PiS rozwadnia katastrofę na Odrze, więc "skończy się na opiep***niu wojewodów". Chce też uciec do przodu

Jacek Gądek
Obóz władzy obrał kurs na rozwodnienie katastrofy na Odrze. Ludzie premiera chcieli się pozbyć wiceministra Jacka Ozdoby, ale dymisja ziobrysty jest wykluczona. Wiceminister Grzegorz Witkowski się kompromitował, ale broni go premier, bo to człowiek wpływowego Joachima Brudzińskiego. A dymisja wojewody dolnośląskiego Jarosława Obremskiego, który sam się pogrąża, oznaczałaby przyznanie się rządu do winy.
Zobacz wideo Katastrofa ekologiczna na Odrze. "Miejscowi żyją w strachu"

Rozmówca z kręgów rządowych mówi więc tak: - Będą parli do tego, aby rozeszło się po kościach. Teraz to już się skończy na opiep… wojewodów.

Więcej o katastrofie na Odrze przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.

Wcześniej premier zdecydował o dwóch dymisjach: szefa spółki Wody Polskie Przemysława Dacy i szefa Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka.

Dominująca wersja: przyczyny jakoby naturalne

Na dziś najbardziej prawdopodobną przyczyną katastrofy ekologicznej na Odrze przyjmowaną w obozie rządzącym jest ta, która wskazuje na jej źródło w postaci zakwitu alg.

- Przyczyną zatrucia Odry mogą być złote algi - podkreślała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Ich zakwit jest śmiercionośny dla ryb. Ale skąd się wzięły w rzece? Tego nie ustalono. Moskwa podkreślała, że dopiero dalsze badania mogą dać odpowiedź. Jak podkreślał dr Grzegorz Dietrich z Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie, nagły zakwit mógł być spowodowany kumulacją czynników, wymieniał tu: wysokie zasolenie rzeki, niski poziom wody oraz wysoką temperaturę powietrza. Póki co nie stwierdzono nielegalnego zrzutu chemikaliów lub nieczystości do Odry. Złote algi wymagają bardzo wysokich poziomów soli w wodzie i skądś te sole w ponadnaturalnym dla rzeki stężeniu musiały się wziąć.

To najwygodniejsza dla rządu wersja, bo przynajmniej po części oczyszcza z zarzutu dopuszczenia do uśmiercenia rzeki. A wskazanie źródła zasolenia wody - choćby w postaci zrzutu nieczystości z zakładów przemysłowych bądź wód z kopalni - może być już niemożliwe. Problem z ospałą reakcją na katastrofę na Odrze jednak pozostaje.

Premier Mateusz Morawiecki przyjął postawę szeryfa. 13 sierpnia powiedział, że o sytuacji w Odrze dowiedział się "za późno", bo dopiero 9 lub 10 sierpnia, choć problem padania ryb w Odrze na dużą skalę pojawił się już pod koniec lipca. Morawiecki zdymisjonował więc prezesa Wód Polskich i GIOŚ, choć z ujawnionych przez Gazeta.pl dokumentów wynika, że GIOŚ coś ws. Odry akurat zrobił. Wyznaczono także 1 milion złotych nagrody za pomoc w zidentyfikowaniu winnych katastrofy ekologicznej.

Premier nie wykluczył też kolejnych dymisji. - Ale wtedy zupełnie nie wiedział, co się mogło wydarzyć na Odrze - mówi jeden z naszych informatorów. Radzi więc do wizji kolejnych dymisji nie przywiązywać wagi.

W obozie władzy zaczęto się przerzucać odpowiedzialnością za ospałą reakcję na umieranie Odry. GIOŚ jest powoływany przez premiera, ale nadzorowany przez resort klimatu i środowiska, a konkretnie wiceministra Jacka Ozdobę z Solidarnej Polski, ale już inspekcje wojewódzkie i służby w regionach nadzoruje wojewoda. O ile wiceminister przerwał urlop, gdy się dowiedział o katastrofie na Odrze, to wojewoda z Dolnego Śląska nie. Z kolei minister klimatu Anna Moskwa, choć była na urlopie i początkowo milczała, potem starała się nadrabiać nieobecność wpisami na Twitterze i konferencjami. Dziś to Moskwa jest pierwszoplanową postacią, która odpowiada za wyjaśnianie katastrofy ekologicznej i komunikację w tej sprawie.

Obóz premiera chciał utemperować, a optymalnie odwołać Ozdobę - wiceminister bowiem otwarcie mówił, że Mateusz Morawiecki popełnił błąd, dymisjonując GIOŚ-a, a pozostawiając na stanowisku wojewodę dolnośląskiego. Jeszcze parę dni temu krążyły pogłoski o naciskach na dymisję Ozdoby, teraz jednak ucichły, a sprawa jest nieaktualna.

Ozdoba wchodził w zwarcie z premierem - nie po raz pierwszy zresztą - i jak mówi jeden z naszych rozmówców, "odwija się" krytykom. Gdyby go odwołano, taka jest opinia w obozie rządzącym, nie wychodziłby już z mediów, w których krytykowałby służby państwowe i premiera, a to nikomu w PiS nie jest potrzebne. A ponadto za Ozdobą stoi Zbigniew Ziobro - minister sprawiedliwości mając w ręku prokuraturę, ma możliwość grillowania urzędników, w tym wojewodów, a to też PiS-owi niepotrzebne.

Ziobryści chcieliby z kolei wyciąć bliskiego premierowi wojewodę dolnośląskiego - Jarosława Obremskiego. W obozie rządzącym jest przekonanie, że Obremski się kompromituje, ale nie oznacza to jeszcze jego dymisji. Obremski ma opinię gołębiego polityka, który w kontaktach z mediami jest nieporadny, a merytorycznie słaby.

Do Obremskiego są pretensje, że nie poinformował Rządowego Centrum Bezpieczeństwa o zagrożeniu odpowiednio wcześniej i o to, że służby mu podległe wprowadzały w błąd sztab kryzysowy ws. stwierdzenia zawartości mezytylenu w próbkach z Odry.

Sam Obremski mówił, że nie ma sobie nic do zarzucenia. - Byłem na wakacjach i co jakiś czas dzwoniłem do wicewojewody, który wtedy pełnił funkcję wojewody. I wicewojewoda informował mnie, że mamy do czynienia z taką skalą, z którą sobie poradził sam powiat - opowiadał po powrocie z urlopu wojewoda.

Sam wojewoda publicznie mówi, że problem był nikły. To stoi w sprzeczności z oceną premiera, który wprost powiedział, że zbyt późno go poinformowano o wymieraniu Odry.

W obozie władzy są też pretensje do wiceministra infrastruktury Grzegorza Witkowskiego i drugiego z  wiceministrów w tym resorcie - Marka Gróbarczyka, pełnomocnik rządu ds. gospodarki wodą oraz inwestycji w gospodarce morskiej i wodnej. Ale oni, wedle naszych rozmówców, również mogą się czuć bezpiecznie. Witkowski nie jest nawet posłem, więc jego odwołanie byłoby bardzo proste. - Ale Witkowski jest od Achima [europosła Joachima Brudzińskiego - red.] i Morawiecki nie chce się narażać - mówi osoba z kręgów rządowych.

Obóz ucieka już do przodu. Jak? Minister Klimatu Anna Moskwa zapowiedziała, że resort przeznaczy 250 mln zł na system monitorowania jakości wód powierzchniowych. - W newralgicznych i kluczowych miejscach polskich rzek i dopływów zostaną rozmieszczone stacje monitorująco-badawcze. Będą one prowadziły 24-godzinny monitoring z pełnym raportowaniem online. W razie przekroczenia któregokolwiek z kluczowych parametrów dla jakości wody natychmiast zostanie uruchomiony alert, który trafi do odpowiednich służb - opisywała. Z kolei Ozdoba zapowiedział zmiany w funkcjonowaniu Inspekcji Ochrony Środowiska, które "będą dotyczyć skuteczniejszej walki z przestępcami środowiskowymi", chwalił się też świeżo podpisaną przez prezydenta ustawą zaostrzającą kary za zanieczyszczanie środowiska.

Więcej o: