WPROST opublikował tekst, w którym informuje, że w Platformie Obywatelskiej już teraz rusza karuzela nazwisk ludzi, którzy mogą pełnić ważne stanowiska po wygranych przez opozycję wyborach. Jak czytamy w artykule, Donald Tusk miał obiecać Tomaszowi Lisowi, że po wygranych wyborach zostanie on szefem TVP.
Tomasz Lis odniósł się do sprawy na Twitterze:
Z premedytacją rozsiewane kłamstwa pań z Wprost. Donald Tusk nie tylko nie obiecywał mi posady prezesa TVP, ale nigdy na ten temat ze mną nie rozmawiał. Ani on ani nikt inny. Nigdy. Wprost łgarstwo
- skomentował krótko.
Donald Tusk nie odniósł się do materiału gazety. Wielu internautów zastanawia się, czy w związku z nowym politycznym rozdaniem Tomasz Lis nie zechce zaangażować się w politykę.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Przypomnijmy, że w 2004 roku Tomasz Lis był dziennikarzem TVN i cieszył się popularnością widzów. Z przeprowadzanych w tym czasie badań opinii publicznej wynikało, że mógłby nawet zwyciężyć w wyborach prezydenckich w 2005 roku.
Z opublikowanego przez "Newsweek" sondażu przeprowadzonego przez PBS wynikało, że głosowanie na Tomasza Lisa brało wówczas pod uwagę aż 43 proc. ankietowanych, a drugiej turze dziennikarz zdeklasowałby Lecha Kaczyńskiego stosunkiem głosów 64:36.
Co prawda Tomasz Lis nie złożył bezpośredniej deklaracji dotyczącej startu w najbliższych wyborach, ale komentując decyzję opozycji ws. głosowania o Sądzie Najwyższym, powiedział:
Politycznie opozycję i jej decyzję rozumiem, ale moralnie jej nie akceptuję, choć oczywiście łatwo mi zachowywać bezkompromisowe stanowisko z perspektywy kanapy. W końcu nie ja będę w tych wyborach startował.