"Aborcja to zabójstwo" to projekt ustawy autorstwa Fundacji Życie i Rodzina Kai Godek, który przewiduje karę więzienia za m.in. informowanie o możliwości przerwania ciąży w kraju i za granicą.
Przede wszystkim, trzeba podkreślić, że nie jest to projekt PiS, tylko inicjatywa obywatelska. Mogę powiedzieć tyle, że rząd nie poprze żadnego projektu, który by dalej zaostrzał kwestie związane z prawem aborcyjnym. Te rozwiązania, które obowiązują w tej chwili, są wystarczającą ochroną. Poparcia rządu dla projektów zaostrzających nie będzie
- oświadczył w czwartek rzecznik rządu Piotr Müller. Deklarację złożył w wywiadzie udzielonym Polsat News.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Rzecznik rządu zapewnił, że w kwestiach związanych ze "sprawami wolności sumienia" w klubie parlamentarnym PiS obowiązuje wolność decyzji i nie ma dyscypliny. Dodał, że sam będzie głosował przeciw projektowi.
Spodziewam się, że ten projekt nie uzyska odpowiedniego poparcia. Druga rzecz - w tej sprawie rząd wypowiada się negatywnie
- zapewnił Piotr Müller.
Obywatelski projekt ustawy zainicjowany przez Fundację Życie i Rodzina, której przewodniczy Kaja Godek to nowelizacja ustawy z 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Jak podkreślają organizacje broniące kobiet, prawo utrudniłyby pomoc potrzebującym wsparcia w trudnych sytuacjach.
W dokumencie są przepisy, które zakazują "publicznego propagowania jakichkolwiek działań dotyczących możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami" oraz "publicznego nawoływania do przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami" i "publicznego informowania o możliwości przerwania ciąży na terenie kraju i poza jego granicami" (z wyjątkiem sytuacji, gdy zagrożone jest życie lub zdrowie kobiety i gdy ciąża jest wynikiem gwałtu). Wśród propozycji są też kary za "produkowanie, utrwalanie, sprowadzanie, nabywanie, przechowywanie, posiadanie, prezentowanie, przewożenie lub przesyłanie druku, nagrań lub innych przedmiotów, lub nośników danych" zawierających powyższe treści. Za te czyny groziłaby kara do dwóch lat pozbawienia wolności.
Z kolei za nakłanianie kobiety do przerwania ciąży groziłoby do trzech lat więzienia, a jeśli dziecko miałoby już zdolność do samodzielnego życia poza organizmem kobiety - do ośmiu lat. Jeśli kobieta zmarłaby, sprawcy groziłoby nawet 12 lat więzienia.
Martyna Faustyna Zachorska, szerzej znana jako Pani od Feminatywów, jest doktorantką UAM w Poznaniu. Na Instagramie zajmuje się przybliżaniem tematyki językowej i genderowej. W udostępnionym w poniedziałek (26 grudnia) poście odniosła się do proponowanych przepisów. Jak zauważa, są wymierzone przede wszystkim w działalność organizacji, które oferują pomoc w aborcji.
"Czy jednak w dobie internetu można prawnie zakazać 'publicznego informowania' o czymkolwiek, co jest legalne w jakimkolwiek kraju świata? Mam wątpliwości…" - zaczyna wpis. "Za 'publiczne informowanie’ można uznać post na Facebooku, w którym Polka mieszkająca w Anglii pisze o możliwości przerywania ciąży w tym kraju. Za 'publiczne informowanie’ można uznać wywiad z polskim ginekologiem, pracującym w Niemczech, który opowiada o realiach pracy tam (w tym legalności aborcji)" - czytamy.
"Moim zdaniem ustawa nie ma szans na wejście w życie. Jest bardzo podobna do poprzedniego projektu fundacji pt. 'Stop LGBT', który miał m.in. zakazać Marszów Równości. Tak samo, jak nie można zakazać 'propagowania orientacji seksualnych innych niż heteroseksualizm’, tak nie można zakazać informowania o możliwości przerwania ciąży za granicą. Nie w dobie internetu i otwartych granic" - podsumowuje.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>