Były premier i były szef Rady Europejskiej, obecnie lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk jest objęty ochroną Służby Ochrony Państwa od grudnia. Decyzję w tej sprawie wydał szef MSWiA Mariusz Kamiński.
"Każdego tygodnia w listach i mediach społecznościowych znajduję groźby pod adresem moich bliskich i wyroki śmierci oraz zapowiedzi zamachu na mnie" - przekazał w ubiegłym miesiącu na Twitterze Donald Tusk.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
"W grudniu policja poinformowała mnie, że zagrożenie zamachem jest realne i konkretne jak nigdy przedtem. Stąd wniosek o ochronę" - dodał.
Jak podaje Newsweek.pl, objęcie byłego premiera ochroną może mieć związek z wydarzeniami z początku 2019 r. Krótko po tym, jak doszło do ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, ktoś zadzwonił po numer 112 i stwierdził, że "zginął Adamowicz, teraz zginie Tusk".
Rozmówca został namierzony, okazał się nim 49-letni Marcin L. Kilka miesięcy później - w maju 2019 r. - został skazany przez Sąd Rejonowy Gdańsk Południe za grożenie Donaldowi Tuskowi pozbawieniem życia. Tłumaczył, że chciał zabić przewodniczącego PO, bo ten "jest Niemcem".
Mężczyzna trafił do więzienia na pięć miesięcy, a do maja przyszłego roku ma sądowy zakaz zbliżania się do Tuska na odległość mniejszą niż 150 metrów.
- Pewnie śledząc go, [funkcjonariusze policji - red.] zauważyli, że jednak przekracza ten zakaz, a jest z Trójmiasta, więc istnieje realne zagrożenie, że tym razem zrealizuje swój zamiar i dopuści się zamachu na Tuska. Dlatego funkcjonariusze sami zgłosili się do Donalda z informacją o tym, że jego bezpieczeństwo jest poważnie zagrożone - mówi w rozmowie z "Newsweekiem" bliski współpracownik lidera PO.
Poza tym, do Donalda Tuska i siedziby Platformy Obywatelskiej każdego miesiąca trafia kilkadziesiąt anonimowych wiadomości zawierających groźby.