W ostatnich sondażach zauważalny jest wzrost poparcia dla Konfederacji, której liderem od niedawna jest prezes Nowej Nadziei Sławomir Mentzen. Na to ugrupowanie chce głosować już co dziesiąty wyborca. Z kolei z sondażu Kantar Public wykonanego na zlecenie "Gazety Wyborczej" wynika, że na Konfederację chce zagłosować nawet 15 proc. respondentów. Przy takim wyniku partia ta może liczyć na 48-62 mandatów w Sejmie.
Z ustaleń WP.pl wynika, że PiS ponad 40 proc. poparcia i uzyskanie 231 mandatów, które pozwolą na samodzielne rządy. W opcji realistycznej spodziewa się 35-40 proc. poparcia i 215-220 mandatów oraz "dobranie" brakujących 15-20 posłów z innych partii. Konfederacja natomiast liczy na co najmniej 55-65 mandatów i zatrzymanie potencjalnych transferów posłów do PiS. Zamiast tego chce stworzyć pozycję, która wymusi na partii Jarosława Kaczyńskiego współpracę w "ramach koalicji parlamentarnej".
Konfederacja formalnie nie wejdzie do rządu, ale może poprzeć część ustaw PiS w ramach za poparcie swoich projektów, np. tych dotyczących uproszczenia systemu podatkowego czy obniżenia danin publicznych. - "Handel wymienny", sytuacja win-win - dodaje jeden z rozmówców zbliżonych do Konfederacji. - Mentzen i Bosak czekają na swój moment. Są młodzi. Struktura wyborców się zmienia. Czas będzie grał na ich korzyść - dodaje kolejny.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Rozmówcy związani z PiS nie wierzą, by Konfederacja nie chciała wejść do rządu. - Będą łasi na stołki. "Pakty stabilizacyjne" w polskich warunkach się nie sprawdzają - uważa jedna z osób. Druga dodaje, że dla PiS celem jest większość samodzielna. Jeśli się to nie uda, to wówczas liczą na 10-20 osób, które "mogą do nas przejść z Nowej Nadziei Mentzena". - Ludzie od Brauna nie wchodzą w grę, trudno będzie z narodowcami - podkreśla anonimowo.
Innego zdania jest trzeci rozmówca. - Współpraca z Konfederacją? Wykluczona. Nikt z PiS nie chce takiej koalicji. A poza tym by nie przetrwała. Jest zbyt duża niechęć i rozbieżność interesów. Taki układ nikomu by nie odpowiadał. To by się skończyło przyspieszonymi wyborami po trzech miesiącach - przekazał. - Koalicji z tego nie będzie. Celem jest "rozebranie" Konfy w Sejmie - dodaje następny rozmówca.