Mentzen mógł się wydawać kosmitą z TikToka, a on tam zdobywa kosmiczne zasięgi. Można by się chichrać choćby z nagrania "Jak trzeba żyć - lekcja nr 1". - Najpierw płatki, potem mleko. Zastanawiacie się, dlaczego? A mówicie 'mleko z płatkami, czy płatki z mlekiem'?".
Zabawne? Ma ponad 2 miliony wyświetleń. A to tylko jeden z masy przykładów.
703 tys. ludzi obserwuje Mentzena w tym medium. W lutym miał 23 mln wyświetleń swoich filmików tylko na tej jednej platformie i oczywiście był rekordzistą wśród polityków. Za nim uplasował się - a jakże - profil Konfederacji: 6,5 mln. Potem Patryk Jaki - 4,1 mln. I Janusz Korwin-Mikke - 3,7 mln.
Mentzen jest w oczach młodych mężczyzn atrakcyjnym towarem na politycznym rynku, bo jest bezpośredni, czasami ordynarny, retorycznie czasem błyskotliwy. No i otwarcie nie wspiera Rosji jak Janusz Korwin-Mikke. A Konfederacja ma też w swoich szeregach bardziej salonowego posła Krzysztofa Bosaka - on mówi do nieco starszych wyborców niż ci z TikToka, świetnie wypada w mediach i jest akceptowalny przez zwykłych wyborców, a nie radykałów. W tym obozie są też indywidua jak Grzegorz Braun - on się jednak nieco wyciszył. Jest i Janusz Korwin-Mikke, który powoli schodzi ze sceny.
Konfederacja była przez ostatnie lata ignorowana jako dziwaczna zbieranina. Ale dziś "Konfa" jest postrachem i PiS, i liberalnej opozycji. Dla Nowogrodzkiej to duża konkurencja, która wyrosła między ścianą a PiS-em, co było odwiecznym koszmarem Jarosława Kaczyńskiego. On się ziścił i rośnie w siłę. Dla Platformy i reszty "opozycji demokratycznej" to z kolei potencjalny koalicjant PiS-u albo rezerwuar mandatów w Sejmie do wyszarpywania.
W przyszłym Sejmie prawdopodobnie niemożliwe będzie utworzenie większości bez posłów Konfederacji - dziś wiele sondaży na to wskazuje. Tutaj może tylko jeden. IPSOS dla Oko.press i Tok FM, pierwsza trójka to: PiS - 34 proc., KO - 27, Konfederacja - 11 (aż 5 punktów proc. w górę). Mandaty? Konfederacja, która miała ich w 2019 r. raptem 11 (sami mężczyźni), wedle sondażu wzbogaciłaby się do aż 49 - bez tych głosów ani PiS, ani opozycja nie mogłaby mieć większości.
Słowem: Konfederacja rozdaje karty - póki co jednak wedle sondaży. Ale to teoria, bo taka zbieranina jak Konfederacja jest podatna na rozbiór zwłaszcza przez PiS, ale i kłótnie. Na Nowogrodzkiej już się zresztą przymierzają do "wykupowania" posłów. Spoistość "Konfy" to ważny i deficytowy czynnik - w tej kadencji koło tej formacji już się zresztą podzieliło, a co dopiero, gdyby tych posłów ok. 50 i ogromna pokusa wzięcia władzy? Ryzyko rozszarpania Konfederacji jest więc spore.
Wszyscy patrzą na rosnące słupki Konfederacji, a one wciąż jeszcze mogą rosnąć. W przywołanym badaniu - wśród osób, które deklarując twardo, że będą głosować - Konfederacja nie osiąga jeszcze sufitu. Ba, ten sufit jest wysoko nad nią.
Kto bowiem głosuje na Konfederację? Najczęściej młodzi mężczyźni - wśród panów w wieku 18-39 lat Konfederacja jest liderem - aż 37 proc. poparcia. Konfederacja ma jeszcze duży potencjał wzrostu, bo właśnie ten jej typowy elektorat póki co deklaruje słabą frekwencję. Jeśli Mentzen, Bosak i ekipa dotrą do wyborców, którzy są do przekonania, to Konfederacja może jeszcze urosnąć o kilka punktów procentowych.
Konfederacji jest tym łatwiej przekonywać ludzi do siebie, bo Donald Tusk skupił się na tłuczeniu Polski 2050 - a to przecież formacja Szymona Hołowni miała dla liberalnej opozycji przyciągać elektorat antysystemowy.
Kolejny powód: Hołownia buduje alians z PSL, najbardziej systemową formację w Polsce. To kogo ma do wyboru antyestablishmentowy wyborca? Konfederację. "Konfie" sprzyja też zmęczenie wojną w Ukrainie. Ponadto inne formacje stawiają na "socjal", więc Konfederacja, która jest ultraliberalna, może przyciągać osierocony elektorat. A są jeszcze antyszczepionkowcy, najtwardsi antyaborcjoniści i wszyscy ci, którym piwo z Mentzenem smakowało.