Skażenie Odry. Rozmawialiśmy z panem Wiesławem, który przerywał ministrom na konferencji. "Była żenująca"

W Cigacicach w woj. lubuskim pojawili się w czwartek członkowie rządu, by na konferencji prasowej przedstawić bieżące informacje na temat skażenia wody w Odrze. Na słowa ministrów na bieżąco emocjonalnie reagował Wiesław Kotyza, jeden z lokalnych mieszkańców. - Nie potrafią zrobić nawet ostrzeżeń, już pal licho zabezpieczyć, ale ostrzeżeń normalnych. Jakby miały być wybory, to byłaby ulotka w każdej skrzynce, każdy by dostał SMS - komentuje w rozmowie z Gazeta.pl lokalny działacz.

Służby wyjaśniają przyczyny śmierci tysięcy ryb, które od lipca znajdowane są w Odrze.

Jak podały w czwartek Wody Polskie, "sytuacja na odcinkach Odry na obszarze województw opolskiego i dolnośląskiego, administrowanych przez Wody Polskie Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej we Wrocławiu jest całkowicie opanowana i stabilna".

Najtrudniej jest w woj. lubuskim. "Aktualnie na terenie województwa lubuskiego trwa usuwanie ryb z rzeki Odry przez PZW, przy wsparciu pracowników Wód Polskich" - czytamy w komunikacie.

Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>

Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przekazał w środę, że najprawdopodobniej do Odry dostała się "substancja o właściwościach silnie utleniających, w wyniku której mogło dojść do zachodzących w wodzie reakcji, które uwalniają tlen".

W czwartek w Cigacicach w woj. lubuskim pojawili się m.in. wiceminister infrastruktury Grzegorz Witkowski i wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba. W gronie mieszkańców znalazł się Wiesław Kotyza, który na bieżąco komentował słowa członków rządu.

- Od dwóch tygodni ta ławica martwych ryb płynie i co, nie wiedzieliście o tym?! - oburzał się, apelując do polityków o "konkrety".  - Co robił rząd przez te dwa tygodnie? Na wczasy pojechał? - komentował. Zarzucał też, że ministrowie mówią "komunały".

Zobacz wideo Katastrofa ekologiczna na Odrze. Starcie mieszkańca z ministrem PiS

Skażenie Odry. "Nie potrafią zrobić nawet ostrzeżeń"

Po konferencji poprosiliśmy mieszkańca woj. lubuskiego o komentarz (wcześniej mężczyzna zamienił kilka słów z wiceszefem MON Wojciechem Skurkiewiczem, co też udało nam się zarejestrować). W rozmowie z reporterem Gazeta.pl Dominikiem Szczepańskim Wiesław Kotyza ocenił, że "konferencja była żenująca, zwłaszcza że odbyła się o dwa tygodnie za późno".

- Gdy była katastrofa w Czajce, to telewizja publiczna, radio, prasa codziennie transmitowały meldunki z placu boju, ile się wylało ścieków, ile ludzi mogłoby umrzeć, jaki to jest stosunek ścieków do wody, fala ścieków doszła do Gdańska, katastrofa! To było drugiego dnia po awarii Czajki, wszystkie media waliły w Czajkę i Trzaskowskiego - mówił mieszkaniec województwa.

Jak dodał Wiesław Kotyza, "gdy okazało się, że śnięte ryby i trucizna wylewa się w okolicach Oławy, nagle cisza".

- Dwa tygodnie temu na konferencji prasowej mówiono, że to niewielki wyciek, nie ma znaczenia. Gdyby służby państwowe były zainteresowane, nagłośniłyby to media, ludzie poinformowaliby, kto jest sprawcą wycieku, podaliby potencjalne źródło skażenia, a kolejne miejscowości byłyby uprzedzone, że może płynąć ławica martwych ryb. Wiedzielibyśmy o tym tydzień temu, związek wędkarski umieściłby sieci przy brzegu, ludzie wiedzieliby, że nie wolno wchodzić do wody, bylibyśmy przygotowani - mówił nasz rozmówca.

- Opinia o nas, o Polakach i naszej ochronie środowiska, stosunku do Europy, będzie powszechna w całej Europie. (...) Nie potrafią zrobić nawet ostrzeżeń, już pal licho zabezpieczyć, ale ostrzeżeń normalnych. Jakby miały być wybory, to byłaby ulotka w każdej skrzynce, każdy by dostał SMS, ale zatrute ryby to nie jest pis-owski problem - skomentował.

***

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>

Więcej o: