W niedzielę w programie "Kawa na ławę" na antenie TVN24 politycy dyskutowali na temat skażonej Odry i działań, jakie w tej sprawie podjęli rządzący. - Działanie rządu PiS ws. tej katastrofy ekologicznej od początku jej trwania jest dokładnie takie samo, jak działanie władz Związku Radzieckiego w czasie katastrofy w Czarnobylu. Powiedziałabym wręcz, że to jest taki modus operandi. Są takie trzy punkty i PiS stosuje je przy każdej katastrofie, aferze czy jakimś swoim nieudacznictwie - powiedziała Izabela Leszczyna.
- Pierwszy punkt to niekompetentni ludzie, którzy zarządzają ważnymi odcinkami funkcjonowania państwa i tak mamy w bardzo wielu obszarach, może we wszystkim nawet. Po drugie: ukrywanie informacji, znaczy brak informacji - społeczeństwo traktowane jest, jak tacy chłopi pańszczyźniani, co to na folwarku dostaną miskę ryżu, mają nie zadawać pytań, dziedzic wie, co się dzieje, ale nie powie. I trzeci punkt, chyba najgorszy: w momencie, kiedy opinia publiczna dowie się już, co się stało, dzięki wolnym mediom, działaniom posłów opozycji, samorządowcom, (...) co się dzieje? Mamy jakieś mataczenie, ukrywanie dowodów, czasem nawet niszczenie tych dowodów i znalezienie kozła ofiarnego - podkreśliła posłanka.
Absolutnie państwo nie funkcjonuje. Mamy pana Morawieckiego, który, nie wiadomo, czy był chroniony tak, jak pierwszy sekretarz w Związku Radzieckim i nieinformowany, czy wszyscy już wiedzą, że właściwie jest już na wylocie i decyzje są podejmowane gdzie indziej
- zaznaczyła Leszczyna.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Głos w tej sprawie zabrała także Joanna Mucha. - Po tej katastrofie możemy powiedzieć o dwóch rzeczach. Tak, jak w przypadku Ukrainy, zadziałali Polacy, ale nie państwo polskie, bo to Polacy stanęli tam i z narażeniem własnego życia wyławiali te zatrute ryby - powiedziała.
- A po drugie: wyobraźcie sobie, że państwo pod rządami PiS-u miałoby zareagować na jakieś hybrydowe zagrożenie. Przez dwa tygodnie udawaliby, że nic się nie dzieje, po dwóch tygodniach policja wyznaczyłaby nagrodę milion złotych, żeby powiedzieć, kto to są te zielone ludziki, natomiast pan premier zdymisjonowałby dwie płotki. Sorry, ale dla mnie ta sytuacja jest przerażająca - dodała.
Z kolei Agnieszka Ścigaj, ministerka w Kancelarii Premiera, zwróciła się do polityków opozycji. - Państwo wielokrotnie podkreślali, że reakcje były ze strony obywateli i to obywatele alarmowali 27 lipca. Przepraszam, nie przypominam sobie konferencji żadnego posła opozycji z tamtego regionu, który wziąłby te informacje od obywateli i przekazał opinii publicznej czy do premiera. Takiej konferencji nie było - stwierdziła.
- Państwo w wielu przypadkach robicie konferencję zaraz po tym, jak coś się wydarzy. Jeżeli te informacje do was dotarły, to trzeba było zrobić tę konferencję, pokazać - powiedziała, na co Izabela Leszczyna zareagowała słowami: "Pani żartuje teraz?". - No nie żartuję, bo państwo zawsze robicie te konferencje i zawsze się tak robi, jak te informacje chce się szybko przekazać - podkreśliła.