W poniedziałek Zgromadzenie Narodowe głosowało nad dwoma wnioskami złożonymi przez narodowców i centrolewicę. Pierwszy został odrzucony przez zdecydowaną większość deputowanych. W przypadku drugiego lewica i narodowcy byli blisko obalenia rządu. Wotum poparło 278 deputowanych spośród 573 zasiadających w niższej izbie parlamentu.
To duże zaskoczenie dla obserwatorów, którzy spodziewali się większej przewagi rządu. O wyniku głosowania zadecydowały głosy centroprawicy. W ostatniej chwili część posłów tej formacji złamała partyjną dyscyplinę i poparła wotum.
- Dziewięć głosów różnicy nie wystarczy, abyśmy zmienili zdanie - skomentował wynik głosowania lider lewicy Jean-Luc Mélenchon, wzywając do demonstracji ze związkowcami w czwartek. - Ten rząd jest martwy w oczach Francuzów, nie ma legitymacji do rządzenia - powiedziała deputowana radykalnej lewicy Mathilde Panot.
Opozycja zapowiedziała skierowanie ustawy do Rady Konstytucyjnej, która może ją odwołać lub poddać ją pod referendum.
Tymczasem w Paryżu w pobliżu gmachu parlamentu zgromadziły się tysiące osób, które domagają się dymisji rządu. Są obawy, że protesty przerodzą się w zamieszki, tak jak działo się to w ostatnich dniach w wielu miastach we Francji.