W poniedziałek w Porannej Rozmowie Gazeta.pl Adrian Zandberg został zapytany o to, czy opozycja wystartuje w wyborach parlamentarnych z jednej listy. - Tracimy bardzo dużo czasu na rozmawianie o wspólnej liście, której nie będzie. Myślę, że to nie służy już nikomu na opozycji, bo [...] od kilkunastu miesięcy nie ma badań społecznych, które dawałyby Prawu i Sprawiedliwości szansę na utrzymanie władzy - powiedział polityk prowadzącej program Karolinie Hytrek-Prosieckiej.
Przypomnijmy, według ostatnich sondaży na najwyższe poparcie wciąż może liczyć PiS, jednak partia Jarosława Kaczyńskiego nie ma na tyle dużej aprobaty w społeczeństwie, aby rządzić samodzielnie.
- Natomiast obawiam się jednej rzeczy, że te przedłużające się przepychanki wokół jednej listy, której i tak nie będzie, spowodują, że to zniechęci część wyborców. Myślę, że ci politycy, którzy prowadzą taką grę, żeby te rytualne wezwania do jednej listy i taką szarpaninę wokół tej listy uprawiać dla swoich konkretnych politycznych celów, wiedząc, że do tej listy nie dojdzie, ryzykują, że tym zniechęcą do pójścia na wybory część wyborców opozycyjnych. Moim zdaniem powinniśmy już ten rozdział skończyć - podkreślił Adrian Zandberg.
Polityk z Partii Razem zaznaczył, że jest przekonany, iż tej wspólnej listy nie będzie, bo słucha "tego, co mówią inni politycy zarówno wtedy, kiedy rozmawiają w studiu, jak i wtedy, kiedy gasną kamery". - Wszyscy słyszymy deklaracje ze strony PSL, Szymona Hołowni, ale też powiedzmy sobie uczciwie, jeśli się słucha polityków Platformy Obywatelskiej, kiedy te kamery gasną, to ten entuzjazm, pozorowany na rzecz budowania wspólnej listy, wyparowuje - stwierdził.
- Ja mam taką propozycję dla wszystkich. Skoro wiemy, że wspólnej listy nie będzie, to zadbajmy o to, żeby po stronie opozycyjnej było przynajmniej coś innego: żeby był pokój, żeby nie było tej wiecznej, ciągłej szarpaniny i prób podbierania sobie wyborców, bo z tej mąki nie będzie chleba - dodał Zandberg.