W niedzielę 12 marca miała miejsce gala wręczenia Oscarów. Mateusz Morawiecki postanowił podzielić się odczuciami związanymi z decyzją Akademii Filmowej o wygranej filmu na temat rosyjskiego opozycjonisty Nawalnego.
Przeczytaj więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.
Mateusz Morawiecki podkreśla, nadrzędną wartością w interpretacji wydarzeń politycznych jest kontekst, który zanika, kiedy odbiorca znajduje się zbyt daleko wydarzeń. Polityk podkreśla znaczenie kina, które jako sfera przybliżająca sprawy polityki i relacje między państwami, wyparła na tym obszarze literaturę. Mateusz Morawiecki określa Hollywood jako miejsce z największym przebiciem, odpowiadającym za kreowanie kultury masowej. Statuetka ma natomiast gwarantować dotarcie do każdego miejsca na świecie.
Tym razem jednak polski premier jest niezadowolony z przebiegu gali, która w jego opinii miała umniejszyć Ukrainie. Wniosek ten został wysnuty, ponieważ Zełenski nie otrzymał pozwolenia na wzięcie głosu podczas rozdania Oscarów. Mateusz Morawiecki czuje się dotknięty też tym, że nie został podjęty temat wojny na Ukrainie. Apel, który wystosowano do uczestników o przypięcie niewielkiej spinki z flagą Ukrainy, został zignorowany przez zdecydowaną większość. Jedyną osobą, która przyszła z elementem ukraińskich barw był Jerzy Skolimowski. Premier uważa, że "rozgoryczenie Ukraińców jest słuszne", jeśli chodzi o reakcję na nawiązanie do wojny na tegorocznych Oscarach, które afirmowało Nawalnego i odmówiono prawa Zełenskiemu do zabrania głosu - słyszymy w podcaście na Spotify.
Mateusz Morawiecki przypomniał w swojej wypowiedzi, że Nawalny pomimo, iż stoi w opozycji do Putina, popierał atak na Gruzję i rosyjskie aneksje. - Propozycja Nawalnego to coś w rodzaju imperializmu z ludzką twarzą. I być może dlatego Putin uznał Nawalnego za zagrożenie, ale pozwala mu komunikować się z całym światem. Demokratyczna opozycja nie jest dziś dla niego konkurencją, za to inna polityka imperialna może odpowiadać ideologicznym potrzebom Rosjan - informuje premier.
Premier na koniec wspomina, że dla niego politykę Oscarów symbolizuje zestawienie zdjęć rodziny Nawalnego, uczestniczących w gali, ze zdjęciami okaleczonych ukraińskich rodzin, wraz z podpisem głoszącym: "ofiary Putina".