Jerzy Urban w latach 1981-1989 odpowiadał za szerzenie kłamstw, propagandy i cenzurę w rządzie PRL. Słynne stały się jego cotygodniowe konferencje prasowe, podczas których atakował przede wszystkim Kościół i opozycję. Było to swoiste "show jednego aktora". Konferencje transmitowano w reżimowej telewizji, a ich stenogramy ukazywały się w wysokonakładowych gazetach.
Tuż po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 roku, w odpowiedzi na sankcje gospodarcze nałożone przez prezydenta USA Ronalda Reagana Urban wypowiedział słynne zdanie: "Rząd się sam wyżywi".
Stwierdzenie oznaczało, że sankcje nie uderzą w rząd, a w polskie społeczeństwo. Urban zasłynął również, tym, że deklarował wysłanie do Nowego Jorku śpiworów i koców dla bezdomnych.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
W książce "Żeby nie było śladów" Cezary Łazarewicz opisuje sprawę morderstwa Grzegorza Przemyka, za które Służby Bezpieczeństwa nie poniosły kary. Na słynnych już konferencjach prasowych Urban winą za śmierć maturzysty obarczał ekipę karetki pogotowia. Po latach rzecznik prasowy PRL mówił, że "on tylko informował, jak miało być".
W jednym tylko przypadku zauważyłem, że SB kręci - gdy fingowała śledztwo w sprawie zabójstwa Grzegorza Przemyka. Ale i wtedy nie chodziło o zabicie z premedytacją syna opozycjonistki, tylko o przypadkowe pobicie. SB działała pod naporem nieprawdziwych oskarżeń, że morduje opozycjonistom dzieci
- mówił po latach Jerzy Urban.
Pierwszy propagandzista PRL potrafił mówić o swoich ludziach dobrze, a o przeciwnikach opowiadać same kłamstwa. W rozmowie z Martą Stremecką, Wojciecha Jaruzelskiego nazwał "mężem stanu".
To człowiek dwóch decyzji. Jedna to wprowadzenie stanu wojennego. Druga to Okrągły Stół. Pięknie zaczął i pięknie skończył
- stwierdził.
Z kolei o Władysławie Gomułce mówił, że miał wizję państwa niepolitycznego, natomiast represyjnego wedle kaprysów.
To były straszne rzeczy. […] Pewnego dnia gdzieś w jakimś miasteczku koło Dęblina, na jakichś wałach chłopiec zgwałcił i zamordował dziewczynę. Po czym okazało się, że jego kolega też […]. Zrodziła się psychoza. I poszła dyrektywa, że w całej Polsce trzeba ścigać gwałty. Prokuratorzy mi opowiadali, że muszą 'wyrobić' gwałty, bo są pod presją statystyk. Gomułka uznał, że to jest główny problem Polski. Minęły gwałty, zaczęły się afery mięsne. Wawrzecki poszedł wisieć. Skończyło się mięso, zaczęły się skóry, a w aferach skórzanych ludzie dostawali dożywocia
- opowiadał.
Urban w wulgarny sposób potrafił wypowiadać się także na temat kobiet. O Małgorzacie Niezabitowskiej, dziennikarce i rzeczniczce prasowej rządu Tadeusza Mazowieckiego mówił, że "jest dobra od pasa w dół" - Złośliwa telewizja uporczywie pokazuje niewłaściwą jej połowę" - komentował. O piosenkarce Hannie Banaszak powiedział, że "była to dziewczyna, która nie dała Rakowskiemu [były premier - red]". "Nie spałem z nią nigdy. Nie każdy może to o sobie powiedzieć" - tak mówił o aktorce Barbarze Wrzesińskiej.
"Goebbels stanu wojennego" potrafił przedstawić swoją narrację najważniejszych wydarzeń z końca XX wieku. Obrady Okrągłego Stołu [negocjacje między rządem a opozycją w prowadzone od 6 lutego do 5 kwietnia 1989, które doprowadziły do zmian ustrojowych w Polsce - red.] nazwał "sukcesem rządu Wojciecha Jaruzelskiego".
Mówiąc serio: mieliśmy wtedy od dawna poczucie, że realny socjalizm przegrał, ale że to my wyprowadzimy Polaków z niego najlepiej. Wierzyliśmy, że jesteśmy lepsi, bo naprzeciw nas stoją krzykacze, demagodzy i reakcjoniści. Okrągły Stół traktowaliśmy jako sukces. Ale wybory 4 czerwca były przykrą niespodzianką
- mówił w rozmowie z portalem dziennik.pl w maju 2009 roku.
Parlament wyłoniony w pierwszych wolnych wyborach nikomu się zresztą nie podoba, ponieważ jest dokładną reprezentacją narodu. Społeczeństwo mamy liche, zagubione w tej całej demokracji. Tworzenie dobrego systemu przedstawicielskiego trzeba by zacząć od kształtowania mądrego elektoratu, które wie, czego chce i jak swe cele osiągać. Doświadczenia minionych czterdziestu pięciu lat pokazały jednak, że dobry elektorat nie powstaje, dopóki on sam nie może wybierać. Sądzę, że jeszcze przez najbliższe kilkadziesiąt lat politycy nie będą w pełni zadowoleni z poziomu swoich wyborców. Naród uwarzył sobie parlament, który nie jest ani zupą ogórkową, ani rosołem, ani barszczem lub grochówką, czyli żadną wyraźną zupą z konkretnych składników. Zlał do jednego kotła rozmaite zupy z różnych garnków. Trudno, by to komukolwiek smakowało. Małe ma więc znaczenie, jakie są proporcje tej biało-czerwonej lury, ni to krasnego barszczu, ni to biało-żółtego rosołu
- tak pisał na łamach tygodnika "Nie" w 1991 roku.
Jerzy Urban był zaciekłym wrogiem Kościoła oraz jego ważnych postaci - Jana Pawła II, kard. Stefana Wyszyńskiego czy ks. Jerzego Popiełuszki.
Papież nie jest dla mnie żadnym autorytetem, to człowiek, który odgrywa fatalną rolę, obskurancką, usiłując zawracać świat współczesny w kierunku dawno przebrzmiałym, zarówno formą, jak i poglądem. To człowiek, który nie rozumie współczesnego świata, a jego doktryna społeczna, która tak bliska jest sercu lewicy, jest tylko zespołem pobożnych życzeń. Dla mnie jest rzeczą przygnębiającą, że ten autor pustosłowia jest uznawany za autorytet moralny, co nie wynika z tego, o czym on mówi, lecz z kompleksu Polaków, że oto jeden Polak zrobił tak wspaniałą karierę i dlatego jest naszym idolem
- tak stwierdził na łamach tygodnika "Angora".
Z kolei na łamach swojego tygodnika "Nie" nazwał Karola Wojtyłę "Breżniewem Watykanu".
Jako magik duchowy ma jednak wpływ na ludzi biorący się z ich wiary w różne świętości. Krzepić ją może mit, obraz na telebimie, znak umowny, np. kukła, czarny kamień, dwa patyki na krzyż, strumień światła. Dla wzbudzania metafizycznych emocji nie trzeba żywego trupa obwozić po świecie, wlec po ulicach i stadionach. Chyba że ktoś pragnie wzniecać kult masochizmu i sadyzmu, znęcania się nad sobą i fanatyzmu
- pisał.
Znęcanie się papieża nad sobą i nad wrażliwszą częścią publiczności TV - tą chrześcijańską, naginaną do współczuwania - nazywane bywa bohaterstwem Jana Pawła. Jednakże każde bohaterstwo stanowi łamanie praw człowieka wobec siebie samego. Ktokolwiek zaś znęca się nad sobą, tym łatwiej uczyni to innym
- pisał, również na łamach tygodnika "Nie".
Nie tylko o papieżu wypowiadał się negatywnie. W 2012 roku na antenie Tok FM powiedział, że Kościół "najsilniej reaguje na problem swoich pieniędzy albo prestiżu".
Kościół jakby sam zadaje kłam swojej misji, bo gdy chodzi o jakieś kwestie religijne, które nie wiążą się z zaangażowaniem ambicjonalnym takim jak np. aborcja lub nie wiążą się z pieniędzmi, to Kościół nie wykazuje tej pasji, jaką objawia teraz w sprawach pieniędzy
- mówił.
Jerzy Urban nie stronił od komentarzy również w stronę największych katastrof w dziejach Polski, do których doszło w XXI wieku. W jedną z rocznic katastrofy smoleńskiej mówił, że "obchodzimy dzisiaj rocznicę drugiej największej tragedii w dziejach Polski, zaraz po jej chrzcie w 966 roku".
Nie cieszę się ze śmierci żadnych przeciwników politycznych ani im jej nie życzę, ale stwierdzam jasno: to nie była i nie jest moja żałoba. Brak obłudy oraz odwaga wykluczania się ze wspólnoty społecznej, a już na pewno tej wiązanej emocjami, są moimi jedynymi zaletami. Pielęgnuję je więc.
- pisał na łamach tygodnika "Nie".