W programie Poranna Rozmowa Gazeta.pl prof. Zbigniew Ćwiąkalski wypowiedział się m.in. na temat przepisu mówiącego, że pijany kierowca, który będzie miał co najmniej 1,5 promila alkoholu we krwi, straci swój samochód, niezależnie od tego, czy spowodował wypadek drogowy, czy nie.
Policja będzie mogła zająć samochód kierowcy na okres do siedmiu dni. Następnie prokurator zabezpieczy pojazd, a sąd obligatoryjnie orzeknie jego przepadek.
Jeżeli jednak nie doszło do wypadku, a kierowca prowadził pojazd pod wpływem alkoholu, to sąd będzie mógł odstąpić od orzeczenia przepadku. Samochody będą konfiskowane sprawcom wypadków, którzy mieli powyżej 0,5 promila alkoholu we krwi, popełniającym takie przestępstwo po raz kolejny.
Z kolei, jeśli kierowca w stanie nietrzeźwym prowadzi nie swój samochód, sąd może orzec przepadek równowartości takiego pojazdu, tzn. pijany kierowca będzie musiał zapłacić wartość pojazdu, którym kierował.
Zdaniem byłego ministra sprawiedliwości kara dla pijanych kierowców musi być proporcjonalna do przestępstwa, winy sprawcy oraz do możliwości zarobkowych kierowcy.
- To, że ktoś jedzie bardziej luksusowym samochodem, a inny mniej, to jest to kwestia przypadku. W związku z tym to nie ma nic wspólnego z dostosowaniem kary, do charakteru przestępstwa - powiedział były szef resortu sprawiedliwości.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Prof. Zbigniew Ćwiąkalski zwrócił uwagę na to, że zmiany w kodeksie karnym dotyczące konfiskaty samochodu pijanego kierowcy zaczną obowiązywać rok po ogłoszeniu ustawy. Zmiany wejdą w życie prawdopodobnie w połowie grudnia 2023 roku.
- Proszę zwrócić uwagę, że ten przepis na wszelki wypadek wejdzie w życie po wyborach. (…) Przypuszczam, że gdyby wszedł tak jak inne, to zdarzyłoby się parę takich drastycznych przypadków, gdy społeczeństwo nie solidaryzowałoby się z twórcami kodeksu, tylko ze sprawcą. (…) To mogłoby mieć wpływ na wynik wyborów - ocenił.
- Ja jestem za karaniem przestępstw, gdy one zostały popełnione pod wpływem alkoholu (…). Tylko takich przypadków jest 10 proc., jeżeli chodzi o spowodowane wypadki - dodał.