Jak informuje RMF FM, prokuratura chce ścigać pułkownika Nikołaja Krasnokuckiego międzynarodowym listem gończym. Na ten moment po kilku miesiącach batalii sądowej uprawomocniła się decyzja sądu o aresztowaniu. "Teraz prokuratura czeka na dokumentację w tej sprawie. Gdy tylko ją otrzyma, wysłany zostanie wniosek do Interpolu o międzynarodowe poszukiwania" - czytamy. List gończy zostanie przesłany organom ścigania na całym świecie z wiadomością o konieczności zlokalizowania i tymczasowego aresztowania poszukiwanej osoby.
Śledztwo wobec rosyjskich kontrolerów - poza Kraskokuckim obejmujące Pawła Plusnina i Wiktora Ryżenkę - trwa od 2015 roku. Początkowo mieli oni usłyszeć zarzuty nieumyślnego spowodowania tragedii, jednak w 2017 roku zostały one zmienione na - celowe doprowadzenie do katastrofy. Do dziś nie zostały im ogłoszone. "Według sądu okręgowego zachodzi wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez kontrolerów zarzucanych im czynów, czyli umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym, w wyniku której śmierć poniosła cała 96-osobowa delegacja państwa polskiego zmierzająca na uroczystości 70. rocznicy Zbrodni Katyńskiej" - informuje portal wPolityce. Śledczy uważają, że kontrolerzy z Siewiernego zezwalając na zniżanie się samolotu TU-154M i warunkowe podejście do lądowania mieli pełną świadomość, że może to zakończyć się katastrofą i się na nią godzili.
Polska komisja pod przewodnictwem Jerzego Millera wyjaśniająca przyczyny katastrofy została powołana 15 kwietnia 2010 r. przez MON. Badała okoliczności tragedii równolegle do rosyjskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK). W jej skład wchodziło 34 ekspertów z różnych dziedzin, m.in. piloci cywilni i wojskowi, a także prawnicy specjalizujący się w prawie lotniczym i meteorolodzy. 29 lipca 2011 roku komisja wydała raport, w którym opisano okoliczności tragedii i jej przyczyny. Jak wskazano, bezpośrednią przyczyną katastrofy 10 kwietnia 2010 roku było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania (100 metrów), przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią. Rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg - przerwanego lądowania w sytuacji, kiedy wiadomo, że lądowanie może zakończyć się niepowodzeniem - było spóźnione.
Przypomnijmy, że w 2020 roku śledczy informowali, że w wyniku ponownej analizy materiału dowodowego prokuratorzy ustalili, iż radiolokacyjny system lądowania, z którego korzystała obsługa wieży kontrolnej w Smoleńsku, był niesprawny. Z ich informacji wynika, że na monitorach, przed którymi siedzieli kontrolerzy, zanikał punkt oznaczający pozycję samolotu, co sprawiło, że większość informacji o położeniu samolotu, które kontrolerzy przekazywali pilotom, było nieprawdziwych. W ich ocenie, mimo że kontrolerzy nie byli świadomi położenia samolotu, wydawali pilotom komendy zezwalające na zniżanie i warunkowe podejście do lądowania. Biuro Badań Kryminalistycznych Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dzięki analizie fonoskopijnej zdołało odczytać dodatkowe zdania i słowa oraz przypisać poszczególne wypowiedzi konkretnym osobom. "Prokuratorzy porównali zapisy rozmów kontrolerów i załogi z technicznymi danymi o położeniu samolotu w określonym czasie, np. gdy padały komunikaty z wieży. Między innymi na tej podstawie stwierdzili, że informacje przekazywane załodze przez kontrolerów były błędne" - podaje RMF FM.