Poseł Prawa i Sprawiedliwości Przemysław Czarnecki trafił w nocy z 20 na 21 października na izbę wytrzeźwień przy ulicy Kolskiej w Warszawie. Ratownicy medyczni znaleźli go, gdy leżał na ulicy, przy jednym z przystanków w Wilanowie. Jak nieoficjalnie ustalili dziennikarze, miał ponad dwa promile alkoholu w organizmie.
"Super Express" ujawnia kulisy zdarzenia. Czarnecki po zabawie z kolegami miał odwozić jednego ze swoich kompanów taksówką do domu i pomagać mu dostać się do mieszkania. Następnie miał podjąć próbę zamówienia kolejnej taksówki, by pojechać do domu, ale rozładował mu się telefon.
- Przemek postanowił więc pojechać autobusem do domu, ale go ścięło po drodze. I tak go ścięło, że znalazł się na przystanku na Wilanowie. Patrolująca okolicę straż miejska znalazła go nad ranem - powiedział tabloidowi polityk PiS.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
"Przepraszam. Taka sytuacja nigdy nie powinna się zdarzyć. Przyjmuję wszystkie konsekwencje z nią związane. W sposób szczególny przeprosiny kieruję do osób, których zaufanie zawiodłem" - napisał na Twitterze Przemysław Czarnecki.
Przeprosiny jednak nie wystarczyły - w dniu, w którym poseł wyszedł z izby wytrzeźwień, rzecznik PiS Radosław Fogiel poinformował, że prezes partii Jarosław Kaczyński zawiesił Czarneckiego w prawach członka partii i skierował wniosek o wszczęcie postępowania do rzecznika dyscyplinarnego PiS.
Poseł PiS prywatnie jest synem europosła Ryszarda Czarneckiego.
Jak informował dziennikarz Gazeta.pl Jacek Gądek, Czarnecki junior ma zniknąć z list wyborczych Prawa i Sprawiedliwości. - Przemysław Czarnecki bardzo już wkurzył Jarosława Kaczyńskiego - usłyszał Gądek w obozie rządzącym. Bo impreza, która skończyła się na izbie wytrzeźwień, to nie pierwsza kłopotliwa historia z udziałem posła.
- Nikomu krzywdy nie zrobił, z wyjątkiem samego siebie. Przestępstwa nie popełnił. Powinien jednak iść na terapię - mówił jeden z polityków PiS. Inni sugerują, dobrze mu życząc, by zamiast polityki zajął się własną terapią.