Czy to nie moment na zademonstrowanie swojego sprzeciwu wobec tego, o czym opowiada posłanka Kotula? - pytała w Sejmie reporterka TVN24, Agata Adamek, nawiązując do ostatniego wywiadu posłanki Lewicy Katarzyny Kotuli. Ta w rozmowie z Onetem przyznała, że jako nastolatka była wielokrotnie wykorzystywana seksualnie przez prezesa PZT, Mirosława Skrzypczyńskiego. "To seksualny predator. Krzywdził mnie, gdy byłam dzieckiem (...) Nie boję się go. Czuję moralny obowiązek, by publicznie powiedzieć prawdę".
To już nie pierwsze oskarżenia pod jego adresem - gdy jednak pod koniec października 2022 r. Onet ujawnił, że Skrzypczyński miał przez lata stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny i wobec zawodniczek Energetyk Gryfino, które trenował, Skrzypczyński odpierał zarzuty, a do dziennikarza portalu i autora artykułu pisał: "Niech pan poda te zawodniczki z imienia i nazwiska. Równie dobrze ja mogę napisać w internecie, że słyszałem, jak pan pod drzewem wyciągnął penisa i podał go do buzi 6-letniemu dziecku. Niech pan poda imię i nazwisko zawodniczki". Więc Kotula zabrała głos i opisała, że napastował ją seksualnie co najmniej kilkanaście razy w ciągu trzech lat, gdy grała w klubie Energetyk Gryfino. - Za zamkniętymi drzwiami dotykał mnie po miejscach intymnych... po piersiach, pośladkach (...) Kiedy to robił, byłam całkowicie sparaliżowana. Pamiętam, że zastygałam, nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Później wypracowałam sobie strategię uciekania. - opisała.
Czytaj też: Oskarżenia wobec prezesa PZT coraz mocniejsze. "Sprawa jest dramatyczna"
Zachowania Skrzypczyńskiego nie potępił dotąd minister sportu Kamil Bortniczuk (chodziłoby wówczas o stanowisko symboliczne, bo za ewentualne odwołanie prezesa Polskiego Związku Tenisowego odpowiada wlane zgromadzenie związku). We wpisie na Twitterze zaznaczył (bez powołania się na sprawę Skrzypczyńskiego) jednak, że zamierza "pilnie podjąć inicjatywę ustawodawczą, nadającą ministrowi właściwemu ds. kultury fizycznej realny nadzór nad działalnością związków sportowych i ich organów". "Wierzę, że politycy opozycji nie ograniczą się do bieżących populizmów i poprą te propozycje" - dodał.
Wylewni w opiniach nie są posłowie i posłanki PiS - o głos w tej sprawie i o ewentualny głos sprzeciwu została zapytana w Sejmie Barbara Bartuś z PiS.
Pani redaktor, ja mam w tym tygodniu sesję zgromadzenia OBWE i sytuację, która jest na Ukrainie. I wybaczy pani, nie będę się odnosić do czyjejś wypowiedzi, bo dla Polski i Polaków ważniejsze jest to, co się dzieje na Ukrainie, ważniejsze jest to, że spadają rakiety też na polskie tereny
- odpowiedziała, pytana o wyznanie posłanki Kotuli nt. molestowania.
- Czyli nie ma żadnego powodu, żeby rozmawiać o pani posłance Kotuli, która wysuwa bardzo konkretne oskarżenia wobec prezesa Polskiego Związku Tenisowego, który nie ukrywa swoich związków z PiS?
- Tak, dokładnie. Nie znam tej sprawy, to nie jest dla Polaków dzisiaj najważniejsze. Jeszcze raz powtarzam - mamy sesję [OBWE - red.] w Polsce, to jest bardzo ważne w sytuacji, gdy mamy wojnę w Ukrainie. Kiedy Rosja napadła na Ukrainę, tam są gwałcone kobiety, tam są zabijane dzieci i [warto - red.] żeby posłanki się zainteresowały, co tam się dzieje - mówiła dalej Bartuś.
Na pytanie, czy uważa, że może rościć sobie prawo do oceny, co jest najważniejsze, skoro to posłanka Kotula twierdzi, że była molestowana, odparła: - Mam spotkanie, naprawdę.
Z kolei poseł PiS Kazimierz Smoliński, pytany o ewentualne reakcje w tej sprawie, stwierdził: - Państwo dobrze wiecie, że minister [sportu - Kamil Bortniczuk - red.] nie ma wpływu na to, kto jest szefem związku sportowego - mówił.
Jak relacjonowaliśmy, Onet opisuje także relacje pokrzywdzonych kobiet, które miały być napastowane przez prezesa PZT w czasie Memoriału Pary Prezydenckiej Marii i Lecha Kaczyńskich w podwarszawskich Kozerkach. - Zapytałam, czy życzy sobie jajka w innej postaci niż jajecznica, na co on zaczął masować się po kroczu i mruczeć, że ma własne i czy może chciałabym spróbować - relacjonuje jedna z pokrzywdzonych.
W ujawnionym niedawno przez Onet nagraniu, które miało zostać zarejestrowane w czasie spotkania zarządu PZT w 2018 roku, Skrzypczyński miał mówić o roli byłego rzecznika PiS Adama Hofmana. - Siedzi i nam pomaga. I nam cały czas drzwi otwiera - miał powiedzieć.
Gazeta.pl poprosiła PZT o komentarz do doniesień Onetu.
"Z uwagi na charakter insynuacji, których ofiarą padłem w ramach serii artykułów Onetu. nie wydaje mi się, aby mój krótki komentarz do ewentualnego artykułu w Państwa dzienniku był odpowiednim sposobem na podważenie nieprawdziwych oskarżeń. W demokratycznym Państwie takim sposobem jest postępowanie sądowe. Zamierzam w sądzie wykazać, że padłem ofiarą bezpodstawnych oskarżeń" - czytamy w odpowiedzi przesłanej nam przez Mirosława Skrzypczyńskiego.