Radosław Sikorski na antenie Radia Zet zasugerował, że na początku wywołanej przez Rosję wojny za naszą wschodnią granicą rząd PiS mógł dopuszczać możliwość rozbioru Ukrainy. - Myślę, że miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, gdy wszyscy nie wiedzieliśmy, jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie. Gdyby nie bohaterstwo Zełenskiego i pomoc Zachodu, to różnie mogło być - mówił.
- W mojej ocenie jest to głupia, zupełnie niepotrzebna wypowiedź. Także dlatego, że ona pozwala PiS-owi przykrywać swoje liczne błędy i swoją nieudolność. Sądzę, że szef partii rozmawiał z Radosławem Sikorskim - stwierdziła w "Onet Rano" wiceszefowa Platformy Obywatelskiej Izabela Leszczyna.
Jak przyznała, Radosław Sikorski jest znany "nie tylko ze swojego niezwykle ciętego języka, ale także ze szczególnej swobody, która czasem jest zdecydowanie za daleka". W jej ocenie bardziej szkodliwe dla Polski są "antyunijne wypowiedzi ministrów i premiera".
Są jednak także politycy, którzy wyrażają swoje poparcie dla byłego szefa MSZ.
"Myślę tak samo jak Radek Sikorski. Wzywam Mateusza Morawieckiego do powiedzenia nam prawdy na ten temat, bo poszlaki są znaczące, że właśnie tak było" - napisał Jacek Rostowski.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Poparcie, które dla słów Radosława Sikorskiego wyraził były minister finansów, wywołało oburzenie polityków PiS. "Cyniczne gry polityków PO są dla nich ważniejsze niż dobro kraju. Jak długo chcecie dawać wkład rosyjskiej propagandzie? Kiedy się opamiętacie? Czy Donald Tusk, Rafał Trzaskowski odetną się od skandalicznych słów Radosława Sikorskiego i Jana Vincenta Rostowskiego?" - pyta na Twitterze rzecznik rządu Piotr Muller.
"Platforma Obywatelska to jednak stan umysłu. Prorosyjskie myślenie wciąż jest tam obecne. Uległa polityka, jaką prowadzili wobec Rosji nie była przypadkowa. Czyżby dlatego uchylali się od odpowiedzi na #PytaniaDoTuska?" - komentował rzecznik PiS Rafał Bochenek.
"Wypowiedź Radosława Sikorskiego nie różni się niczym od rosyjskiej propagandy" - stwierdził dobitnie premier Mateusz Morawiecki. Zaznaczył, że były minister spraw zagranicznych musi ważyć słowa. "Oczekuję wycofania tych haniebnych stwierdzeń. Wzywam opozycję do odcięcia się od deklaracji Radosława Sikorskiego" - napisał szef rządu na Twitterze.
Faktycznie Maria Zacharowa odebrała wypowiedź Sikorskiego jako potwierdzenie rozpowszechnianej przez Kreml teorii. W komentarzu nie kryła swojego zadowolenia.
"Cóż za zdumiewające rewelacje zwolenników prawa międzynarodowego wychodzą na jaw każdego dnia. Były polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski powiedział, że Warszawa rozważała opcję podziału Ukrainy na początkowym etapie specjalnej operacji wojskowej Rosji" - napisała Zacharowa na Telegramie.
Sam Sikorski próbował doprecyzować swoją wypowiedź. Wytłumaczył fragment, w którym mówił, że rząd "miał moment zawahania".
Miał moment zawahania w swej polityce wobec Ukrainy. Bo miał. A Orban ma do dzisiaj. Powiedziałem też, że w sprawie Ukrainy mamy zgodę ponad podziałami. Choć my nie proponowalibyśmy, jak to zrobił Kaczyński, misji NATO na zachodniej Ukrainie bez uzgodnienia z Sojuszem
- dodał Sikorski.
Nie po raz pierwszy Radosław Sikorski spotkał się z uznaniem Zacharowej. Pod koniec września ubiegłego roku były szef MSZ wywołał burzę, dziękując Stanom Zjednoczonym po eksplozji gazociągów Nord Stream 1 i 2. Wówczas pojawiały się spekulacje, że instalacja mogła paść ofiarą zamierzonego ataku. Mówiły o tym premierki Szwecji i Danii. Nikt przed Sikorskim nie połączył jednak z wyciekami działania Stanów Zjednoczonych.