- Wczorajsze zdarzenie nie było działaniem intencjonalnym, nie była to rakieta wycelowana w Polskę - mówił po spotkaniu w BBN prezydent Andrzej Duda. Prezydent powiedział też, że nie ma dowodów na to, że rakieta została wystrzelona przez stronę rosyjską.
Najprawdopodobniej był to pocisk wystrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą. Jednak - jak mówił Andrzej Duda - "winę za to tragiczne zdarzenie ponosi strona rosyjska".
Prezydent mówił, że najprawdopodobniej była to eksplozja rakiety produkcji rosyjskiej typu S-300. - Nie mamy w tej chwili dowodów na to, że była to rakieta wystrzelona przez stronę rosyjską. Wiele wskazuje na to, że była to rakieta obrony powietrznej, która niestety spadła na terytorium Polski - mówił po spotkaniu z Mateuszem Morawieckim prezydent.
We wtorek doszło do zmasowanego ataku na ukraińską infrastrukturę energetyczną. "Ukraina broniła się. Mieliśmy do czynienia z poważnym starciem wywołanym przez Rosję" - mówił prezydent.
Szef MSWiA Mariusz Kamiński poinformował, że wszystkie służby podległe jego resortowi oraz służby specjalne od wczoraj pozostają w stanie podwyższonej gotowości. "Na miejscu jest policja (500 dodatkowych funkcjonariuszy) i inne formacje zabezpieczają dowody i prowadzą czynności"- napisał szef MSWiA na Twitterze.
Te informacje potwierdził również premier. - Jesteśmy w stałym kontakcie ze wszystkimi naszymi sojuszniczymi służbami i stamtąd dostajemy również potwierdzenie materiału dowodowego, który zebrały również nasze służby. Obecnie jest analizowany - mówi Morawiecki.
- Wczorajszy dzień to dzień zmasowanego ataku na Ukrainę, to znaczna część rakiet, która została skierowana na takie miasta jak Lwów. Część z tych rakiet została zestrzelona, jest mowa o połowie do trzech czwartych. Część nie została zestrzelona i trafiła w różne miejsca, zwłaszcza w infrastrukturę energetyczną, ale także wiele innych miejsc. Przeciwdziałając temu zmasowanemu atakowi siły ukraińskie wystrzeliwały swoje pociski - dodał premier.