Afera taśmowa. Co jest w zeznaniach ujawnionych przez Ziobrę? Wyjątek zrobiono dla trzech polityków z PO

Prokuratura Krajowa ujawniła w środę zeznania i wyjaśnienia Marcina W. - wspólnika Marka Falenty w tzw. aferze taśmowej. - Te dokumenty w żaden sposób nie potwierdzają, że prokuratura bada, badała wątek szpiegowski - komentował w TVN24 dziennikarz "Newsweeka" Grzegorz Rzeczkowski. Opublikowano m.in. te protokoły, w których Marcin W. mówił o politykach związanych z PO. I jako jedyne nazwiska tych polityków nie zostały w dokumentach zanonimizowane.

Prokurator generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zapowiedział ujawnienie części zeznań Marcina W. jeszcze we wtorek. Zrobił to w reakcji na słowach przewodniczącego PO Donalda Tuska, który zarzucał śledczym, że "prokuratura nie jest godna zaufania", a "wątek szpiegowski, rosyjski ginie".

W środę na stronie internetowej Prokuratury Krajowej pojawiło się sześć protokołów z lat 2014-2019. W dokumentach ukryto imiona i nazwiska wszystkich osób pojawiających się w zeznaniach Marcina W., także tych, które nie miały ani statusu podejrzanego, ani świadka. Ukryto również nazwy firm, spółek.

Wyjątek zrobiono dla trzech polityków związany z Platformą Obywatelską i Koalicją Obywatelską - przewodniczącego PO Donalda Tuska, jednego z byłych ministrów i jednego parlamentarzysty, których danych nie zanonimizowano.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Pierwszy z protokołów pochodzi z 23 września 2014 r. Marcin W. był przesłuchiwany przez funkcjonariusza bydgoskiego Centralnego Biura Śledczego (dziś Centralne Biuro Śledcze Policji). Relacje Marcina W. dotyczyły m.in. interesów prowadzonych przez Marka F., w tym sprzedaży węgla sprowadzanego z Rosji. Marcin W. opisuje też swoją wizytę w tym kraju i ustalenia dotyczące handlu węglem.

Marek F. miał też mówić Marcinowi W. o nagraniach, którymi dysponował.

Drugi dokument to protokół z przesłuchania w Prokuraturze Okręgowej w Toruniu z 24 sierpnia 2015 r. Marcin W. opowiada m.in., że Marek F. miał przekazać Rosjanom sfałszowany dokument, mający świadczyć o tym, że jego konto zostało zajęte przez prokuraturę. 

Kolejny ujawniony dokument to protokół z przesłuchania w Prokuraturze Regionalnej w Katowicach z 20 listopada 2017 r. Przesłuchanie dotyczyło m.in. kwestii pośredniczenia firmy Marka F. w dostawach węgla z Rosji dla państwowej spółki.

Zobacz wideo Czy prokuratura będzie chciała wyjaśnić nowe wątki w aferze podsłuchowej? Śmiszek: Nie ma takiej woli

Michał Tusk: Nigdy nie poznałem Marka Falenty, nie znam Marcina W.

Marcin W. twierdził w 2017 r., że razem z Markiem F. "osobiście wypłacał w w biurze prowizję za zgodę na tę transakcję" i "ta prowizja to była łapówka". Marcin W. miał obawiać się, że Marek F. przywłaszczy sobie część tych pieniędzy i miał postawić warunek, że zgadza się na tak wysoką kwotę tylko wtedy, gdy "Michał T. [syn byłego premiera - red.] przyjedzie po nią sam".

"Zapytałem F., czy to są pieniądze dla "samego szefa szefów", czyli Donalda Tuska. Odpowiedź F. była następująca: "Nie, są to pieniądze partyjne i dlatego zawsze będziemy bezpieczni". Była to kwota 600 tys. euro." - mówił Marcin W. Twierdził potem, że syn byłego premiera zabrał pieniądze umieszczone w reklamówce.

- Nigdy nie poznałem Marka Falenty, nie znam Marcina W. (...) To totalne bzdury. Prokuratura ma je od lat. Nigdy przez te wszystkie lata nie byłem nawet przesłuchiwany w tej sprawie - komentował w rozmowie z Onet.pl Michał Tusk.

Marcin W. mówił też, że Marek F. kazał mu podrzucić ok. 6 tys. zł jednemu z byłych już ministrów PO, bo ten "zapomniał portfela".

Kolejny protokół pochodzi z przesłuchania z 16 lipca 2018 r. przeprowadzonego w wydziale zamiejscowym Prokuratury Krajowej w Łodzi. Marcin W. opowiadał o tym, jak poznał Marka F. i jak z nim współpracował. Powtórzył twierdzenia dotyczące łapówki. Sugerował też m.in., że Marek F. szantażował go nagraniami dotyczącymi jego życia prywatnego.

Marcin W. mówił również, że jeden z obecnych polityków KO miał pożyczać od niego pieniądze i miał obiecać, że "spacyfikuje" jedną z parlamentarzystek, z którą W. "miał problemy".

Piąty ujawniony protokół to przesłuchanie w delegaturze CBA w Łodzi z 16 września 2019 r. Marcin W. mówił m.in., że Marek F. "miał kontakty" w resorcie gospodarki, a jedna z jego wizyt tam miała "wkurzyć Rosjan". Ponownie wspomniał o polityku KO, który miał "budować mu zaplecze polityczne, żeby był bezpieczny".

Ostatni dokument pochodzi z przesłuchania w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku z 11 czerwca ubiegłego roku. To właśnie wtedy Marcin W. mówi m.in. o tym, że Marek F. miał sprzedać w Rosji nagrania z rozmów polskich polityków. Twierdzi też, że otrzymywał groźby ze strony Rosjan.

Dziennikarz "Newsweeka" o ujawnionych zeznaniach Marcina W.

- Widać, że to jest element politycznej rozgrywki ze strony prokuratora Zbigniewa Ziobry, który zresztą niezbyt się z tym kryje - tak o ujawnieniu przez Prokuraturę Krajową zeznań i wyjaśnień Marcina W. mówił w środę w TVN24 dziennikarz "Newsweeka" Grzegorz Rzeczkowski.

Jak podkreślił, "te dokumenty w żaden sposób nie potwierdzają, że prokuratura bada, badała wątek szpiegowski w aferze podsłuchowej, że zeznanie Marcina W. złożone w czerwcu ub.r. wywołało jakiekolwiek konsekwencje w postaci działań prokuratury zmierzających do weryfikacji".

- Nie mamy tutaj w ogóle opublikowanego zeznania z 29 czerwca. Wtedy zostało złożone kolejne zeznanie przez Marcina W., w którym potwierdził zeznanie złożone wcześniej. [W poprzednich zeznaniach - red.] obciążył Marka Falentę i w którym powiedział, że Marek Falenta sprzedał te nagrania z czystej chęci zysku - dodał Grzegorz Rzeczkowski w TVN24.

Jak wskazał dziennikarz "Newsweeka", w ujawnionych dokumentach nie ma wyników badania wariografem przeprowadzonych przez biegłego sądowego, dotyczących prawdomówności Marcina W.

- Jest za to jego zeznanie wyciągnięte z CBA z Łodzi z 2019 r., w którym mówi o tym, że wsparcia udzielał mu polityk KO. Intencje są jasne i przejrzyste, chodzi o przykrycie sprawy podsłuchowej tego typu wrzutkami, które wskazują na jakąś odpowiedzialność polityków PO, KO, zepchnięcie sprawy na boczny tor i skupienie uwagi opinii publicznej na wątkach pobocznych - podsumował Grzegorz Rzeczkowski.

Afera taśmowa. Materiały zostały sprzedane Rosjanom?

Nagrania z afery podsłuchowej, zanim zmieniły oblicze polskiej polityki i podważyły wiarygodność przedstawicieli władzy, miały zostać sprzedane Rosjanom - to ustalenia ze śledztwa "Newsweeka".

Dziennikarz tygodnika Grzegorz Rzeczkowski ujawnił, czego dotyczyły zeznania Marcina W., wspólnika Marka Falenty. Mężczyzna miał opowiedzieć prokuratorowi o wspólnej wizycie w Kemerowie (centrum administracyjne obwodu kemerowskiego w Rosji) w maju 2014 r. Wtedy Falenta na godzinę zniknął z Rosjanami. Po powrocie miał stwierdzić, że "sprzedał wszystko".

Ustalenia "Newsweeka" mogą wskazywać, że wątek sprzedaży taśm Rosjanom nie jest szczegółowo badany przez prokuraturę.

Marzena Muklewicz, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, przekazała portalowi Gazeta.pl, że wyłączono do odrębnego postępowania materiały dotyczące kilku wątków, w tym m.in. poruszanych w wyjaśnieniach Marcina W. Nie wskazała jednak, czego te wątki dotyczyły. Jak dodała prok. Muklewicz, "dobro prowadzonego postępowania uniemożliwia przekazanie szerszych informacji o sprawie".

Przewodniczący PO, były premier Donald Tusk stwierdził we wtorek, że "jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, żeby to wyjaśnić", a "prokuratura nie jest godna zaufania".

- Tam wątek szpiegowski, rosyjski ginie. Pan Ziobro jest bardziej tajemniczy, niż kiedykolwiek wcześniej. W tej konkretnej sytuacji tylko niezależna komisja śledcza mogłaby wyjaśnić, dlaczego w ciągu ostatnich lat Polska została tak mocno uzależniona od rosyjskiego węgla - mówił.

- Nad bezpieczeństwem energetycznym Polski zawisła groźba ingerencji rosyjskiej, w której uczestniczył m.in. pan Falenta i ludzie bliscy szefostwu PiS-u - dodał. Donald Tusk przyznał jednocześnie, że część odpowiedzialności za niedostateczne wyjaśnienie okoliczności afery taśmowej spada na czasy, kiedy rządziła Platforma Obywatelska.

Zbigniew Ziobro: Prokuratura wolna od politycznych motywacji

Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro stwierdził we wtorek, że przewodniczący PO Donald Tusk "przedstawił nieprawdziwe i bezpodstawne zarzuty prokuraturze dotyczące zaniechania wyjaśniania informacji procesowych pochodzących od Marcina W. oraz ukrywania ich".

- Wobec zarzutów, jakie sformułował, które ocierają się o ukrywanie jakoby przez organy ścigania i prokuraturę związków i działań rosyjskich służb specjalnych, działając w interesie publicznym, podjąłem decyzję jako prokurator generalny o upublicznieniu relacji pana Marcina W., które dotyczą materii poruszanej na dzisiejszej konferencji przez pana Donalda Tuska - ogłosił we wtorek Zbigniew Ziobro.

Ziobro zaznaczył, że prokuratura "wyjaśnia sprawy w sposób wolny od politycznych motywacji".

Afera wybuchła 14 czerwca 2014 r., kiedy tygodnik "Wprost" opublikował stenogramy z nielegalnie nagranych w warszawskich restauracjach rozmów polityków. W grudniu 2016 r. za zlecenie ich nagrywania został na 2,5 roku więzienia skazany biznesmen Marek Falenta.

Więcej o: