Prace nad projektem sfinansowania laptopów (choć wśród naszych rozmówców są też głosy, że można będzie kupować także tablety) dla uczniów wciąż nie są ukończone.
Więcej podobnych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
- Teraz trwają nad tym prace - słyszymy w źródłach rządowych. Plan jest jednak taki, aby za miesiąc ogłosić już jego start.
Pomysł, by rozdać uczniom taki sprzęt nie jest nowy. Już w 2008 r., a potem po raz drugi w 2011 r., rząd premiera Donalda Tuska obiecywał program "Komputer dla ucznia". Skończyło się jednak na obietnicach i pilotażu.
Z informacji Gazeta.pl wynika, że rząd premiera Mateusza Morawieckiego chce, aby laptopy do uczniów dotarły. Koszty, wedle naszych rozmówców z kręgów rządowych, szacowane są nawet na 1,5 miliarda złotych. Komputery mają w pierwszym rzędzie trafić do uczniów klas trzecich. Rocznik liczy ok. 360 tys. uczniów. Łącznie w aktualnym roku szkolnym 2022/2023 w szkołach podstawowych uczy się prawie 3,1 mln uczniów.
Przy takiej kwocie - 1,5 mld zł - program powinien być obliczony nie na rok, ale na dłużej. Szacując, że jeden laptop kosztowałby ok. 2 tys. zł, to kwota 1,5 mld zł starczyłaby na sprzęt dla dwóch roczników.
Program laptopów dla uczniów ma bardzo duży potencjał polityczny. Z dwóch powodów. Pierwszy: to kolejny program, który by ugruntowywał wizerunek PiS jako formacji najbardziej prospołecznej. Jeśli rządowi PiS udałoby się go zrealizować, czyli sprzęt elektroniczny trafiłby w ręce uczniów, to efekt byłby namacalny dla setek tysięcy dzieci, ale także ich rodziców - wyborców. A po drugie: politycy PiS wielokrotnie zarzucali koalicji PO-PSL i osobiście Donaldowi Tuskowi, że nie zrealizował obietnicy przekazania uczniom komputerów - jeśli zatem PiS "dowiezie" ten program przed wyborami parlamentarnymi 2023 r., to będzie miało argument o swojej skuteczności.