Mówi polityk PiS bliski Nowogrodzkiej: - Głupio wyszło. Wygląda to tak, że Jacek Kurski załatwił sobie robotę za granicą i daje nogę z tonącego okrętu. Prezes Kaczyński był mocno poirytowany tą sytuacją.
Osoba obozu rządzącego, która Kurskiego dobrze zna: - Kaczyński jest wkurw…? Ale na kogo? Przecież to nie Jacek sprawił, że taki przekaz poszedł w Polskę.
Od początku grudnia Jacek Kurski zajmuje stanowisko Alternate Executive Director szwajcarsko-polskiej konstytuanty w Grupie Banku Światowego w Waszyngtonie (USA).
"Glapiński powinien to wcześniej omówić z Kaczyńskim"
Opisujemy kulisy rozejścia się Jacka Kurskiego z PiS-em i tego, jak Glapiński mu tę pracę załatwił.
Do "Glapy" na Nowogrodzkiej też są żale: nawet nie o to, że wysłał Kurskiego za Ocean, ale o to, że zrobił to zupełnie za plecami Kaczyńskiego.
- Glapiński powinien wcześniej omówić z Kaczyńskim wyjazd Kurskiego. Zdecydowanie - mówi polityk PiS bliski centrali partii. - "Glapa" jaki jest, wszyscy wiemy. To ekscentryczny profesor, jest też zaprzyjaźniony z "Kurą". Skoro uznał, że wyśle Jacka do Banku Światowego, to i tak by to zrobił, ale powinien wcześniej o tym nam powiedzieć - dodaje polityk PiS z otoczenia prezesa partii.
Na Nowogrodzkiej pojawiły się wręcz wątpliwości, czy Glapiński pozostaje lojalny wobec PiS. Kaczyński stawia bowiem na Mateusza Morawieckiego, czego dowodem jest porozumienie z Komisją Europejską ws. KPO, do czego bardzo mocno dążył szef rządu. "Glapa" tymczasem grał razem z Kurskim - śmiertelnym wrogiem Morawieckiego.
Rozmówca z obozu rządzącego: - Kaczyński myśli, że jest właścicielem ludzi. Jednak akurat do Glapińskiego tak podchodzić nie może. Do Kurskiego też nie. Kurski uważa, że nawet jeśli irytował niektórych statusem księcia odrębnego księstwa TVP, to tyle razy wyciągał PiS z czarnej dupy i wygrywał dla Kaczyńskiego wybory, że już nie pozwoli się tak traktować.
Kaczyński dowiedział się z mediów
Finalnie ani Kurski, ani Glapiński nic nie pisnęli Kaczyńskiemu. O tym, że Jacek Kurski wyjeżdża do USA do nowej pracy w Banku Światowym, prezes PiS dowiedział się więc z mediów, gdy te zaczęły cytować komunikat NBP. To sytuacja niespotykana. - Nie wiedzieliśmy. Nawet jeśli nikt nam w to nie wierzy. Informacja dotarła do nas z mediów - słyszymy od polityka PiS bliskiego centrali partii. Przekaz, który poszedł w Polskę był taki: PiS tonie, więc Kurski wyjeżdża, Kaczyński nie panuje nad obozem. Dla PiS samo zło.
Ta niewiedza była jednak na własne życzenie.
Wedle naszych informacji sam Kaczyński na "PKP" (prezydium Komitetu Politycznego PiS, a to ścisłe władze partii) mówił, że Kurski chciał się z nim umówić na rozmowę w cztery oczy na przełomie listopada i grudnia, ale nie miał czasu i był w rozjazdach po partyjnych okręgach. - Kaczyński mówił, że gdyby się widzieli, to by mu pewnie "Kura" powiedział o swoim wyjeździe do pracy w USA - mówi rozmówca z PiS.
Ta niewiedza prezesa PiS trochę go ośmieszyła. Bo gdy Kurski już był formalnie zatrudniony i na 5 grudnia poleciał już do USA do Banku Światowego, to Jarosław Kaczyński udzielał wywiadu Radiu Wrocław, gdzie był pytany o Kurskiego. Mówił wciąż o odrzuconych propozycjach rządowych dla Kurskiego - nic jeszcze nie wiedział, że to już tylko historia, a Kurski jest w USA w nowej pracy.
Od czasu, gdy gruchnęła informacja o wyjeździe Kurskiego, on i prezes PiS nawet się nie widzieli - przekonuje otoczenie Kaczyńskiego. Kurski czeka na audiencję u prezesa. A prezesowi się nie spieszy.
Historia tej katastrofy jest jednak dłuższa. Zacznijmy od początku.
Nagłe odwołanie
5 września prezes TVP Jacek Kurski został niespodziewanie - decyzją Rady Mediów Narodowych - odwołany ze stanowiska. Była to oczywiście wola Kaczyńskiego. Co prawda Kurski sam chciał rezygnować, ale - to ważne - dopiero na krótko przed wyborami 2023 r. i startować do Sejmu.
Fundamentalny powód dymisji był taki, że dwie sprzeczne linie - Kurskiego i Morawieckiego - musiały się w końcu zderzyć, a Kaczyński wybrał tę premiera. "Kura" musiał więc z TVP się pożegnać.
Prezes PiS po powrocie z sierpniowego urlopu przeciął ten konflikt i Kurskiego usunął z TVP - właśnie 5 września. Irytację prezesa PiS budziło to, że Kurski na antenach TVP promował polityków Solidarnej Polski, lansował siebie, a Mateusza Morawieckiego i jego ludzi zwalczał. Co prawda Onet i "Gazeta Wyborcza" pisały, że przyczyną dymisji była interwencja Janiny Goss (zaufanej działaczki PiS z Łodzi) u Kaczyńskiego z powodu dymisji dyrektora TVP3 Łódź Błażeja Kronica i taśma z Kurskim, na której były już prezes PiS miał mówić, że nikt - nawet Kaczyński - go nie odwiedzie od zmiany dyrektora TVP3 Łódź. Jednak mało istotny dyrektor lokalnego oddziału TVP to nie jest powód realny, a zgrabny pretekst. Nasz rozmówca z Nowogrodzkiej mówił wprost: - Spór Kurskiego z Morawieckim był już dysfunkcjonalny dla całego obozu. Skoro Kaczyński podejmuje decyzję, że to premier jest twarzą naszej kampanii, to nie można tej twarzy wycinać.
Dla Morawieckiego Kurski jest po prostu wrogiem, śmiertelnym, zwalczającym go na antenach TVP i antyunijnym radykałem. Dla Kurskiego Morawiecki jest z kolei upudrowanym w barwy PiS człowiekiem Donalda Tuska i największym obciążeniem dla prawicy. Współpracować na dłuższą metę by nie mogli.
Żale "Kury" do Kaczyńskiego
Do dziś, jak mówią nam ludzie znający Kurskiego, ma on do Kaczyńskiego żal. - Nawet mu nie powiedzieli, za co został zdymisjonowany - mówi nasze źródło w otoczeniu "Kury". Nie licząc tego, że podpadł Janinie Goss, o czym więcej poniżej.
Kurski wyleciał z TVP bez żadnej propozycji innego stanowiska. Chciał zostać ministrem cyfryzacji i nadzorować media publiczne, a potem szykować kampanię parlamentarną. Przekonywał do reaktywacji tego resortu prezesa PiS. Dalej wersje są rozbieżne. Pierwsza: że Kaczyński już po kilku dniach się zgodził. Druga: że Kaczyński tylko go utrzymywał w przekonaniu, że fotel w rządzie dostanie.
Prezes PiS realnie trzymał go jednak - bezrobotnego - w poczekalni. Kurski zresztą oczekiwał wiele: nie tylko wejścia do rządu, ale także dymisji premiera Mateusza Morawieckiego - a tego ostatniego Kaczyński spełnić w żadnym razie nie chciał. Dla Kurskiego wygranie wyborów 2023 r. z Morawieckim jako twarzą kampanii - a premiera trudno ukryć przecież - wygrać się nie da. Psioczył też na nowe władze TVP, które według niego niszczą jego dzieło.
"Glapa" przychodzi do Kurskiego z ofertą pracy
"Kura" siedział więc w poczekalni przez wrzesień. W październiku, jak mówi nasze źródło w NBP, po raz pierwszy zgłosił się do niego zaprzyjaźniony prof. Adam Glapiński, prezes Banku, z ofertą pracy w agendzie Banku Światowego w USA.
- Jacek Kurski nie wiedział nawet, że istnieje jakaś Rada Dyrektorów Wykonawczych Banku Światowego - opisuje nam rozmówca z PiS. Kurski łudził się wtedy jeszcze, że dostanie fotel w rządzie.
Posada w BŚ była świetnie płatna, ale w USA, gdzie miałby być na co dzień. "Kura" tymczasem ma rodzinę w Polsce - żonę Joannę Kurską i małe dziecko.
Żona w TVP, ale już pewnie niedługo
Żona Kurskiego, Joanna - jest producentką lajfstajlowego "Pytania na śniadanie". Na Woronicza można usłyszeć, że bardzo chciała tam pracować - gdy jej mąż przestał być prezesem TVP, to po kilku dniach dostała angaż. De facto był to efekt układu Kurskiego z Kaczyńskim, wcielony w życie przez obecnego prezesa TVP Mateusza Matyszkowicza: kiedy "Kura" odchodzi, to jego żona może wrócić do pracy w TVP.
Dziś żona Kurskiego jest jak zakładniczka - nowe władze TVP mogą ją zwolnić, co jest zresztą wielce prawdopodobne. Model zarządzania kultywowany w PiS jest taki, że warto mieć - jak się to określa w żargonie politycznym - na kogoś "trzymanie". Grunt pod zwolnienie Joanny Kurskiej wydaje się być już szykowany, skoro z TVP płynie komunikat o - to cytat z odpowiedzi TVP - "mogącej budzić kontrowersje" decyzji Kurskiej. A chodzi o to, że córka jej i Jacka Kurskiego wystąpiła - m.in. obok dziecka Idy Nowakowskiej, prowadzącej "PnŚ", nieodpłatnie - w spocie akcji "Reklama dzieciom" (Kurska była jego producentką), z emisji której dochód ma trafić na pomoc dzieciom.
Kurski się łudził
Wracając jednak do pierwszej oferty Glapińskiego (z października), by "Kura" wyjechał do USA: Kurski odmówił, bo liczył wciąż, że dostanie tekę w rządzie, a premier z czasem wyleci i nie będzie twarzą kampanii wyborczej w 2023 r., a on weźmie na siebie prowadzeni kampanii PiS w 2023 r.
W październiku Kaczyński nie został ani przez "Glapę", ani przez „Kurę" poinformowany, że były prezes TVP mógłby wyjechać do pracy w USA w Banku Światowym. Potwierdzają to nam ludzie bliscy Nowogrodzkiej.
Były prezes szuka nowej pracy
Kurski siedział wciąż w poczekalni. Aż w listopadzie Kaczyński złożył mu propozycję jak w mordę strzelił: by wszedł do rządu, ale była to oferta ministra bez teki, co oznacza de facto fikcyjne stanowisko. Słowem: upokorzenie. - Jacek byłby wtedy pośmiewiskiem. Bez żadnych kompetencji, ale z limuzyną i sekretariatem - mówi osoba dobrze znająca Kurskiego.
Padła też inna oferta Kaczyńskiego: by Kurski został szefem komisji weryfikacyjnej ds. rosyjskich wpływów w polskiej energetyce. "Kura" odrzucił i ją. Dlaczego? W TVP to jego ludzie zarzucają Platformie Obywatelskiej i personalnie Donaldowi Tuskowi działanie na korzyść Kremla. W komisji weryfikacyjnej "Kura" musiałby to robić osobiście. W TVP z bulteriera stał się treserem sfory bulterierów, którymi szczuje opozycję. Przejmowanie komisji byłoby degradacją do minionej roli. Zresztą komisja ta dopiero musi zostać powołana - najpierw Sejm musi uchwalić ustawę, prezydent ją podpisać, Sejm powołać członków - to może potrwać nawet i parę miesięcy. A, co też istotne, komisja weryfikacyjna ma bronić Morawieckiego, którego "Kura" przecież uważa za "przeciepa" z Platformy, a w kuluarowych rozmowach nazywa Morawieckiego "Jasiem Fasolą polskiej polityki".
Jeden z ważnych polityków PiS: - Jego ambicje polityczne były dużo większe niż to, co realnie można było mu zaproponować.
Kurski wraca do oferty od Glapińskiego
Ostatnie spotkanie Kurskiego z Kaczyńskim zakończyło się zielonym światłem od prezesa PiS, by Kurski szukał sobie sam pracy. A co to oznacza? W praktyce wrócił do wcześniejszej oferty od Glapińskiego.
- Prezes chciał przeczołgać Kurskiego i potrzymać go jeszcze w zamrażarce, żeby skruszał. Jacek zdecydował, że nie może już dłużej dawać się tak czołgać. Nie zgadzał się na linię Morawieckiego, więc znalazł sobie życie poza polityką - mówi zorientowany rozmówca znający "Kurę".
Prezes NBP już dopinał wyjazd do USA
NBP już dopinał wyjazd innej osoby do Banku Światowego. Ale skoro "Kura" - w ostatniej chwili, na przełomie listopada i grudnia - zakomunikował "Glapie", że jednak chciałby tę pracę w Banku Światowym, to prezes NBP skreślił poprzednie nazwisko i wpisał Jacka Kurskiego jako nominata NBP. Kurski na 5 grudnia poleciał już do USA - o czym Nowogrodzka nic nie wiedziała - by uczestniczyć w posiedzeniu konstytuanty BŚ.
Przed wylotem, jak mówi nam jedna z osób z Nowogrodzkiej, Kurski prosił o spotkanie z Kaczyńskim. Pilne. Ale nie pisał wprost, o co chodzi, a jedynie, że podjął ważną decyzję co do swojej przyszłości i chciałby przekazać wieść Kaczyńskiemu. O tym, że osłabła pozycja Kurskiego w centrali PiS świadczy fakt, że musi się umawiać przez współpracowników Kaczyńskiego na rozmowę z nim, a i tak się nie doczekał rychłej audiencji. Na spotkaniach w szerszym gronie jednak bywał - wciąż młotkował wierchuszkę PiS, by zmienić ordynację wyborczą, czyli rozmnożyć okręgi do Sejmu. Prezes PiS jednak nie kupił jego wizji - zmian w ordynacji zatem nie będzie.
Gdy Kurski formalnie, z początkiem grudnia, objął stanowisko w BŚ, to stawało się to już informacją publiczną. NBP i BŚ musiały o tym poinformować. NBP podał to w komunikacie 7 grudnia. Kurski potwierdził na Twitterze i dodał, że "oznacza to rezygnację z części aktywności publicznej czy ambicji politycznych". Od tej pory prezes PiS nie znalazł czasu, by porozmawiać z Kurskim.
Mówi polityk PiS: - Dla Kurskiego to już trochę taka emerytura polityczna.
I śmieje się: - Zasilił szeregi banksterów i może od tej strony podejdzie premiera.