Jak podaje Wirtualna Polska, sprawą ma zajmować się Centralne Biuro Śledcze Policji, a nie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. "Nasze źródła, ze względu na międzynarodowy zakres operacji, nie ujawniają szczegółów. CBŚP, pytane o hiszpańskich płetwonurków i prowadzone postępowanie, oficjalnie zaprzecza" - czytamy na stronie.
Z nieoficjalnych informacji, do których dotarła WP, wynika jednak, że służby badają w sprawie wątek kryminalno-przestępczy tzw. zrzutek ze statków handlowych. Informator portalu donosi, że niedaleko miejsca, w którym znaleziono nurków, przebiega tor wodny dla statków morskich płynących do terminalu kontenerowego DCT Gdańsk zlokalizowanego na terenie portu morskiego Gdańsk. Oznacza to, że działania obcokrajowców mogły mieć związek z międzynarodową grupą zajmującą się przemytem.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Na pytania dziennikarzy w tej sprawie nie odpowiedziała nadal Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Z kolei Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, Grażyna Wawryniuk, przekazała WP, że śledczy nie prowadzą postępowania w sprawie zdarzenia w Zatoce Gdańskiej.
Wcześniej informowaliśmy w Gazeta.pl, że głos w sprawie zabrał szef Centrum Techniki Nurkowej w Gdyni, który miał wypożyczyć obcokrajowcom sprzęt. Mężczyzna opisywał Hiszpanów jako nurków rekreacyjnych i osoby, które nie stroniły od pokazywania swojego wizerunku.
- Przyjechali do nas naładować swoje butle nurkowe. Skorzystali z naszych usług, mieli swój sprzęt i, ładując butle, podpytali, czy mogliby jeszcze coś dopożyczyć. Pytali o możliwość nurkowania w weekend i powiedzieliśmy im, że w weekend będzie dość mocno wiało i nie możemy im zorganizować łódki, ale mogą skontaktować się z nami w poniedziałek - relacjonuje w rozmowie z reporterem Radia ZET, Łukasz Piórewicz.
Szef CTN w Gdyni mówił, że kiedy rozmawiał z nimi o sprzęcie, podpytywali o podstawowe zasady działania niektórych elementów - Trochę bawią mnie sugestie, że to byli jacyś dywersanci - stwierdził Piórewicz.
Więcej na ten temat pisaliśmy w tekście poniżej:
Przypomnijmy, że w nocy z soboty na niedzielę Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne w Gdyni otrzymało zgłoszenie o tonącej barce w rejonie Ujścia Martwej Wisły.
"Po otrzymaniu informacji na pomoc zadysponowano ratowników z Brzegowej Stacji Ratowniczej w Świbnie, którzy rozpoczęli poszukiwania tonącej jednostki, wzdłuż wyspy Sobieszewskiej, aż do rejonu Westerplatte" - informuje Morska Służba Poszukiwania i Ratownictwa. Jak dodano, ostatecznie okazało się, że to nie barka, a czterometrowa czerwona łódź.
Po ponad godzinie ratownicy odnaleźli jednostkę. Znajdowała się ona ok. 2,7 mil morskich (ok. 5 km) na północ od Górek Zachodnich, na jej pokładzie było trzech obywateli Hiszpanii, którzy od co najmniej sześciu godzin nurkowali w tym rejonie.
Jak się okazało, łódź nie tonęła, a miała awarie układu sterowania, a co za tym idzie, nie miała manewrowości. Hiszpanie wraz z łodzią zostali przetransportowani do portu w Górkach Zachodnich.
Jak podaje trójmiasto.pl, jednostka, którą poruszali się Hiszpanie, nie była zarejestrowana. Poza brakiem dokumentów rejestracyjnych łódź nie miała żadnych oznaczeń na burcie. Mimo tego załoga posiadała drogi sprzęt do nurkowania.
Kapitanat Portu Gdańsk skierował do policji pismo, ws. ustalenia aktualnego miejsca pobytu Hiszpana, którego w policyjnej notatce określono jako sternika jednostki.
Według informacji trójmiejskiego portalu nurkowie przed przybycie do Gdańska zatrzymali się w domach letniskowych we Wdzydzach Tucholskich. Najprawdopodobniej dwóch z nich opuściło już Polskę.