W środę niemieckie władze poinformowały o tym, że przekażą walczącej Ukrainie czołgi Leopard. Kanclerz Olaf Scholz poinformował, że Berlin przekaże Kijowowi 14 leopardów z własnych zasobów i zezwoli krajom sojuszniczym na ich dalszy eksport.
Kilka dni temu polski rząd złożył w Berlinie wniosek o zezwolenie na eksport niemieckich leopardów, podkreślając jednak, że przekazałby je Ukrainie bez względu na stanowisko rządu federalnego.
Kanclerz Olaf Scholz poinformował, że rozmawiał telefonicznie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, zapewniając go o dalszym wsparciu. Wykluczył jednak dostawy myśliwców i okrętów wojennych. Z tym apelem zwrócił się wcześniej do Zachodu wiceszef ukraińskiego MSZ Andrij Melnyk.
Po południu na konferencji prasowej Joe Biden poinformował z kolei, że USA przekaże Ukrainie 31 abramsów. Z informacji przekazywanych przez Pentagon wynika, że na nowoczesne czołgi Abrams Ukraina będzie musiała poczekać kilka miesięcy, bo Stany Zjednoczone nie przekażą uzbrojenia z zasobów Pentagonu, tylko złożą nowe zamówienie u producenta.
Dziennikarka Gazeta.pl zapytała Bartłomieja Sienkiewicza, dlaczego Niemcy tak późno podjęli decyzje o przekazaniu Leopardów Ukrainie. Polityk Koalicji Obywatelskiej stwierdził, że Berlin "z przedziwnym ociąganiem doszlifowuje do innych państw Zachodu, a i tak znajdują się tam, gdzie wszyscy". - Jednak zanim to zrobią to, się opierają, zwlekają, rujnują swój wizerunek, są powodem kontrowersji. Na końcu zostają ze słuszną decyzją i ze wstydem. I ta historia powtarza się od początku wojny - stwierdził polityk.
- Niemcy pod rządami kanclerza Scholza zachowują się, jakby nie przyjęły tego, o co toczy się wojna. Albo jakby spodziewały się, że ona się w miarę szybko skończy i poprzedni świat wróci - dodał były minister spraw wewnętrznych.
Polityk Platformy Obywatelskiej porównał Niemcy do Hanzy [związek kupców lub miast handlowych Europy z czasów średniowiecza - red.]. - Tam bogaci kupcy chcieli przede wszystkim, aby handel pracował, a cała reszta ich nie interesowała - powiedział.
Radosław Sikorski w poniedziałek został zapytany na antenie Radia ZET o to, czy "rząd PiS myślał o rozbiorze Ukrainy". - Myślę, że miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie. Gdyby nie bohaterstwo Zełenskiego i pomoc Zachodu, to różnie mogło być - zasugerował europoseł Platformy Obywatelskiej, co spotkało się ze zdecydowaną reakcją rządu. Słowa te przyjęły się także w rosyjskiej propagandzie.
Bartłomiej Sienkiewicz broni Radosława Sikorskiego za te słowa. - To jest człowiek którego biografia, ciężar polityczny ma wymiar międzynarodowy. Jest znany z wyrazistych sądów, gwałtownych czasami wypowiedzi. To jest jego styl - powiedział polityk. - To, że powiedział słowa, które zabrzmiały zbyt dobitnie, niż powinny zabrzmieć, to jest część jego sposobu działania - dodał.
- Propaganda rosyjska wykorzystuje każdą możliwość, ale to nie znaczy, że mamy się nie odzywać, że mamy zmienić sposób naszego komunikowania biorąc pod uwagę ryzyko, że fragment naszej rozmowy może zostać wycięty i pokazany jutro w rosyjskiej TV. To jest absurd - powiedział polityk.
Dopytany czy dla Radosława Sikorskiego znajdzie się miejsce na liście PO, odparł: "dla takiego polityka, dla który polityka jest rozpoznawalny na całym świecie, musi się znaleźć miejsce".