Od czerwca ubiegłego roku w internecie regularnie publikowane są zrzuty ekranów z maili mających pochodzić ze skrzynki elektronicznej szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. Centrum Informacyjne Rządu wskazuje, że mamy do czynienia z "akcją dezinformacyjną prowadzoną przez osoby z terenu Federacji Rosyjskiej".
Rząd nigdy nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył prawdziwości e-maili, które wypłynęły po ataku na konto mailowe Michała Dworczyka. Niektórzy politycy Zjednoczonej Prawicy potwierdzali, że są nadawcami lub adresatami części wiadomości. Wśród nich byli m.in. Jacek Sasin czy Patryk Jaki.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
W programie "Graffiti" na antenie Polsat News szef kancelarii premiera został zapytany o prawdziwość maili. Michał Dworczyk powiedział, że patrzy ze zdziwieniem jak dziennikarze "wpisują się w tę narrację". Według szefa KPRM wszystko wskazuje, że publikacja maili jest realizowana z terenu Federacji Rosyjskiej i Białorusi. Mówić o tym mają wyspecjalizowane firmy m.in. z USA.
Cel tego projektu jest tylko jeden: destabilizacja sytuacji w Polsce
- stwierdził Dworczyk.
My nie chcemy wpisywać się w ten scenariusz, dlatego od początku całej tej operacji, która jest prowadzona, powtarzamy, że nie będziemy komentować tych treści, które są publikowane w internecie w różnych miejscach. Część jest prawdziwa, część jest zmanipulowana, część jest całkowicie fałszywa
- zaznaczył.
Michał Dworczyk został również zapytany o "polityczne życie po wycieku maili ze skrzynki pocztowe" szef kancelarii premiera zapewnił, że każdy z polityków jest skupiony na swojej pracy. Dziennikarz próbował dopytać Dworczyka, czy czyta publikowane maile, chociażby po to, żeby sprawdzić, który z nich jest fałszywy.
Nie czytam tych maili. Nie chcę tracić czasu na wpisywanie się w tę operację
- zakończył szef Kancelarii Premiera.