W sobotę 20 sierpnia w kościele pw. świętej Anny - Matki Najświętszej Maryi Panny w Bobinie w powiecie proszowickim w Małopolsce odbył się ślub Norberta Kaczmarczyka. Wesele wiceministra rolnictwa zostało z kolei zorganizowane w Gościńcu w Czuszowie, niedaleko Proszowic. Jak donosiły media, w imprezie mogło brać udział nawet 750 osób, w tym politycy, m.in. minister sprawiedliwości i lider Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.
O weselu zrobiło się głośno za sprawą traktora wartego 1,5 mln złotych. Miał to być prezent ślubny dla Norberta Kaczmarczyka od brata. Później tłumaczono, że przekazanie ciągnika miało jedynie "charakter symboliczny, oznaczający udostępnienie go do użytku na gospodarstwie". "Ciągnik pozostaje własnością brata, więc to on podejmuje wszelkie związane z nim decyzje" - podkreślił wiceminister rolnictwa, dodając, że to Konrad Kaczmarczyk jest właścicielem ciągnika i to on będzie spłacał za niego kredyt.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Dziennikarze Wirtualnej Polski rozmawiali z panem Robertem (imię zmienione), rolnikiem ze wsi Kępie na granicy województw małopolskiego, śląskiego i świętokrzyskiego. Mężczyzna zaczął tam uprawiać ziemię jeszcze w latach 90., na dzierżawionych od państwa 157 hektarach po dawnym PGR-ze. Jesienią 2020 roku kończyła się umowa dzierżawy. Pan Robert zdecydował, że - ze względu na wiek - nie chce już jej przedłużać. - Ustnie się określiłem [w Krajowym Ośrodku Wsparcia Rolnictwa - red.], że rezygnuję, urzędnik mi kazał złożyć oficjalne pismo. Ale nie zdążyłem - powiedział w rozmowie z serwisem.
Rolnik nie zdążył złożyć pisma, ponieważ miał zadzwonić do niego Konrad Kaczmarczyk, brat wiceministra rolnictwa, i zaproponować poddzierżawę gruntów. - Informacji o tym, że rezygnuję z dzierżawy, nie trzymałem w tajemnicy. Ale o mojej wizycie w KOWR to już nie mówiłem nikomu. Pojechałem tam, żeby powiedzieć, że rezygnuję z dzierżawy. A telefon Kaczmarczyka był krótko potem. Tydzień albo dwa - podkreślił pan Robert.
Po tym, jak mężczyzna oficjalnie zrezygnowałby z dzierżawy ziemi w Małopolsce, powinien zostać ogłoszony przetarg. Żeby wziąć w nim udział, należy spełnić pewne wymogi. W przypadku Kaczmarczyków kluczowy jest zapis, że rolnik powinien mieszkać na terenie gminy, gdzie chce dzierżawić grunty. Bracia nie mogliby wystartować w przetargu, bo mieszkają w innej gminie. "Ale w przypadku poddzierżawy zapis faworyzujący miejscowych rolników nie obowiązuje. Tyle że poddzierżawę można zastosować w wyjątkowych okolicznościach" - podkreśla Wirtualna Polska, dodając, że zgodę na nią musi wyrazić dyrektor KOWR.
Jak informuje serwis, w czerwcu 2020 roku rolnik złożył do KOWR pismo z prośbą o wycofanie wniosku dotyczącego rezygnacji z dzierżawy i wniosek jej o przedłużenie, a we wrześniu - o poddzierżawę ziemi Konradowi Kaczmarczykowi. Pisma zostały pozytywnie rozpatrzone, wobec tego w listopadzie pan Robert podpisał umowę z bratem wiceministra rolnictwa.
"Z dokumentu wynika, że brat wiceministra ma płacić czynsz na rzecz KOWR-u i podatki, ale za to może ubiegać się o unijne dopłaty do poddzierżawionych 141 hektarów. Musi też rocznie wypłacić 37 tys. złotych dodatkowej opłaty panu Robertowi" - podaje portal.
Pan Robert przekazał dziennikarzom, że jeszcze jesienią 2020 roku Kaczmarczykowie przyjechali do niego. - Chcieli zaorać te pola, a jeszcze papiery nie były załatwione. Norbert Kaczmarczyk też był, z drukarką przyjechał, za sekretarza robił. On pisał wszystkie pisma i od razu drukował, bo ja nie miałem drukarki - powiedział. "Na kolejne spotkanie bracia przyjechali z ojcem. Po dopełnieniu wszystkich formalności, zawarcie umowy zostało przypieczętowane toastem wódką. Poseł nie pił, robił za kierowcę" - pisze WP, dodając, że słowa mężczyzny potwierdzają dokumenty, do których dotarli dziennikarze serwisu.
Rok później, kiedy umowę - za zgodą dyrektora KOWR - przedłużano na kolejne dwa lata, Norbert Kaczmarczyk piastował już stanowisko w resorcie rolnictwa. Ministerstwu podlega właśnie KOWR.
Dziennikarze WP zadali pytania w tej sprawie Kaczmarczykom. Pytali, dlaczego bracia namówili pana Roberta, aby poddzierżawił grunt właśnie ich rodzinie, skoro ziemia powinna trafić do okolicznych rolników. Chcieli się również dowiedzieć, z jakiego powodu Kaczmarczykowie nie wzięli udziału w przetargu. Jak informuje serwis, Norbert Kaczmarczyk dotychczas nie odpowiedział.