Wanda Traczyk-Stawska: Nasze marzenie się nie spełniło. Musimy za to oglądać coroczne zadymy

Jacek Gądek
- Narodowcy tylko idą ulicami i krzyczą na przykład "śmierć wrogom ojczyzny". A przecież trzeba mówić o wspaniałości naszych przodków, a nie wrzeszczeć o śmierci wrogów. 11 listopada to święto narodu, który potrafił odrodzić swoje państwo, a nie święto krzykaczy - mówi Wanda Traczyk-Stawska, która w Powstaniu Warszawskim była łączniczką i strzelcem.
Zobacz wideo Marsz Niepodległości 2021. Race na moście Poniatowskiego

Jacek Gądek: - 11 listopada.

Wanda Traczyk-Stawska: - Możliwe, że to moja ostatnia rocznica 11 listopada. Mam w końcu już 95 lat. Może to być ostatnie Święto Niepodległości nie tylko moje, ale i kolegów i koleżanek, Powstańców Warszawskich, którzy jeszcze żyją.

Czym to święto jest dla pani?

Święto Niepodległości zawsze nam przypomina, że pokolenie naszych rodziców po 123 latach odzyskało w 1918 r. niepodległość Polski, a potem jeszcze obroniło tę Polskę przed bolszewicką nawałą. Przecież to było największe zwycięstwo narodu polskiego - największe w całej naszej historii. W ciągu zaledwie dwóch lat od odzyskania niepodległości potrafiliśmy się tak zorganizować, by stawić czoła Armii Czerwonej w wojnie polsko-bolszewickiej [1919-1921] i zwyciężyć w Bitwie Warszawskiej 1920 r.

Z dzisiejszej perspektywy, zwłaszcza dla młodszych pokoleń, to odległa przeszłość.

O tych zwycięstwach trzeba jednak stale pamiętać i je świętować. Bez tych zwycięstw nie byłoby dzisiejszych pokoleń Polaków.

11 listopada najbardziej widoczni są narodowcy na Marszu Niepodległości. Świętują.

Narodowcy tylko idą ulicami i krzyczą na przykład "śmierć wrogom ojczyzny". A przecież trzeba mówić o wspaniałości naszych przodków, a nie wrzeszczeć o śmierci wrogów. 11 listopada to święto narodu polskiego, a nie święto narodowców. Święto narodu, który potrafił odrodzić swoje państwo, a nie święto krzykaczy.

Te marsze narodowców to jest zakłamanie historii. Jest to też dzielenie Polaków, choć właśnie w ten dzień powinniśmy być razem. Przecież w tych najtrudniejszych latach, gdy lata temu walczyliśmy o niepodległość, potrafiliśmy być razem, mimo różnic. Dziś wciąż mamy różne perspektywy, doświadczenia i poglądy, żyjemy w różnych częściach kraju, ale teraz też możemy wygrywać, rozwijać się, jeśli będziemy potrafili żyć wspólnie w jednym kraju.

A może czas pokoju, to czas sporów i kłótni?

Jestem starym żołnierzem i mam prostotę widzenia. Nie umiem być, nie jestem i nie chcę być politykiem. Jestem żołnierzem, który widzi, co się dzieje wokół Polski i z bezpieczeństwem naszego kraju. Widzę, że choć w Polsce mamy pokój, to obok w Ukrainie jest wielka wojna. Właśnie teraz jest nam więc potrzebna narodowa jedność, a nie zadymy na ulicach.

Pani marzenie?

Marzy mi się to, że idziemy wszyscy razem Alejami Ujazdowskimi, by świętować naszą niepodległość i naszych rodaków, którzy o nią walczyli. Ale wiem też, że to już niemożliwe.

Ważne więc jest choćby to, aby na naszą już bardzo późną starość, na ostatnie nasze lata życia, zauważano nas jako Powstańców Warszawskich, którym należy się szacunek. Bo to o Powstańcach marszałek Józef Piłsudski mówił "starsi bracia wojska". Tymczasem my dzisiaj nie jesteśmy już nawet zapraszani na spotkania z żołnierzami, by z nimi rozmawiać. Nie mogą nas pytać, skąd brać siłę do służby ojczyźnie nawet w najcięższych chwilach. A przecież możemy o tym mówić: nie urodziliśmy się jakimś nadzwyczajnym pokoleniem, tylko zwykłym, ale tak nas wychowano, że walczyliśmy.

W pani marzeniu idziecie Alejami…

… my, moi koledzy i koleżanki Powstańcy. Jedni marzyli o takim marszu, zanim polegli. Marzyli o nim także ci, którym udało się przeżyć Powstanie, ale dziś już ich nie ma. Marzyliśmy i my, którzy wciąż żyją. Marzyliśmy, że dołączą do nas polscy żołnierze z zachodu, lotnicy, ludzie od generałów Władysława Andersa i od Stanisława Maczka - oni też są już tak starzy, że nie mają siły, by przyjechać do kraju i być z nami w ten dzień. A może to nawet lepiej, bo nie muszą oglądać na własne oczy marszu narodowców. Marzyliśmy wszyscy, że pójdziemy gromadą w defiladzie przez Warszawę.

Ale to już niemożliwe - ich już nie ma, nas już też prawie nie ma. Nasze marzenie się nie spełniło. Musimy za to oglądać coroczne zadymy na Marszach Niepodległości.

Smutne?

My, Powstańcy, jesteśmy już na odchodnym z tego świata. Wycofaliśmy się już ze starań o wspólnotowe, ogólnonarodowe obchodzenie Święta Niepodległości. Nie mamy już na to siły.

To jak świętować?

Niech wszyscy wywieszą w swoich domach biało-czerwone flagi.

Tegoroczne Święto Niepodległości z racji rosyjskiej inwazji na Ukrainę jest wyjątkowe?

Ależ oczywiście, że tak! Ukraińcy stanęli do obrony swojego kraju tak samo, jak my, Polacy, gdy odzyskiwaliśmy i broniliśmy naszej niepodległości.

W tej chwili najważniejsze jest, że Ameryka pomaga Ukrainie, ale także Polsce i innym państwom na wschodzie NATO. Amerykanie, wszystkie narody Europy i my też musimy robić wszystko, żeby pomóc Ukraińcom. Cały świat demokratyczny musi pomóc Ukrainie, bo inaczej Rosjanie pójdą dalej i będą niszczyć kolejne demokratyczne kraje. Musimy to niestety robić tylko pośrednio. Nie możemy posłać tam naszych wojsk, bo byłby to początek III wojny światowej. Ale sprzętem wojskowym, finansowo i informacyjnie pomagać musimy.

Rząd buduje zaporę na granicy z rosyjskim Obwodem Kaliningradzkim. Dobrze?

Widzę to, co robią na granicy Kaliningradu. Wiem też, jakie stamtąd płynie zagrożenie. Dobrze, że rząd w końcu uwierzył w wywiad. Rosjanie mogą przecież stamtąd uderzyć na Polskę i przeciąć na pół. Trzeba się też zbroić. Nie można pozwolić na to, aby ktokolwiek próbował zaatakować naszą Polskę, o której niepodległość walczyły poprzednie pokolenia i to moje, które jest już u schyłku życia. Wanda Traczyk-Stawska: Nasze marzenie się nie spełniło. Musimy za to oglądać coroczne zadymy

Więcej o: