Wiceprezeska Prawa i Sprawiedliwości oceniła w rozmowie z tygodnikiem "Sieci", że kampania przed nadchodzącymi wyborami "będzie agresywna i trudna". Zarzuciła opozycji, że ta "użyje wszelkich środków, by pogłębiać podziały, skłócać ludzi, nakręcać agresję brudnymi metodami".
- Trzeba opozycji uświadamiać, że nakręcając bez żadnych hamulców złe emocje, kreując nienawiść, bierze na siebie odpowiedzialność. Liczę, że się opamięta - powiedziała w rozmowie z Michałem Karnowskim wicepremierka.
Szydło przekonywała, że "rok 2015 był tak wielką traumą dla Platformy i Tuska, że uznali, iż ich odpowiedzią nie będzie lepsza praca nad programem, nad własną ofertą, ale próba wywrócenia wyniku wyborów".
- (…) Ta wewnętrzna wojna rozpoczęła się po 2005 r. Wtedy Tusk, wściekły na porażkę w wyborach prezydenckich ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim, rozbił PO-PiS, zniweczył nadzieje Polaków na zasadniczą przebudowę państwa, wybrał sojusz z postkomunistami, uruchomił język nienawiści, przemoc medialną i hejt, które towarzyszą nam do dzisiaj. To ten polityk ponosi odpowiedzialność za obecny stan debaty publicznej w Polsce - mówiła była premierka Beata Szydło.
Europosłanka podkreśliła, że "wszyscy w Zjednoczonej Prawicy muszą dać z siebie wszystko". - Syte kocury też muszą się obudzić, a ci, którzy zapomnieli, po co są w polityce - przypomnieć sobie o tym. Powtórzę to, co mówiłam zawsze: praca, pokora, umiar - powiedziała.