Rośnie rachunek krzywd w obozie PiS. Ziobryści chcą wymusić dymisję szefa kancelarii premiera

Jacek Gądek
Spodziewana dymisja wiceministra Norberta Kaczmarczyka z Solidarnej Polski to kolejny punkt dopisany do rachunku krzywd między ziobrystami a Prawem i Sprawiedliwością. SP ma jednak dostać w zamian fotel w rządzie dla innego swojego polityka. Ziobryści dymisję swojego człowieka chcą wykorzystać do stworzenia masy krytycznej, która w momencie zbliżającej się rekonstrukcji rządu doprowadzi do dymisji szefa KPRM Michała Dworczyka.
Zobacz wideo Adam Bielan o dymisji wiceministra Kaczmarczyka: Reagujemy, wyciągając wnioski personalne

Dymisja wiceministra Norberta Kaczmarczyka wygląda już na przesądzoną - w ciągu najbliższych godzin. Zdecydowało o tym kierownictwo PiS, a publicznie ogłosił to szef klubu PiS prof. Ryszard Terlecki. Wycofanie się z takiej twardej deklaracji byłoby dla PiS ośmieszające.

Więcej o polityce przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Dymisja Norberta Kaczmarczyka wynika z kontrowersji wokół jego prezentu ślubnego w postaci leasingowanego ciągnika wartego 1,5 mln zł. Ale także z tego, że o wiceministrze zaczęły wypływać inne kłopotliwe historie jak - co opisała WP - pomoc dla brata w poddzierżawieniu 141-hektarowego gospodarstwa i uruchamianie przez tegoż brata procedury wypłaty odszkodowania za szkody wywołane gradobiciem (gradobicia, co stwierdziła powołana komisja nie było, choć były prognozy, że może wystąpić).

Norbert Kaczmarczyk jest w polityce płotką. PiS jednak szykując się do wyborów i chcąc walczyć o każdy promil poparcia pozbywa się z rządu - utrzymując jednak w klubie parlamentarnym, by mieć stabilną większość dla rządu - takie postacie. Dymisja jest też sposobem na zmniejszenie zapału mediów do publikowania kolejnych kłopotliwych materiałów.

Wcześniej - w czerwcu br. - PiS wymusiło na ministrze Michale Cieślaku z Partii Republikańskiej, by sam złożył dymisję. Cieślak bowiem urządził awanturę naczelniczce poczty z Pacanowa, która wdała się z nim w sprzeczkę o drożyźnie, za co Cieślak w praktyce dążył do jej dyscyplinarnego zwolnienia (ostatecznie nie została zwolniona, a minister wycofał skargę). A jeszcze wcześniej z Łukaszem Mejzą, byłym już wiceministrem sportu (jemu prezes PiS już wcześniej obiecał miejsce na liście do Sejmu).

Solidarna Polska broni swojego członka - przynajmniej werbalnie. Nie ma w tym niczego zaskakującego. Stoi za tym logika: skoro chce tworzyć zwartą i bitną partię - nawet jeśli małą, ale przecież niezbędną do rządzenia przez PiS - to trzeba swoich żołnierzy bronić, a nie wyrzucać za burtę.

Kontrowersje w mediach czy względy estetyczne - w tej logice - nie mają praktycznie większego znaczenia. Jeśli bowiem członkowie partii zobaczą, że szefostwo nie jest lojalne wobec nich, to dlaczego mieliby być lojalni wobec szefostwa? Gdyby ktoś wprost nakradł i został złapany za rękę, to ucięcie tej ręki byłoby konieczne, ale jeśli nie ma jasnych dowodów na przestępstwo, to SP dla której każdy poseł się liczy, będzie swojego człowieka bronić. Oczywiście, Solidarna Polska nie będzie umierać za wiceministra Kaczmarczyka, ale okazać mu wsparcie - już tak.

W SP słychać, że sprawa Kaczmarczyka to - cytując - "pierdoły", bo chodzi o ciągnik wzięty w leasing przez brata i szumnie, acz symbolicznie, przekazany wiceministrowi. Ziobrystów kłuje w oczy to, że PiS pozbywa się Kaczmarczyka, a w rządzie jest znienawidzony przez nich Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera i jeden z najważniejszych współpracowników premiera Mateusza Morawieckiego.

Ziobryści od dawna domagają się dymisji "Miszy" - to harcerski pseudonim szefa KPRM - a teraz dostali do ręki nowy argument: reportaż TVN o tym, jakoby Michał Dworczyk i Krzysztof Kubów (inny człowiek premiera, minister w KPRM) mieli naciskać na to, by nie przeprowadzano kontroli na gigantycznym wysypisku śmieci na Dolnym Śląsku, choć znaleziono tam odpady medyczne. Dworczyk i Kubów zaprzeczają zarzutom, nazywając je kłamstwem.

Ziobryści argumentują tak: skoro PiS wyrzuca Kaczmarczyka za "pierdoły", to trzeba też porozmawiać o dymisji Dworczyka, bo historia z odpadami jest naprawdę poważna. Ziobryści, przy aplauzie części PiS, próbują stworzyć masę krytyczną, by w końcu pozbyć się przede wszystkim Dworczyka. Ma on masę wrogów także w PiS - podobnie Kubów, którego z rządu chciałby wywalić zwłaszcza wiceszef KPRM, twardy "zakonnik PC" Zbigniew Hoffmann (to zresztą pierwszy kandydat do zastąpienia Dworczyka).

W najbliższych tygodniach ma dojść do rekonstrukcji rządu. Sygnały z obozu rządzącego są sprzeczne - jedni mówią, że to będzie to strategiczna rekonstrukcja, a inni że płytka. Ziobryści biorą na celownik wspomnianych dwóch ludzi premiera - Dworczyka i Kubowa - licząc, że tym razem uda się ociosać premiera ze swoich współpracowników.

Zwłaszcza sytuacja szefa KPRM jest trudna. Z jednej bowiem strony Dworczyk jest organizacyjnie wyjątkowo sprawny i zrobił bardzo dużo, by nieść pomoc Ukrainie, a z drugiej wciąż wyciekają jego e-maile, co jest bardzo kłopotliwe dla obozu rządzącego. Dworczyk przy okazji poprzedniej rekonstrukcji - w minionym roku - był o krok od dymisji, ale ostatecznie na Nowogrodzkiej zapadła decyzja, że pozostanie w rządzie.

Kaczmarczyk jest dziś członkiem Solidarnej Polski, ale do polityki wszedł dzięki Kukiz'15 i dopiero przed wyborami 2019 r. przeszedł do ziobrystów. Chrapkę na przejęcie jego szabli w Sejmie miała sama Nowogrodzka, ale zanim na serio PiS zaczęło z nim rozmawiać, to Solidarna Polska - bez wiedzy PiS - już go przeciągnęła na swoją stronę. Teraz PiS bezceremonialnie wyrzucając Kaczmarczyka z rządu bierze pewien odwet za zawiedzione umizgi.

Kaczmarek - jeśli spojrzeć na jego wynik wyborczy z 2019 r. - jest średniakiem. Jego rezultat to ponad 12 tys. głosów. Udało mu się jednak wyprzedzić kilku kilka osób z wyższymi miejscami na liście. Solidarna Polska zagwarantowała sobie w umowie koalicyjnej z Nowogrodzką te same miejsca dla swoich ludzi na listach PiS w 2023 r. - w tym więc i dla Kaczmarczyka. Dla Ziobry wprowadzenie jak największej liczby swoich ludzi do kolejnego Sejmu jest ogromnie ważne. Dla SP nawet jeśli zdymisjonowany, to ma swoją wartość.

Ziobryści mają za utratę stanowiska przez Kaczmarczyka dostać fotel wiceministra dla innego swojego polityka. Grupa ziobrystów W Sejmie nie jest wielka, bo to 20 posłów. Kandydatów do wejścia do rządu nie jest wielu, bo połowa posłów i tak już w rządzie zasiada.

Więcej o: