Rosjanie mieli nagrania polskich polityków przed wybuchem afery taśmowej? "Newsweek": Falenta im je sprzedał

Prokuratura nie podjęła wątku szpiegostwa w sprawie afery podsłuchowej. A taki może istnieć, ponieważ Rosjanie poznali treść nagrań z lat 2013-2014 przed Polakami - wynika z ustaleń śledztwa dziennikarskiego "Newsweeka", który przytacza zeznania wspólnika Marka Falenty. Zgodnie z jego słowami, Falenta sprzedał Rosjanom nagrania miesiąc przed wybuchem afery podsłuchowej w czerwcu 2014 r.

Nagrania z afery podsłuchowej, zanim zmieniły oblicze polskiej polityki i podważyły wiarygodność przedstawicieli władzy, usłyszeli Rosjanie - to ustalenia śledztwa "Newsweeka". Dziennikarz tygodnika Grzegorz Rzeczkowski ujawnił, czego dotyczyły zeznania wspólnika Marka Falenty, Marcina W. Mężczyzna miał opowiedzieć prokuratorowi o wspólnej wizycie w Kemerowie (centrum administracyjne obwodu kemerowskiego w Rosji) w maju 2014 r. Wtedy Falenta na godzinę zniknął z Rosjanami. Po powrocie miał stwierdzić, że "sprzedał wszystko".

Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Zobacz wideo To on stał za aferą taśmową. Kim jest Marek Falenta?

Afera podsłuchowa "sprezentowana" Rosji. Nowe ustalenia w sprawie

Z opublikowanego w niedzielę przez "Newsweek" tekstu wynika, że Marcin W. zaczął zeznania od przytaczania treści gróźb, które kierowali do niego Rosjanie. Były wspólnik Falenty obawiał się o życie własne i swoich dzieci. Rosjanie mieli żądać od niego, by przestał obciążać biznesmena, bo potrzebują go na wolności, by "ich spłacił".

Przed wspomnianym wyjazdem do Rosji w maju 2014 r. Marcin W., który w sprawie miał status małego świadka koronnego, miał dzwonić do Rosjan i pytać, czy są zainteresowani nagraniami kompromitującymi polskich polityków. Odparli, że oczywiście. Falenta i W. spotkali się wtedy z Igorem Prokudinem, głównym udziałowcem firmy KTK, która odpowiadała za handel węglem między Rosją i Polską. Produkin był zaufanym człowiekiem gubernatora Kemerowa - Amana Tułajewa, polityka bliskiego Kremlowi. 

Miesiąc później "Wprost" i "Do Rzeczy" zaczęły publikować stenogramy rozmów nagranych w warszawskich restauracjach. "Newsweek" wskazuje powiązanie obu tytułów z Rosją ("Obie gazety poprzez spółki zależne kontrolowane są przez firmę PMPG, za którą stoi Michał Lisiecki. Biznesmen przejął ją w 2006 r. od ludzi ze Związku Przemysłowego Donbasu, który po kilku latach przeszedł w ręce rosyjskich oligarchów").

Marcin W. w swoich zeznaniach z 2021 r. stwierdził, że to nie Rosjanie zlecali podsłuchy. Jego zdaniem Falenta wykorzystał sytuację, by zarobić i uregulować dług, jaki miał wobec jednej z rosyjskich firm - podaje "Newsweek". Dziennikarze kontaktowali się z Marcinem W. i jego pełnomocniczką oraz prokuraturą. Nie uzyskali odpowiedzi na pytania dotyczące zeznań W.

Afera podsłuchowa bez wątku szpiegostwa

Prokurator, który przesłuchiwał byłego wspólnika Falenty, nie odniósł się do ujawnionych przez niego kontaktów z Rosjanami i sprzedaży im taśm. Nie zapytał o to ani on, ani śledczy, którzy badali W. wariografem. Gdańska prokuratura regionalna, która prowadzi postępowanie, zaznacza, że "ten jak i inne wątki poruszone w wyjaśnieniach podejrzanego, a następnie oskarżonego Marcina W. są rozpoznawane w odrębnym postępowaniu, wyłączonym z akt śledztwa zakończonego aktem oskarżenia".

Tyle że "Newsweek" ustalił, iż owo odrębne postępowanie dotyczy korupcji gospodarczej i przyjmowania korzyści majątkowych w związku z pełnioną funkcją publiczną oraz ujawnienia tajemnicy służbowej lub zawodowej. 

Możemy mieć do czynienia z potężną aferą szpiegowską, dlatego brak reakcji prokuratury w zakresie weryfikacji zeznań Marcina W. dotyczących potencjalnego działania obcych służb specjalnych przeciwko rządowi RP jest głęboko niepokojący

- powiedział tygodnikowi zastępca szefa ABW w latach 2007-2012 płk Paweł Białek. Jego zdaniem brak zainteresowania prokuratury jest podstawą do powołania sejmowej komisji śledczej, która zbadałaby kluczową dla bezpieczeństwa państwa sprawę. 

Rzeczkowski wskazał, że od 2018 roku. prokuraturą regionalną w Gdańsku kieruje Teresa Rutkowska-Szmydyńska, która za rządów Zbigniewa Ziobry szybko awansowała. W Trójmieście jest nazywana "jego oddanym żołnierzem". 

Afera podsłuchowa. Czołowi politycy podsłuchiwani w warszawskich restauracjach

Afera podsłuchowa dotyczy nagrywania rozmów kilkudziesięciu osób związanych z polityką i biznesem, do którego miało dochodzić w latach 2013-2014 w kilku stołecznych restauracjach, m.in. w lokalu Sowa & Przyjaciele. Wśród nagrywanych byli między innymi: ministrowie rządu Donalda Tuska, ówczesny prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka czy były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Marek Falenta był jedną z czterech zatrzymanych osób, którym zarzucano instalowanie nielegalnych podsłuchów.

W 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Falentę na dwa i pół roku więzienia. W 2017 roku wyrok się uprawomocnił. Obrona oskarżonego wnosiła o odroczenie wykonania kary ze względu na zły stan zdrowia biznesmena, jednak w 2018 roku stołeczny Sąd Okręgowy odrzucił ten wniosek. W styczniu Sąd Apelacyjny w Warszawie zdecydował, że Marek Falenta ostatecznie trafi do więzienia.  Jednak ten, zamiast stawić się w zakładzie karnym, uciekł z kraju. Ściganego Europejskim Nakazem Aresztowania biznesmena zatrzymano 5 kwietnia 2019 r. w Hiszpanii, a następnie sprowadzono do Polski. 

Kasację wyroku, o którą zawnioskowali pełnomocnicy Falenty, oddalił później Sąd Najwyższy. Zgody na ułaskawienie biznesmena nie wyraził natomiast prezydent Andrzej Duda. 

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: