- Nie odpuszczę tym, którzy zrobili innym ludziom krzywdę. Polska nie odpuści tym, którzy się nakradli w sposób tak bezczelny, że oczy i zęby bolą, jak człowiek na to patrzy. Tym, którzy skrzywdzili matkę, której dziecko popełniło samobójstwo. Nie chodzi o mściwość. Zabójca prezydenta Adamowicza dostał najsurowszy wyrok z możliwych. To nie jest mściwość, tak musi być. Jeśli ktoś krzywdzi innego człowieka, zabija, doprowadza do rozpaczy innego człowieka, musi ponieść konsekwencje - powiedział w piątek po południu Donald Tusk. Szef Platformy Obywatelskiej spotkał się z mieszkańcami Bytomia. W trakcie swojego wystąpienia podkreślał, że "rozliczenie władzy z przestępstw nie może oznaczać nieustannej zimnej wojny domowej między ludźmi".
- To nie jest gra słów. Często to powtarzam: trzeba odsunąć od władzy Prawo i Sprawiedliwość, żeby w Polsce wróciły prawo i sprawiedliwość. Ale nie po to, żeby wziąć odwet na kimś, tylko żeby ludzie na dole uwierzyli, że władza jest za coś odpowiedzialna, że jak władza kradnie, to się ją zmienia poprzez wybory, a później ona odpowiada przed niezależnymi sędziami i prokuratorami - mówił.
Później były premier zaapelował do osób, które podczas spotkania będą zabierały głos, aby "szanowały czasy innych". Przy okazji zażartował ze Zbigniewa Ziobry.
- Ci inni też będą chcieli zabrać głos, a ja będę chciał rzetelnie odpowiedzieć na pytania, uwagi czy pretensje. Ja nie rządzę mikrofonem. Czy ja mam pistolet za paskiem? Nikt mi nie wsadził - powiedział były premier. Polityk nawiązał do incydentu, do którego doszło w tym tygodniu na terenie Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów w Rogowcu. W poniedziałek zjawił się tam na konferencji Zbigniew Ziobro. Kamery uchwyciły, że prokurator generalny miał ze sobą pistolet.
- Raz miałem taką przygodę, dawno temu, gdy Jarosław Kaczyński - nie wiem dlaczego - chodził z małym pistolecikiem, sam się przyznał do tego. Pół żartem, pół serio kiedyś powiedział, że dla niego mnie zastrzelić, to jak splunąć, ale to było w konwencji żartu - mówił dalej przewodniczący PO. Według Tuska Ziobro, przynosząc na konferencję broń, "chciał coś pokazać, dać wyraźny sygnał".
- Nie ma się z czego śmiać. Żyjemy od wielu lat w Polsce, gdzie kult przemocy jest coraz częściej promowany przez ludzi władzy na najwyższych stanowiskach. Kult przemocy w kraju, gdzie coraz mniej jest wolności słowa, bo media publiczne są w jednym ręku, a gazety lokalne są kupione przez monopol państwowy, gdzie rządzi partia, która nieustannie wytwarza wrażenie ostrego konfliktu, ataku na kogoś, rzucanie anatemy pogardy wobec całych grup społecznych. Do tego dochodzi minister sprawiedliwości, który demonstruje, że ma pistolet za paskiem. On ma ochronę, nie chodzi o jego bezpieczeństwo, chodzi o wyraźny znak: "ja jestem stworzony do tego, żeby przemoc stała się treścią życia publicznego" - mówił Tusk.
Później były premier nawiązał do sprawy śmierci posłanki SLD Barbary Blidy. - Pewnie w przypadku tragedii Magdy Filiks, tak jak było w przypadku tragedii z Barbarą Blidą, być może nie znajdziemy odpowiedzialnych bezpośrednio za przestępstwo w sensie litery prawa. Barbara Blida zginęła za rządów PiS. Za moich czasów prowadzono śledztwo w tej sprawie. Nie udowodniono nikomu przestępstwa, chociaż pozostało niezwykle mocne wrażenie, że Barbara Blida była ofiarą systemu i szczucia - powiedział. - Chcę powiedzieć, że dzisiaj najważniejszym dla nas problemem jest to, że Polską rządzą ludzie, którzy ze szczucia na słabszych zrobili metodę rządzenia - dodał.