"PKP" to prezydium Komitetu Politycznego Prawa i Sprawiedliwości - najściślejszych władz partii. 9 września odbyło się jego posiedzenie - kontynuowane potem w poniedziałek. Co znaczące: nie uczestniczył w nim (9 września) premier Mateusz Morawiecki, który był wtedy w Kijowie. Było to jedno z niewielu spotkań "PKP" - tak to gremium jest nazywane przez polityków obozu rządzącego - bez udziału szefa rządu. Nasi rozmówcy z PiS podkreślają, że Morawieckiemu bardzo zależało na obecności na "PKP", ale nie zdążył wrócić z Ukrainy.
Więcej informacji z polskiej polityki znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Pod nieobecność szefa rządu na "PKP" PiS wywiązała się długa dyskusja o przyszłości premiera Mateusza Morawieckiego, jego możliwej dymisji i tym, jak sobie radzić z narastającymi kryzysami.
Mówi ważny polityk z obozu rządzącego: - To była pierwsza dyskusja naprawdę na serio o możliwości zdymisjonowania premiera Mateusza Morawieckiego.
Inny nasz rozmówca: - Była bardzo ostra dyskusja, co robić, żeby ratować sytuację.
Zwłaszcza Sasin bardzo mocno dąży do dymisji Mateusza Morawieckiego. - Najostrzejszą szarżę przeciwko premierowi przypuścił Jacek Sasin - słyszymy od osoby znającej kulisy. Inni wiceprezesi PiS dołączali do krytyki Morawieckiego.
Wśród zarzutów był ten dyżurny, że "nie dowiózł" pieniędzy z Unii Europejskiej na polski KPO. Ale także to, że - opisuje nasz rozmówca znający kulisy - "gra tylko na swoich ludzi, a przecież teraz trzeba zebrać armię". Wrócił też - teraz aktualny - zarzut o zgodę na "zielony ład" Unii Europejskiej, przez co ceny energii szybują. I mniejsze pretensje o to, że premier jeździ po Polsce w sposób nieuzgodniony z Nowogrodzką, a także o to, że wchodzi na poletko Mariusza Błaszczaka.
Podporą były sondaże zamawiane przez partię. - One potwierdzają to, co wynika z badań CBOS, w których poparcie dla Morawieckiego spada - mówi nasz rozmówca. W wewnętrznym sondażu Morawiecki miał uzyskać wynik poniżej 30 proc. poparcia.
Także z ostatniego sondażu CBOS wynika, że rząd traci poparcie. 29 proc. (spadek o 3 pkt proc.), respondentów to zwolennicy obecnego rządu, 46 proc. to jego przeciwnicy (wzrost o 7 pkt proc.). Zadowolenie z tego, że rządem kieruje Mateusz Morawiecki, wyraziło 31 proc. respondentów (spadek o 6 pkt proc.), a 55 proc. deklarowało niezadowolenie (wzrost o 6 pkt proc.).
Konkluzja spotkania na Nowogrodzkiej była taka, że jest źle, a w najbliższych miesiącach będzie gorzej. - Padło hasło "no to porozmawiajmy, kto miałby być następnym premierem" - mówi nasz informator.
Wśród nazwisk potencjalnych następców pojawiały się w pierwszym rzędzie Mariusz Błaszczak i Beata Szydło, ale padało też nazwisko marszałek Sejmu Elżbiety Witek. Nikt jednak nie wyrażał chęci objęcia teki premiera. Wszyscy odmawiali. - Nikt się nie pali, bo przecież czeka nas zima i trzeba będzie wypić spore piwo - słyszymy od osoby znającej kulisy. Konkluzja: choć notowania premiera spadają, to trudno byłoby to przeprowadzić, a nie ma też teraz chętnych na następcę.
Nasi rozmówcy są jednak pewni, że to nie ostatnia próba wykolejenia Morawieckiego zwłaszcza przez Sasina, który ma jednak duże wsparcie w jądrze PiS-u, a nie tylko w Solidarnej Polsce. Pod koniec roku można się spodziewać powtórki. Mariusz Błaszczak - w ocenie naszych rozmówców - nie chce teraz być szefem rządu, zachowuje spokój i cierpliwie czeka na swój czas, by być premierem, ale docelowym.
12 września, gdy kontynuowano rozmowy na "PKP" PiS, temat zmiany premiera już przygasł. Szef rządu był wtedy obecny.
W PiS klimat wokół premiera jest coraz gorszy. Rozmówca z PiS zauważa jednak: - Bardzo trudno byłoby zmienić premiera przed wyborami.
A to dlatego, że PiS dysponuje niewielką większością z masą frakcji i zmiana szefa rządu mogłaby generować licytację żądań ze strony każdej grupy posłów. Sam prezes PiS wiele razy zapewniał, że to od niego zależy, kto jest premierem, a on chce, by nim wciąż był Morawiecki.
Na spotkaniach władz PiS zdecydowano jednak, że grono profesorów współpracujących z obozem rządzącym - m.in. prof. Norbert Maliszewski szef Rządowego Centrum Analiz - ma przedstawić pomysły na to, jak przejść przez narastające kryzysy.
Po "PKP" PiS doszło do kolejnego spięcia. Tym razem stroną atakująca był premier. Otóż w kolejnym tygodniu - w środę 14 września - odbyło się posiedzenie rady doradców politycznych Morawieckiego. To grono 21 osób złożone w dużej części ze "starych PiS-owców", którymi premier się otoczył, by zagnieździć się mocniej w PiS-ie. To m.in. Marek Suski, Waldemar Andzel, Zbigniew Hoffmann, Henryk Kowalczyk i Marek Kuchciński.
W czasie spotkania premiera z tą radą Morawiecki ostro zaatakował Jacka Sasina.
Powód? Gigantyczne zyski energetycznych spółek Skarbu Państwa, które kłują w oczy ludzi, a prezesi tych spółek jeszcze się chwalą zarobkiem. - To nie moja domena, a jak Sasin sobie nie radzi, to trzeba to gdzie indziej rozwiązać - powiedział Morawiecki. Przekaz premiera był taki, że przez epatowanie zyskami spółek SP, które są np. efektem wysokich cen paliw, PiS jest łatwym celem dla opozycji, co ona skrzętnie wykorzystuje. Sugestia - choć Morawiecki nie powiedział tego wprost - była taka, że inny minister (zamiast Sasina) by sobie poradził albo to na Nowogrodzkiej trzeba będzie zdecydować o wymuszeniu na Sasinie działań ws. zysków spółek SP.