Andrzej Duda uderzył pięścią w stół, gdy Morawiecki położył projekt ustawy [KULISY]

Jacek Gądek
Prezydent Andrzej Duda uderzył pięścią w stół, na którym premier Mateusz Morawiecki położył projekt ustawy mający - wedle ustaleń rządu z Komisją Europejską - odblokować 35 mld euro na KPO. - Mateusz Morawiecki przywozi z Brukseli gotową ustawę wynegocjowaną z komisarzami UE i jeszcze mówi, że trzeba ją uchwalić bez żadnych poprawek. Tak nie może być - tłumaczy Gazeta.pl jeden ze współpracowników prezydenta.
Zobacz wideo Janusz Kowalski pisał "veto albo śmierć". Cymański: Nie podzielam takich ostrych słów

Minionej nocy posłowie Prawa i Sprawiedliwości wnieśli projekt ustawy o Sądzie Najwyższym. To oczywiście nie ich projekt, ale akt napisany w wyniku negocjacji rządu PiS z Komisją Europejską. Wedle zapewnień m.in. premiera jego uchwalenie ma odblokować miliardy euro na KPO - taką gwarancję szef rządu miał uzyskać w Brukseli i zakomunikować podczas spotkania wszystkich sił politycznych u marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Ale, mówił premier, najlepiej, aby uchwalono go bez poprawek.

Prezydent nie uczestniczył przy pisaniu projektu - dziś Duda podkreślał to wyraźnie. Podobnie też nie uczestniczył - i był nimi zaskoczony - w negocjowaniu "kamieni milowych" z KPO.

- Prezydent musiał uderzyć pięścią w stół i powiedzieć, że trzeba się zachowywać poważnie - mówi Gazeta.pl jeden ze współpracowników prezydenta.

Głowa państwa ma bowiem pretensje do rządu PiS, ale też do Komisji Europejskiej. Obu stron, które - wedle zapewnień głównego negocjatora, czyli ministra ds. europejskich Szymona Szynkowskiego vel Sęka i samego premiera - porozumiały się co do tego, jak Polska ma wypełnić sądowe "kamienie milowe". A dotyczą one systemu dyscyplinarnego sędziów i tzw. testu bezstronności sędziego. Tym układem jest właśnie wspomniany projekt ustawy, który posłowie PiS złożyli w Sejmie. Projekt ten de facto zmienia obowiązującą prezydencką ustawę, która już wcześniej miała odblokować euro na KPO.

Projektem PiS miał się już na trwającym posiedzeniu zająć Sejm, ale nagle zdjęto go po oświadczeniu Andrzeja Dudy. Prezydent radzi bowiem "spokojnie i konstruktywnie pracować" w Sejmie nad tą ustawą. PiS tymczasem chciało uruchomić legislacyjny ekspres i bez poprawek uchwalić ustawę.

- Mateusz Morawiecki przywozi z Brukseli gotową ustawę wynegocjowaną z komisarzami UE i jeszcze mówi, że trzeba ją uchwalić bez żadnych poprawek. Tak nie może być - tłumaczy Gazeta.pl jeden ze współpracowników prezydenta.

Stąd to mocne oświadczenie Dudy dla mediów. Prezydent mówił w nim, że "wszystkim zależy na tym, aby pieniądze z KPO jak najszybciej do Polski trafiły". Potem już mówił twardo, że ustawę, gdy trafi już na jego biurko, będzie oceniał pod kątem zgodności zmian z konstytucją i z "uwzględnieniem suwerennego prawa Polski do kształtowania wymiaru sprawiedliwości w sposób jaki my jako Polacy i demokratycznie wybrane władze chcemy to zrobić".

- Będę oceniał zmiany także z punktu widzenia bezpieczeństwa prawnego obywateli, stabilności wydanych orzeczeń - wskazywał. I podkreślał, że w ostatnich latach trzy tysiące osób odebrało nominacje sędziowskie i nikt nie ma prawa uderzać w ich "stabilność zawodową", skoro odebrali nominację od prezydenta.

- Nie pozwolę na to, aby został do polskiego systemu prawnego wprowadzony jakikolwiek akt prawny, który te legitymacje sędziowskie będzie podważał, który te nominacje dokonane przez prezydenta RP będzie pozwalał komukolwiek weryfikować - oświadczył.

Jak zapewniają rozmówcy z Pałacu Prezydenckiego i sam prezydent w swoim oświadczeniu dla mediów, Andrzej Duda chce kompromisu z UE, ale rozumnego i nienarzucanego z Brukseli. - I to jeszcze z dyktatem, że nie można nawet przecinka zmienić w tej ustawie, którą przywiózł Morawiecki - słyszymy od urzędnika z KPRP.

Więcej o: