Mateusz Morawiecki zorganizował w poniedziałek konferencję prasową, na której mówił o osiągnięciach polityki społecznej PiS, szczególnie dla seniorów. Razem z nim wystąpili także wiceprezes PiS - Joachim Brudziński i ministerka Marlena Marląg.
W sekcji przeznaczonej na pytania dziennikarka TVN24 zapytała Joachima Brudzińskiego o jego kampanię i reportaż stacji na temat. - Czy pan nie widzi nic niestosownego w tym mechanizmie? - pytała.
Przypomnijmy, że ponad 80 procent pieniędzy przeznaczonych na kampanię Joachima Brudzińskiego pochodziło z darowizn od osób zatrudnionych w państwowych spółkach - ustalili dziennikarze TVN24 Grzegorz Łakomski i Dariusz Kubik.
- Dziękuję za to pytanie, bo będzie okazja, żeby wybrzmiało to, co w materiale pani kolegów się nie pojawiło. Wtedy stwierdziłem, że jaka stacja, taka afera. Na pytanie pani kolegów odpowiadałem w Strasburgu, odpowiedziałem na wszystkie pytania - mówił Brudziński. Wymienił też znane sobie sposoby finansowania kampanii w PO, np. "na kanapki" i "reklamówki z Biedronki".
Tłumaczył, że dziennikarze mieli celowo nagrywać jego plecy, kiedy od nich odchodził i było to jedyne ujęcie wykorzystane w materiale. Polityk stwierdził, że to mechanizm "rodem z podręcznika chodnikowego akwizytora". Dodał, że są to środki dla partii, na które "Joachim Brudziński nie ma wpływu i których nie dostaje on, a Fundusz Wyborczy".
Brudziński ocenił również, że materiały TVN-u miały stygmatyzować osoby wpłacające na kampanie. - Jestem dumny, że dzięki tej kampanii PiS wybory wygrało, jestem dumny, że tyle środków transparentnie, zgodnie z prawem na Fundusz Wyborczy legalnie działającej partii wpłynęło. I mało tego, jak będzie tylko taka możliwość, to będę zwracać się do wszystkich, żeby legalnie, w sposób transparentny - nie "na kanapki", nie na mieszkanie teściowej, pasierba, nie na reklamówkę z Biedronki czy reklamówkę z berlińskich fundacji - tylko transparentnie takie środki płynęły, bo na tym polega demokracja. I żaden kabotyński materiał, żaden dźwięk czy atmosfera grozy w waszych materiałach mnie nie zmusi do tego, żeby wycofać się z tego, co jest dla mnie zaszczytem, a mianowicie budowy silnej partii politycznej, partii Prawo i Sprawiedliwość - stwierdził.
Dziennikarka dopytywała, czy na pewno ten mechanizm nie jest niestosowny. Wiceprezes PiS przekonywał, że jest to legalne i transparentne działanie. - Jeżeli Polacy uznają, że to niestosowne to przekonam się o tym przy urnie wyborczej - dodał.
Reporterka próbowała dopytać o darowizny od osób zatrudnionych w państwowych spółkach, ale prowadzący spotkanie przerwał jej wypowiedź. - Pani może być niezadowolona z odpowiedzi, ale musi ją pani uszanować, najlepiej, gdyby pani chociaż fragment zamieściła w materiale - odpowiedział Piotr Muller, rzecznik rządu.
Druga dziennikarka TVN-u pytała z kolei o sprzedaż części Lotosu. Morawiecki odpowiadał o tym, że 10 lat temu rząd Donalda Tuska chciał sprzedać cały Lotos i nie wykluczał sprzedaży go Rosjanom. - Panie premierze, ja tylko dopowiem - Donald Tusk chciał, ale nie sprzedał, a pan sprzedał 30 proc. udziału Saudi Aramco i rozumiem, że pan teraz potwierdza, że było ryzyko możliwości odsprzedaży? - dopytywała dziennikarka.
Morawiecki na to dziękował za "pociągnięcie tematu Donalda Tuska". - Jeżeli rządzący zakładają możliwość sprzedaży całego Lotosu Rosjanom albo w roku 2012 chciał podpisać umowę z Gazpromem na 25 lat do 2037 roku, ale został powstrzymany, to czy my mamy przymknąć na to oko? Czy mamy uznać, że tamta polityka, która uznawała Nord Stream 2 za projekt biznesowy (...), że to jest wszystko w porządku? No otóż nie, droga pani z TVN-u, trzeba o tym przypominać - oburzał się premier.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
- 10 lat temu koalicja PO-PSL wystawiła wyrok dla wszystkich polskich pracowników i podniosła wiek emerytalny dla kobiet z 60 do 67 lat, a dla mężczyzn z 65 do 67 lat. Bezrobocie za rządów Donalda Tuska wynosiło około 14 proc., a stawka godzinowa kilka złotych - mówił premier Mateusz Morawiecki na pierwszej w tym roku konferencji prasowej. - Dostaję listy, maile, że ta stawka godzinowa wynosiła mniej - trzy, cztery złote za godzinę - dodał. Jak zaznaczył, była to wielka manipulacja "Tuska i PO".
Szef rządu podkreślał, że "politycy PO przed wyborami zapowiadali, że nie podniosą wieku emerytalnego, a zrobili to". - Niektórzy mówią, że wybór PO to jak wybór kota w worku. Jest dużo gorzej. Oni dziś milczą, a jutro z powrotem podniosą wiek emerytalny. Dziś udają wrażliwych, a jutro zabiorą 500 plus i 13. emeryturę - przekonywał.
Morawiecki podkreślał, że jego rząd gwarantuje wypłacanie 13 i 14 emerytury, waloryzację emerytur, a także tzw. emeryturę matczyną, bez podatku do 2500 zł miesięcznie. - Niech sobie to wszystko emeryci przypomną - apelował.
Premier zaznaczył, że Prawo i Sprawiedliwość jest gwarantem stabilnej polityki społecznej. - Staramy się zrealizować wszystko, co zapowiadamy i realizujemy to dlatego, że udało nam się uszczelnić system finansowy, zbudować zasób finansowy, który przeznaczamy dla seniorów, którzy pracowali całe życie - podsumował.
Następnie głos zabrał Joachim Brudziński. - Prezes PiS Jarosław Kaczyński znów wysyła nas w Polskę. Od jutra Prawo i Sprawiedliwości rozpoczyna spotkania z Polakami. My nie boimy się Donalda Tuska ani Szymona Hołowni. My myślimy tylko o Polakach - mówił wiceprezes partii.