Prawica nakręciła panikę, że Trzaskowski zakaże jedzenia mięsa. "Pompowanie balonika"

W ostatnich dniach politycy Solidarnej Polski komentowali raport, w którym zawarte zostały rozwiązania dot. m.in. jedzenia produktów odzwierzęcych. Zarzucali prezydentowi Warszawy chęć powrotu do czasów komunizmu i kartek na żywność. Tymczasem są to jedynie rekomendacje, a ludzie sami ocenią, czy chcą je wprowadzić w życie. - To pompowanie balonika przez wykorzystanie ludzkich lęków dotyczących ograniczeń czy limitów - stwierdził Jakub Wiech z portalu energetyka24.pl.
Zobacz wideo Tusk przemawia, na scenę wchodzi osoba z transparentem. "Dzień dobry. Proszę zostawić"

We wtorek "Dziennik Gazeta Prawna" napisał o rekomendacjach zaprezentowanych w raporcie C40 Cities, czyli stowarzyszenia zrzeszającego włodarzy niemal stu miast (w tym prezydenta Warszawy), którzy chcą przeciwdziałać kryzysowi klimatycznemu.

W przedstawionym przed laty raporcie znalazły się rekomendacje dot. m.in. spożywania mięsa i nabiału. Autorzy raportu zaproponowali, aby do 2030 roku spożycie mięsa zmalało do 16 kg rocznie na osobę, a spożycie nabiału - 90 kg. W ambitnym wariancie znalazła się rekomendacja całkowitego wykluczenia tych produktów z diety. Obecnie przeciętny Polak zjada ponad 70 kg mięsa i 200 kg nabiału rocznie.

Rafał Trzaskowski, Sebastian KaletaKaleta mówił, że stolica wprowadzi kartki. Trzaskowski: Stek bzdur

Ozdoba o Trzaskowskim: Sobie niech ograniczy nabiał, przydałoby mu się trochę może

Jeszcze zanim Rafał Trzaskowski zdążył się odnieść do publikacji, politycy Solidarnej Polski zorganizowali konferencję prasową, podczas której zarzucali prezydentowi Warszawy chęć powrotu do czasów komunizmu i kartek na żywność. - Czy Rafał Trzaskowski faktycznie chce wprowadzić w Warszawie, a być może w całej Polsce, bo znamy jego ambicje, racje żywnościowe, konsumpcyjne? (...) Czy tak ma wyglądać "Warszawa przyszłości", czy "Polska przyszłości" według Rafała Trzaskowskiego? - pytał Sebastian Kaleta.

Politycy z partii Zbigniewa Ziobry komentowali rekomendacje z raportu C40 Cities również w mediach społecznościowych. Dariusz Matecki, przewodniczący Solidarnej Polski na Pomorzu Zachodnim i radny Szczecina, zamieścił na TikToku nagranie z Jackiem Ozdobą, wiceministrem klimatu i środowiska. - Jacku, twoja racja dzienna [mięsa - red.] została przekroczona - stwierdził. - To problem Trzaskowskiego, jak on chce, to niech sobie nie je. (...) Jak chce, to niech sobie wydziela to jedzenie. To [pokazując mięso, które będzie jadł - red.] za duża dla niego porcja, ja mogę zjeść, a on widocznie nie - odpowiada mu Ozdoba. Na stwierdzenie Mateckiego, że "nawet nabiał chce ograniczyć", odparł: - Sobie niech ograniczy, przydałoby mu się trochę może.

"Czy odebranie mięsa przez ograniczanie hodowców, czy ograniczanie dostępu do aut przez zakaz sprzedaży samochodów spalinowych, czy odebranie Polakom gotówki i zastąpienie jej pieniądzem cyfrowym, to wszystko to odbieranie Polakom WOLNOŚCI! Na co jako Solidarna Polska się nie zgadzamy" - napisał na Twitterze radny Szczecina, który swego czasu chciał "dezynfekować ulice od LGBT"

"Mam nadzieję, że chore plany globalistycznego zniewolenia, jakie chce narzucić warszawiakom Trzaskowski, wybudzą z antypolskiego letargu lemingi, by powiedzieć dość PO! Wyobrażacie sobie elity z Wilanowa, które kupują 3 ubrania rocznie, nie mają auta, prawie nie jedzą i nie latają?" - to z kolei wpis posłanki Solidarnej Polski Marii Kurowskiej [pisownia poprawiona - red.].

Polityczka opublikowała również grafikę z sugerującym napisem "Program PO?". Tymczasem Rafał Trzaskowski odpierał już ten zarzut, podkreślając, że jest to raport naukowców z Leeds, który został wydany niemal cztery lata temu. "Trudno go komentować, tym bardziej że nie powstał na zlecenie Miasta Stołecznego Warszawy i nie był z nami konsultowany" - zaznaczył prezydent Warszawy.

W sprawie postanowił wypowiedzieć się również Janusz Korwin-Mikke. "Za moich czasów każdy miał miesięczny przydział żywności, o ile chciało mu się (a musiał!) stać w wielogodzinnych kolejkach, z kartką w dłoni. Wam zieloni eurokomuniści w imię bezpieczeństwa zgotują to. Dalej mówicie, że wszystko jest w porządku i socjalizmu nie ma?" - napisał [pisownia poprawiona - red.].

Warto podkreślić, że użytkownicy mediów społecznościowych nie pozostali dłużni politykom i zwracali uwagę na to, że w czasie rządów PiS doszło do tak dużych podwyżek cen produktów spożywczych, że już nie potrzeba odgórnej reglamentacji, aby Polacy mniej kupowali.

Materiały dot. raportu ukazały się również w Telewizji Polskiej. W "Wiadomościach" widzowie mogli usłyszeć, że "szalone pomysły organizacji C40 Cities - do której należy ratusz Rafała Trzaskowskiego - oznaczają czasy nawet gorsze niż za komuny". Z kolei na antenie TVP Info Jan Pietrzak odniósł się personalnie do europosłanki Sylwii Spurek. - Czy Sylwia Spurek zapomniała, że Unia Europejska powstała w myśli wymiany usług i towarów? Jeżeli chcą skasować towary, to kończy się sens UE. Gdzie w tej sytuacji jest wolny rynek, który ma decydować, co człowiek kupuje na straganie? - pytał w programie #Idziemy.

"Rząd PiS też chce, żebyśmy przestali jeździć samochodami i jeść mięso"

Do paniki, która wybuchła po prawej stronie sceny politycznej i medialnej, odniósł się Patryk Strzałkowski z portalu Zielona.Gazeta.pl. "Widzę pewną panikę w związku z tym raportem, który ma zresztą kilka lat i nie wiem, dlaczego nagle budzi te emocje. Ale przede wszystkim jego główne wnioski nie są jakieś zaskakujące w kontekście całej reszty wiedzy o stanie kryzysu klimatycznego. A reakcje - skrajne" - napisał dziennikarz.

"Niestety nie pomaga to, jak media upraszczają te kwestie. Pomijam panikarskie reakcje w mediach prawicy ('Trzaskowski będzie racjonować żywności'). Ale i gdzie indziej brakuje informacji np. o różnych stopniach tych kroków czy korzyściach z nich" - podkreślił i dodał, że zmiany, o których mowa w raporcie nie są łatwe. "Dieta, podróże, posiadanie samochodu - to są rzeczy, do których jesteśmy przywiązani. Ale mam wrażenie, że panikarski ton i brak zgłębiania tematu 'nie pomaga' w rzetelnej dyskusji. Z drugiej strony w Polsce nie idzie nam jakoś super nawet uporanie się z mniej kontrowersyjnymi elementami jak odejście od węgla, więc..." - zaznaczył Patryk Strzałkowski.

Dziennikarz zauważył, że takie rekomendacje znalazły się również w innych raportach. "Myślicie, że raport C40 Cities to wyjątek? No to poczekajcie: RZĄD PiS TEŻ CHCE, ŻEBYŚMY PRZESTALI JEŹDZIĆ SAMOCHODAMI I JEŚĆ MIĘSO ORAZ MNIEJ KUPOWALI. Takie rozwiązania znalazły się w ostatnim raporcie Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu. Streszczenie tego raportu zostało zaakceptowanie przez rządy, w tym rząd PiS, zdanie po zdaniu" - napisał.

"Pompowanie balonika przez wykorzystanie ludzkich lęków"

Portal smoglab.pl uzyskał komentarz organizacji C40 Cities ws. raportu. - W odniesieniu do "ambitnych celów" na 2030 rok w raporcie stwierdza się: Nie rekomenduje się hurtowego przyjęcia tych celów w miastach C40. Są one wymienione, aby zapewnić zestaw punktów odniesienia dla miast. Można je uwzględniać, rozważając różne alternatywy redukcji emisji i długoterminowe wizje danego miasta - podkreślił Rolf Rosenkranz, szef wydziału komunikacji.

Jak dodał, w tym procesie ogromną rolę odgrywają osoby prywatne. - Ostatecznie to ludzie decydują, jaki rodzaj żywności jedzą i jakie robią zakupy, aby uniknąć marnowania żywności w gospodarstwach domowych. To także każda jednostka indywidualnie decyduje ile nowych ubrań kupić. Lub czy chce posiadać własny samochód oraz ile lotów wykona - zaznaczył.

Jakub Wiech z portalu energetyka24.pl w rozmowie ze smoglab.pl stwierdził, że to, co mówią i piszą prawicowi politycy, "to pompowanie balonika przez wykorzystanie ludzkich lęków dotyczących ograniczeń czy limitów". Podkreślił również, że treść raportu nie jest wiążąca, a tak właśnie niektórzy próbują te rekomendacje przedstawiać, "jako definitywną politykę". - Albo jako restrykcje, które natychmiast mają wejść w życie. Do tego przemyca się przy okazji wątki denialistyczne i gra się określonymi kartami. To wszystko w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych - dodał, zaznaczając, że samorządy nie mają narzędzi, aby wprowadzać tego typu zmiany.

Więcej o: