W poniedziałek 27 lutego Sąd Okręgowy w Krakowie częściowo utrzymał wyrok w procesie odwoławczym ws. wypadku z udziałem Beaty Szydło, do którego doszło w 2017 roku w Oświęcimiu. W 2020 roku Sebastian Kościelnik, kierowca seicento, który zderzył się z limuzyną, w której jechała ówczesna premierka, został uznany winnym nieumyślnego spowodowania wypadku - i to właśnie zostało utrzymane w mocy. Sąd w uzasadnieniu zaznaczył też, że kluczowe w zdarzeniu było zachowanie funkcjonariusza BOR - nie włączył odpowiednich sygnałów dźwiękowych, których uruchomienie jest konieczne w przypadku przejazdu kolumny pojazdów uprzywilejowanych.
Do wyroku krakowskiego sądu odniósł się już Sebastian Kościelnik. - Nie czuję satysfakcji ani ekscytacji z powodu tego wyroku. Podejrzewam, że to nie będzie jeszcze koniec - przekazał w rozmowie z mediami.
Jak zaznaczył, będzie rozważał " inne możliwości". - Które pozwolą mi dać tę satysfakcję, której domagam się od sześciu lat. Patrząc z perspektywy tego, że całość trwa już ponad sześć lat, to czuję się ofiarą. Przewlekłość tej sprawy jest niebotyczna - dodał Kościelnik, cytowany przez Onet.pl.
Kościelnik podkreślił, że sąd po raz drugi przytoczył kwestię kierowcy BOR-u. - W trakcie pierwszej instancji również była podobna sytuacja, gdzie sąd skierował wniosek o ukaranie również innych uczestników ruchu, ale nic z tego tytułu się do tej pory nie wydarzyło i podejrzewam, że się nie wydarzy - powiedział. Jak wyjaśnił adwokat mężczyzny, w sprawie tej istnieje możliwość wniesienia kasacji nadzwyczajnej lub zwykłej.