- Amerykanie mają bardzo sprawnego szefa protokołu. Ludzie podchodzili sobie zrobić zdjęcia i wymieniali poglądy z Joe Bidenem. Jak wymiana zdań była bardziej interesująca, to Biden się później żegnał - mówi nasz rozmówca.
Wydarzenie w całości organizowała ambasada USA. Kancelaria prezydenta i polskie MSZ jedynie pomagały, gdy ambasada czegoś oczekiwała. - Niczego nie sugerowaliśmy i niczego nie blokowaliśmy naszym przyjaciołom, Amerykanom - podkreśla rozmówca z Pałacu. - Nie chcemy się pastwić nad tą biedną opozycją przy okazji tych spotkań - dodaje.
Jeden z naszych rozmówców z obozu rządzącego zwraca uwagę, że "Joe Biden wyróżnił Rafała Trzaskowskiego", choćby tym, że przywitał go na początku przemówienia w Arkadach Kubickiego.
Na wstępie swojej mowy Joe Biden zwrócił się do kilku osób z widowni. - Witaj Polsko! Jeden z naszych największych sojuszników. Panie prezydencie Dudo, panie premierze, panie prezydencie miasta, wszyscy byli ministrowie i prezydenci, jak również liderzy polityczni z całego kraju, dziękuję za ponowne powitanie w Polsce - mówił Joe Biden.
Po przemówieniu goście zaproszeni przez ambasadę USA poszli na spotkanie z Bidenem. Wyprowadzano ich ze strefy VIP i po kolei, osobno, zapraszano na rozmowę z prezydentem USA.
Rozmowy polityków opozycji - Trzaskowskiego, Tuska, Grodzkiego - z prezydentem USA odbywały się na tle flag Polski i USA. Każda rozmowa osobno. Przy tej okazji robiono im zdjęcia. Opublikowano takie z Trzaskowskim, który ma państwowe umocowanie jako prezydent stolicy, i Grodzkim, formalnie trzecią osobą w państwie. Fotografii Bidena z Tuskiem póki co nie opublikowano, co wytykają politycy PiS.
Nasz rozmówca z otoczenia Donalda Tuska: - Ktoś tam po prostu organizacyjnie zawiódł ze zdjęciem Bidena i Tuska.
Nasi rozmówcy przekonują, że wymiana zdań z Tuskiem była najkrótsza. Sam Tusk zrelacjonował ją tak: "Joe Biden krótko i dosadnie: Donaldzie, będziemy bronić solidarnie wolności i demokracji. Zawsze i wszędzie".
Osoba z obozu rządzącego: - Pewnie wszystkich Polaków, z którymi wymieniał zdania, Biden nagradzał takimi wypowiedziami o demokracji.
Poseł PO Sławomir Nitras, który towarzyszył Trzaskowskiemu, oceniał w Radiu Zet, że wymiany zdań Bidena trwały po pięć-sześć minut z każdym z gości z opozycji. Czyli długo. Mieli poruszać - wedle jego relacji - kwestie praworządności. Współpracownik prezydenta stolicy nie opisywał jednak szeroko przebiegu tych rozmów.
- Półtorej-dwie minuty. Amerykanie mogli to dokładnie mierzyć - słyszymy jednak od rozmówcy z obozu rządzącego. - Naprawdę wielkim wyróżnieniem by było to, gdyby usiedli sobie na fotelach i porozmawiali w cztery oczy. Tak jak z premierem Mateuszem Morawieckim - dodaje nasz rozmówca. Spotkania były jednak kurtuazyjne, choć akurat Trzaskowski przyszedł z konkretem. Wedle Nitrasa prezydent Warszawy zwrócił uwagę, że kończą się środki z ONZ na wsparcie uchodźców z Ukrainy. Na co prezydent USA wezwał swojego doradcę i polecił zapisać tę kwestię jako do załatwienia, co wyraźnie wychodzi poza czystą kurtuazję.
Rozmowa Bidena z Grodzkim - wedle relacji jednego z naszych rozmówców - miała się najbardziej wlec, co mogło wynikać ze sposobu mówienia marszałka Senatu, który jednak jest formalnie trzecią osobą w państwie, więc prezydent USA mógł go zaszczycić wysłuchaniem. Sam Grodzki, wedle naszej wiedzy, chwali się, że rozmawiał cztery-pięć minut.
Marszałek Senatu, Tomasz Grodzki, napisał potem na TT: "Jesteśmy niezwykle dumni, że prezydent Stanów Zjednoczonych jako przywódca wolnego świata, zjednoczonego we wsparciu Ukrainy, drugi raz w ciągu roku odwiedził Polskę. Rozmowa z Joe Bidenem była dla mnie honorem i zaszczytem".