"Prezydent nie stoi tam, gdzie Ziobro". Weta nie będzie, ale paradoks już tak

Jacek Gądek
Ustawa o Sądzie Najwyższym ma duże szanse wejść w życie i to w wersji niemalże niezmienionej, czyli takiej, jak chciał premier Mateusz Morawiecki. Solidarna Polska bowiem pomoże odrzucić poprawki opozycji. A prezydent, jak wynika z naszych rozmów z politykami PiS i z otoczenia Andrzeja Dudy, może ją skierować do Trybunału Konstytucyjnego - ale dopiero po jej podpisaniu.
Zobacz wideo Ziobryści porzucą PiS? Ast: Nie ma takiego ryzyka. Szanujemy stanowisko Solidarnej Polski

Mówi osoba z Kancelarii Prezydenta: - Andrzej Duda nie stoi tam, gdzie Zbigniew Ziobro. Minister sprawiedliwości nie chce KPO, a prezydent chce bardzo.

Sejm uchwala, ale to nie koniec

Sejm uchwalił właśnie ustawę o Sądzie Najwyższym. Najmocniej parł do tego obóz premiera Mateusza Morawieckiego, dla którego uruchomienie pieniędzy z UE na KPO to prosty sprawdzian jego skuteczności.

Co ciekawe PiS uchwaliło ją w formie niemal niezmienionej względem projektu, choć Jarosław Kaczyński osobiście przekonywał w grudniu, że taka forma ustawy może być "skrajnie destrukcyjna, nie tylko dla sądownictwa, lecz także dla całego aparatu państwowego". Prezes PiS zapowiadał "doprecyzowanie" ustawy, ale niczego takiego posłowie nie zrobili. Stąd wniosek, że prezes PiS godzi się na ryzyko "skrajnej destrukcji", by odblokować 36 mld euro na KPO i ocalić szanse na trzecią kadencję.

Opozycja nie torpeduje

Opozycja - choć z wyjątkami - nie torpedowała uchwalania tej ustawy. Ba, to szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk najgłośniej mówił, że KO jest gotowa ją nawet poprzeć (ostatecznie KO się wstrzymała od głosu), skoro Morawiecki daje głowę za odblokowanie w ten sposób miliardów euro.

Morawiecki szantażował publicznie opozycję: kto będzie blokował ustawę, będzie zdrajcą blokującym pieniądze. Szantaż to dość ordynarny, ale faktem jest, że z taką narracją trzeba by się zmierzyć potem w kampanii wyborczej i byłoby to kłopotliwe. Ponadto sama ustawa o SN jest kapitulacją wobec Unii.

Jeszcze będzie ciekawie

Uchwalenie przez sam Sejm tej ustawy to jeszcze nie koniec jej drogi. Ciekawie dopiero będzie.

Teraz ustawa trafia do Senatu. Tam większość ma opozycja, która może nanieść na nią masę swoich poprawek, które dla PiS są nie do zaakceptowania. Senat może tę ustawę po prostu przeorać.

Ustawa wróci następnie do Sejmu. I tu jest bardzo ważna rzecz: do odrzucenia poprawek PiS będzie potrzebowało większości bezwzględnej (więcej głosów "za" niż wszystkich innych), a nie zwyklej (najwięcej "za") jak przy uchwalaniu ustawy dziś. PiS wtedy będzie pod ścianą.

A kto może wybawić PiS z opresji i przywrócić ustawie kształt, jakiego chciała Nowogrodzka? Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry. Ale cena tej pomocy od Ziobry może być bardzo wysoka. To paradoks, bo przecież ziobryści są przeciwko tej ustawie, ale poprawki będą - w ocenie Ziobry - jeszcze większą uległością wobec Brukseli, więc dla Solidarnej Polski naturalne powinna być odrzucanie poprawek opozycji.

Zatem w krytycznym momencie PiS prawdopodobnie będzie już mogło liczyć na głosy Solidarnej Polski. Ale Nowogrodzka musi jednocześnie spacyfikować niewielki, ale istotny, buntem w szeregach posłów samego PiS - kilku z nich bowiem (w tym Antoni Macierewicz i Bartłomiej Wróblewski) celowo nie wzięło udziału w głosowaniu nad ustawą.

Okazja do targów

PiS pod ścianą to doskonała okazja, by Solidarna Polska coś od PiS-u wytargowała. A jest co. Wszyscy mają przecież już na uwadze perspektywę wyborów i układanie list wyborczych, ponadto prawie rok rządów to jeszcze sporo, więc można zawalczyć o rozbudowę wpływów na ten czas.

Solidarna Polska i PiS chcą startować razem. Chcą - tak. W listopadzie ujawniliśmy w Gazeta.pl, że w rozmowach liderów PiS i SP obie strony jasno potwierdzały wolę wspólnego startu - mimo wszystkich różnic. A czy będą? Kalkulacja obu stron jest prosta - jeśli chcą utrzymać się u władzy na trzecią kadencję, to muszą startować razem. Aby perspektywa utrzymania władzy była realna, to sondaże PiS na parę miesięcy przed wyborami muszą być powyżej 30 proc. Jeśli PiS wyraźnie zanurkuje poniżej 30 proc., to wtedy ziobryści mogą zejść z tonącego okrętu, a i Kaczyński będzie wolał mieć w nowym Sejmie lojalną gwardię, a nie wierzgającą Solidarną Polskę. Scenariuszem bazowym dla obu stron jest jednak walka o odzyskiwanie poparcia społecznego i wspólny start w wyborach.

Zresztą PiS nie jest teraz ofensywne wobec Ziobry, a i ziobryści się miarkują. Nawet jeśli Solidarna Polska ustawę o SN krytykuje, to PiS odparowuje, że szanuje spojrzenie ziobrystów. Jakieś demonstracje sprzeciwu SP oczywiście są możliwe, ale wyjście z rządu - patrząc chłodno - jest jednak bardzo mało prawdopodobne.

Uchwalenie niemożliwe?

W mediach nie brak publikacji, że nikt w PiS nie wierzy w tę ustawę; że jej uchwalenie było wręcz niemożliwe; a w odblokowanie euro na KPO w obozie PiS to już rzekomo nikt nie wierzy. To nieprawda. Przekonanie w obozie, że ustawa zostanie finalnie uchwalona w wersji bliskiej PiS-owi, jest spore.

Obóz skupiony wokół Morawieckiego obawy wiązał głównie z prezydentem Andrzejem Dudą, który miesiąc temu walną pięścią w stół, gdy przeczytał projekt ustawy o SN. Prezydent wystąpił wtedy z ostrym - momentami wręcz emocjonalnym - oświadczeniem, że projektu nie znał i będzie go bardzo wnikliwie  analizował wedle wskazanych przez siebie kryteriów: konstytucyjności, szanowania jego prerogatyw prezydenta i pewności obiegu prawnego w kraju, stabilności sędziów. Brzmiało to jak groźba weta.

I zasadniczo ludzie premiera skupiali się potem na przekonywaniu Andrzeja Dudy do tego, by nie blokował ustawy.

Duda miał prawo do wściekłości, bo PiS zwyczajnie go zlekceważyło. Ponadto to sam Duda chciał być ojcem pieniędzy na KPO, a jednak nim nie został. Narracja prezydenta z czasem jednak ewoluowała. Prezydent najpierw zrzucał winę na Brukselę, która miała go oszukać. Potem zaczął wskazywać na winę PiS i Solidarnej Polski. PiS, w ocenie prezydenta, było winne temu, że zmarnowało sprzyjający Polsce czas, bo powinno szybko uchwalić prezydencką ustawę złożoną jeszcze w lutym 2022 r. Tymczasem PiS długo się wadziło z Solidarną Polską i jeszcze wprowadziło do jego ustawy poprawki ziobrystów. Poprawki SP według Dudy (choć sam początkowo nie widział w nich problemu) dostarczyły pretekstu Brukseli, by jego ustawę uznać za niewystarczającą do odblokowania pieniędzy. Ustawa Dudy okazała się niczego nie załatwiać - prezydent zamiast sukcesu, został wręcz ośmieszony. Duda czuł się oszukany przez Brukselę. Wprost potem mówił, że Komisja Europejska go oszukała, a eurokraci prowadzą brutalną walkę z prawicowymi władzami w Polsce.

PiS by odblokować pieniądze na KPO de facto teraz wyrzuca do kosza tamtą ustawę Dudy i uchwala własną ustawę o SN.

PiS naprawiało swój błąd

PiS, jak wspomnieliśmy, zlekceważyło prezydenta, a potem chcąc naprawić błąd w relacjach z głową państwa do Pałacu Prezydenckiego pielgrzymowali zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i pan minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel Sęk. A minister rozwoju Waldemar Buda kajał się i przepraszał prezydenta. Podobnie rzecznik rządu mówił o przeprosinach.

PiS-owi zależy w tym momencie na dobrej relacji z prezydentem, bo nie chce, aby Duda zablokował ustawę o SN, gdy już trafi ona na jego biurko. A to może się stać jeszcze w styczniu.

Andrzej Duda ustawy o SN nie zablokuje

Wedle informacji Gazeta.pl, Andrzej Duda nie ma intencji, by wetować tę ustawę. Prezydent wyrzucający do kosza ustawę mającą - nawet jeśli to tylko zapewnienia premiera - odblokować górę pieniędzy w imię mglistych z perspektywy szeregowego wyborcy powodów byłoby niezrozumiałe.

Obóz premiera forsując ustawę liczył na to, że Andrzej Duda - jeśli już nie będzie chciał po prostu podpisać - wyśle ją właśnie do TK, a nie zawetuje.

Z wielu naszych rozmów z politykami PiS i z otoczenia prezydenta wynika, że Andrzej Duda ustawę podpisze, a potem skieruje do Trybunału Konstytucyjnego choć część jej zapisów. A co to oznacza? Że ustawa normalnie wchodzi w życie, a TK kiedyś - albo i nigdy - zajmie się wnioskiem prezydenta. Niemniej prezydent będzie mógł wystąpić przy tej okazji jednocześnie i jako polityk, który chce odblokować miliardy euro, i jako prezydent stojący na straży konstytucji.

Tu ważne zastrzeżenie. Otóż prezydent ma też drugą opcję z TK: wysłać ustawę do Trybunału w trybie prewencyjnym. Wtedy ustawa nie wchodzi w życie, ale gdy TK uzna ją za konstytucyjną, to prezydent już musi ją podpisać. Taka opcja wydawała się też możliwa, choć byłaby dla PiS i samego prezydenta bardziej ryzykowna, a na pewno dłuższa. W TK trwa bowiem bunt większości sędziów (co najmniej ośmiu z 15, więcej na ten temat kulisów tego buntu przeczytasz TUTAJ), którzy nie uznają już Julii Przyłębskiej za prezeskę TK. W trybie prewencyjnym TK musiałby orzekać w składzie pełnym (aż 11 sędziów z 15), a taka liczba członków TK gotowych orzekać mogłaby się nawet nie znaleźć w sparaliżowanym i skłóconym TK.

Zatem jeśli Andrzej Duda wysłałby ustawę do TK przed podpisem, to takie wniosek mogłaby nawet przez Trybunał nie zostać rozpatrzony. Ustawa zatem by zgniła, a nie weszła w życie. Duda de facto byłby grabarzem nadziei na miliardy euro z UE.

Ustawa ma duże szansę wejść w życie w wersji PiS

Perspektywa wejścia w życie ustawy o Sądzie Najwyższym i to w wersji oczekiwanej przez PiS jest bardzo realna. I raczej szybka. PiS do tego prze, a Morawiecki do takiej linii przekonał Kaczyńskiego. Nawet jeśli są w szeregach tej partii - a przecież są - głosy sprzeciwu wobec kapitulacji przed UE.

Kaczyński i Morawiecki jeszcze przed wyborami jesienią 2023 potrzebują przelewu pierwszych miliardów euro z UE na polskie KPO. Inaczej opozycja będzie miała wymarzoną, a co więcej, doskonale uzasadnioną narrację o Polexicie. A takiego oręża PiS nie chce nikomu dać.

Paradoks tej historii może być taki, że ustawa, która nie ma poparcia większości w Sejmie (za było 203 na 460 posłów), przy spodziewanym sprzeciwie Senatu, krytycyzmie prezydenta i prezesa PiS wejdzie w życie. To byłby dowód skuteczności Mateusza Morawieckiego. A czy mówił prawdę, że Bruksela odblokuje pieniądze dzięki tej ustawie, sprawdzimy patrząc na przychodzące z UE przelewy.

Więcej o: