- Widać, że to jest element politycznej rozgrywki ze strony prokuratora Zbigniewa Ziobry, który zresztą niezbyt się z tym kryje - tak o ujawnieniu przez Prokuraturę Krajową zeznań i wyjaśnień Marcina W. mówił w środę w TVN24 dziennikarz "Newsweeka" Grzegorz Rzeczkowski.
Jak podkreślił, "te dokumenty w żaden sposób nie potwierdzają, że prokuratura bada, badała wątek szpiegowski w aferze podsłuchowej, że zeznanie Marcina W. złożone w czerwcu ub.r. wywołało jakiekolwiek konsekwencje w postaci działań prokuratury zmierzających do weryfikacji".
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
- Nie mamy tutaj w ogóle opublikowanego zeznania z 29 czerwca. Wtedy zostało złożone kolejne zeznanie przez Marcina W., w którym potwierdził zeznanie złożone wcześniej. [W poprzednich zeznaniach - red.] obciążył Marka Falentę i w którym powiedział, że Marek Falenta sprzedał te nagrania z czystej chęci zysku - dodał Grzegorz Rzeczkowski w TVN24.
Jak wskazał dziennikarz "Newsweeka", w ujawnionych dokumentach nie ma wyników badania wariografem przeprowadzonych przez biegłego sądowego, dotyczących prawdomówności Marcina W.
- Jest za to jego zeznanie wyciągnięte z CBA z Łodzi z 2019 r., w którym mówi o tym, że wsparcia udzielał mu Grzegorz Napieralski. Intencje są jasne i przejrzyste, chodzi o przykrycie sprawy podsłuchowej tego typu wrzutkami, które wskazują na jakąś odpowiedzialność polityków PO, KO, zepchnięcie sprawy na boczny tor i skupienie uwagi opinii publicznej na wątkach pobocznych - podsumował Rzeczkowski.
Nagrania z afery podsłuchowej, zanim zmieniły oblicze polskiej polityki i podważyły wiarygodność przedstawicieli władzy, miały zostać sprzedane Rosjanom - to ustalenia ze śledztwa "Newsweeka".
Dziennikarz tygodnika Grzegorz Rzeczkowski ujawnił, czego dotyczyły zeznania Marcina W., wspólnika Marka Falenty. Mężczyzna miał opowiedzieć prokuratorowi o wspólnej wizycie w Kemerowie (centrum administracyjne obwodu kemerowskiego w Rosji) w maju 2014 r. Wtedy Falenta na godzinę zniknął z Rosjanami. Po powrocie miał stwierdzić, że "sprzedał wszystko".
Ustalenia "Newsweeka" mogą wskazywać, że wątek sprzedaży taśm Rosjanom nie jest szczegółowo badany przez prokuraturę.
Marzena Muklewicz, rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, przekazała portalowi Gazeta.pl, że wyłączono do odrębnego postępowania materiały dotyczące kilku wątków, w tym m.in. poruszanych w wyjaśnieniach Marcina W. Nie wskazała jednak, czego te wątki dotyczyły. Jak dodała prok. Muklewicz, "dobro prowadzonego postępowania uniemożliwia przekazanie szerszych informacji o sprawie".
Przewodniczący PO, były premier Donald Tusk stwierdził we wtorek, że "jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, żeby to wyjaśnić", a "prokuratura nie jest godna zaufania".
- Tam wątek szpiegowski, rosyjski ginie. Pan Ziobro jest bardziej tajemniczy, niż kiedykolwiek wcześniej. W tej konkretnej sytuacji tylko niezależna komisja śledcza mogłaby wyjaśnić, dlaczego w ciągu ostatnich lat Polska została tak mocno uzależniona od rosyjskiego węgla - mówił.
- Nad bezpieczeństwem energetycznym Polski zawisła groźba ingerencji rosyjskiej, w której uczestniczył m.in. pan Falenta i ludzie bliscy szefostwu PiS-u - dodał. Donald Tusk przyznał jednocześnie, że część odpowiedzialności za niedostateczne wyjaśnienie okoliczności afery taśmowej spada na czasy, kiedy rządziła Platforma Obywatelska.
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro stwierdził we wtorek, że przewodniczący PO Donald Tusk "przedstawił nieprawdziwe i bezpodstawne zarzuty prokuraturze dotyczące zaniechania wyjaśniania informacji procesowych pochodzących od Marcina W. oraz ukrywania ich".
- Wobec zarzutów, jakie sformułował, które ocierają się o ukrywanie jakoby przez organy ścigania i prokuraturę związków i działań rosyjskich służb specjalnych, działając w interesie publicznym, podjąłem decyzję jako prokurator generalny o upublicznieniu relacji pana Marcina W., które dotyczą materii poruszanej na dzisiejszej konferencji przez pana Donalda Tuska - ogłosił we wtorek Zbigniew Ziobro.
Ziobro zaznaczył, że prokuratura "wyjaśnia sprawy w sposób wolny od politycznych motywacji".
Afera wybuchła 14 czerwca 2014 r., kiedy tygodnik "Wprost" opublikował stenogramy z nielegalnie nagranych w warszawskich restauracjach rozmów polityków. W grudniu 2016 r. za zlecenie ich nagrywania został na 2,5 roku więzienia skazany biznesmen Marek Falenta.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>