Deal albo śmierć. PiS chce zdążyć przed końcem roku z wyszarpywaniem euro na KPO

Jacek Gądek
Jeszcze w tym tygodniu spotkanie prezydenta Andrzeja Dudy z premierem Mateuszem Morawieckim. Pokazane głowie państwa mogą już być wtedy założenia ustawy wdrażającej porozumienie z UE. W ostatnich dniach roku specjalne posiedzenia Sejmu. Uchwalenie ustawy nawet wbrew Solidarnej Polsce. Tak, jak wynika z naszych rozmów z politykami obozu rządzącego, może wyglądać scenariusz zamykania frontu z Brukselą. To jednak wariant ekspresowy, który może mieć poślizg do początku nowego roku.
Zobacz wideo Bielan: Solidarna Polska jest mniejszością w koalicji i w końcu będzie musiała się dopasować

Mówi ważny polityk PiS: - Ziobryści wierzgają, wierzgają. Już tak siedem lat radzimy sobie z tym ich wierzganiem.

I zaraz dodaje szyderczo: - Kiedyś krzyczeli „weto albo śmierć". Teraz mogą to sobie trzy razy zrobić. Ale co z tego, że sobie głośno pokrzyczą? Tylko zdezawuują znaczenie słów „weto" i „śmierć".

Centrala PiS i premier chcą żyć, a to ocalenie życie definiują tak: bez odblokowania pieniędzy na KPO będzie zapaść budżetu państwa, a więc i klęska w wyborach parlamentarnych, zatem euro na KPO trzeba odblokować i basta. Znamienne, że Morawiecki mówi w nowym wywiadzie w „Sieciach", że „dobra wola po naszej stronie [rządu PiS - red.] jest tak widoczna, że wprowadzamy ich [KE - red.] tym w zakłopotanie". Sam premier walczy też o swoje polityczne życie - w końcu miał być przede wszystkim skuteczny na polu europejskim, a to czy euro na KPO popłyną czy nie jest najprostszym wyznacznikiem tej skuteczności.

Morawiecki na nieoficjalnych spotkaniach mówi, że bez KPO budżet się rozleci Morawiecki na nieoficjalnych spotkaniach mówi, że bez KPO budżet się rozleci

Nowogrodzka obrała kurs na ekspresowe porozumienie z Komisją Europejską. Musi się to dokonać w drodze nowelizacji ustaw o Sądzie Najwyższym i „kagańcowej". Premier i prezes PiS mówią o zapisach noweli w sposób taki, że będą to zapisy trzeciorzędne, drobnostki. Komisja Europejska może na PiS wymusić bardzo daleko idące ustępstwa, bo polski rząd jest pod ścianą - niemal wprost mówi to Jarosław Kaczyński wskazując na kryzys i rosnące koszty obsługi długu.

Rzecznik rządu Piotr Müller tonuje nastroje. Jego słowa wpisują się w trend, jaki narzuca obóz Morawieckiego: bagatelizowanie zmian koniecznych do odblokowania 36 mld euro z UE. - Wręcz obniżam oczekiwanie co do szybkiego zakończenia tej dyskusji [z KE - red.] - mówił na konferencji prasowej. I zrzucał winę za ewentualny poślizg uchwalania ustawy mającej odmrozić euro na to, że „trochę brakuje dobrej woli ze strony KE".

Za rozmowy z Komisją Europejską odpowiada minister ds. europejskich Szymon Szynkowski vel. Sęk. Nowogrodzka daje zielone światło dopinaniu dealu z Brukselą. Ciężar szukania porozumienia i pisanie projektu ustawy spada na kancelarię premiera.

Prezydent nie chce się angażować w inicjowanie jakichkolwiek działań, bo czuje się oszukany przez Brukselę - już bowiem, wedle Pałacu Prezydenckiego, ustawa Andrzeja Dudy zgłoszona w lutym miała odblokowywać euro na KPO, ale tak się ostatecznie nie stało. Projekt prezydentowi pokazać ma Morawiecki. Jak słyszymy w obozie rządzącym, założenia mogą zostać zaprezentowane głowie państwa nawet w tym tygodniu.

Projekt może wejść pod obrady Sejmu jeszcze w tym roku. W kuluarach bardzo często mówi się, że możliwe jest specjalne posiedzenie w ostatnich dniach tego roku - na nim gwoździem harmonogramu miałby być projekt noweli ustaw sądowych.

- Nie takie rzeczy się robiło. W pół dnia pisało się już projekty ustaw - mówi polityk obozu rządzącego. A inne uchwalano w jeden dzień.

Pałac Prezydencki wolałby znać projekt zawczasu. PiS nie szuka zwady z głową państwa i z głową państwa się konsultuje. Andrzej Duda jest w o tyle niekomfortowej sytuacji, że projekt ustawy ma de facto zmieniać ustawę Andrzeja Dudy o Sądzie Najwyższym. Jednocześnie w razie dealu PiS i KE odmowa podpisu przez prezydenta byłaby niezrozumiała, skoro prezydentowi tak bardzo zależało na odblokowaniu pieniędzy na KPO.

PiS-owi wystarczy spięcie z Solidarną Polską. - Jest podwórko wewnętrzne i zewnętrzne. Na obu trzeba pilnować sytuacji - mówi polityk PiS z Nowogrodzkiej.

Zewnętrzne to oczywiście rozmowy z Komisją Europejską. Właśnie, czym ekipa PiS bardzo się chwali, udało się rządowi z Brukselą dopiąć 350-stronicowy dokument stanowiący precyzyjnie, jaką dokumentację Polska będzie musiała przedstawić we wnioskach o płatności na KPO.

Na sprzeciw Solidarnej Polski wobec ulegania Komisji Europejskiej centrala PiS macha ręką. Politycy SP - Zbigniew Ziobro, Patryk Jaki czy też Jacek Ozdoba - tymczasem mocno biją w premiera. Minister sprawiedliwości wprost przyznał w „Sieciach", że od Morawickiego gorszy jest już tylko Donald Tusk i to ryzyko dojścia do władzy przez PO trzyma Zjednoczoną Prawicę w kupie. Ziobro w wywiadzie tym wyłożył stanowisko Solidarnej Polski, a w zasadzie protokół rozbieżności z Morawieckim.

Z kolei premier w aktualnym wydaniu prorządowego tygodnika odgryza się sierdzeniami, że ziobryści to „turboradykałowie", którzy doprowadzili sądownictwo do zapaści.

Bez względu na tę publiczną wymianę ciosów Solidarna Polska chce iść z PiS na jednej liście w wyborach 2023 r. Podobnie też Nowogrodzka i osobiście prezes Jarosław Kaczyński chcą wciągnąć SP na swoje listy. Przy czym Kaczyński - mając traumę z 2019 r, kiedy to Ziobro zdobył aż 19 szabel do Sejmie - chciałby zminimalizować liczbę mandatów dla SP.

Wspólny start w 2023 r. wcale nie jest uzależniony od sprawy KPO, ale od sondaży PiS. - Jeśli PiS zanurkuje głęboko poniżej 30 proc., to pewnie pójdziemy osobno, a jeśli będzie mieć ok. 35 proc., to wtedy najlepiej dla PiS i SP będzie iść razem - mówi ważny polityk obozu rządzącego.

Więcej o: