- Przypuszczam, że miało to związek z emocjami całej ekipy prezydenckiej po tym, jak spadł pocisk koło Hrubieszowa. Tyle tylko, że profesjonalizm klasy rządzącej ocenia się właśnie po tym, jak potrafią zachować się w momentach trudnych i emocjonalnych - mówi w rozmowie z Gazeta.pl mec. Ryszard Kalisz.
Byłego szefa kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w latach 1998-2000, a później ministra spraw wewnętrznych i administracji, pytamy o rozmowę Andrzeja Dudy z rosyjskim komikiem. Po eksplozji rakiety w Przewodowie, w czasie rozmów z szefami państw i rządów doszło do połączenia prezydenta Polski z osobą podającą się za prezydenta Francji Emanuela Macrona. Dzwoniącym okazał się komik z Rosji, a nagranie już trafiło do sieci. - Wierz mi, jestem bardzo ostrożny. Nie winię Rosjan, to jest wojna. Myślę, że obie strony będą się wzajemnie obwiniać za tę wojnę. Myślisz, że chcę wojny z Rosją? Nie, nie chcę tego. Nie chcę wojny z Rosją i jestem niezwykle ostrożny, proszę mi wierzyć, niezwykle ostrożny - mówił do Rosjanina Andrzej Duda. Połączenie trwało ponad siedem minut.
Zdarzenie potwierdziła Kancelaria Prezydenta. "W trakcie połączenia prezydent Andrzej Duda zorientował się po nietypowym sposobie prowadzenia rozmowy przez rozmówcę, że mogło dojść do próby oszustwa i zakończył rozmowę. Po tym połączeniu Kancelaria Prezydenta niezwłocznie podjęła we współpracy z odpowiednimi służbami działania wyjaśniające"- napisano w komunikacie.
Władimir Kuzniecow i Aleksiej Stolarow, szerzej znani jako Wowan i Leksus, pierwsze nagranie z prezydentem Polski w roli głównej opublikowali 14 lipca 2020 roku. Pranksterzy udawali wówczas sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa. Pogratulowali Dudzie zwycięstwa w wyborach. Wcześniej nabrali też m.in. prezydenta Francji Emmanuela Macrona czy prezydenta Turcji Recepa Erdogana.
Ryszard Kalisz mówi, jak wyglądają rozmowy głów państw w normalnych okolicznościach. - Co do zasady rozmowy między głowami państw są wcześniej umawiane przez gabinety prezydentów. Ustala się konkretną godzinę, sprawy, które mają zostać poruszone, czas rozmowy. Taka rozmowa najczęściej jest przeprowadzana w warunkach szyfrowania połączenia. Prezydent powinien być w pomieszczeniu, gdzie nikt nie może go podsłuchać. Takie możliwości prezydent ma nie tylko w Pałacu Prezydenckim czy Belwederze, ale też np. w rezydencji w Juracie - mówi Kalisz. - Ale są też oczywiście dramatyczne sytuacje, jak wybuch w Przewodowie. Wówczas zdarza się, że połączenie następuje nagle. Ktoś dzwoni, przedstawia się sekretarkom i mówi, że chce rozmawiać z prezydentem - mówi.
Według byłego ministra w momencie, gdy rozmówca przedstawia się jako Emmanuel Macron, w kancelarii "powinna zapalić się czerwona lampka". - Prezydenci innych państw co do zasady nie dzwonią sami, tylko przez swój sekretariat - mówi.
Kalisz przypomina, że prezydenci często dzwonią do siebie na normalne komórki. - Często znają się osobiście i zdarza się tak, że chcą porozmawiać między sobą przy pomocy zwykłego telefonu komórkowego, przy czym taka rozmowa powinna być szyfrowana. Przynajmniej kiedyś tak było - mówi.
Były szef MSWiA podkreśla, że za zaistniałą sytuację nie należy winić prezydenta. Co najwyżej jego otoczenie.
Sekretarka, która otrzymuje połączenie od takiego "prezydenta Macrona", powinna natychmiast powiadomić szefa gabinetu i służby. Wówczas z należytą starannością powinno się podejść do weryfikacji połączenia, aby nie nadziać się właśnie na takich oszustów
- mówi Kalisz.
- Są możliwości techniczne - nie będę mówił o szczegółach, bo to tajemnica państwowa - weryfikacji osoby. Może nie co do imienia i nazwiska, ale na pewno co do miejsca - mówi.
Ryszarda Kalisza zapytaliśmy, czy Aleksandrowi Kwaśniewskiemu zdarzyło się rozmawiać z osobą niepowołaną.
- Prezydent Kwaśniewski nie miał swojej komórki przez całą prezydenturę. Komórkę miał oficer ochrony, który był przy nim.
Na przykład, gdy ja chciałem porozmawiać z prezydentem, informowano mnie, kto jest najbliżej niego. Później dzwoniłem do tego oficera BOR, a ten podawał telefon. W takiej sytuacji nie mogło dojść do rozmowy z kimś nieuprawnionym - mówi Kalisz. Co w przypadku, gdy dzwonił prezydent innego kraju? - Sytuacja wyglądała bardzo prosto. Rozmówcy łączyli się z "konsoletą" w Pałacu Prezydenckim, gdzie jest cały system łączności. Stamtąd po weryfikacji byli łączeni z oficerem BOR przy prezydencie i wtedy prezydent mógł rozmawiać
- mówi były szef MSWiA.