Reporterka TVN24 zapytała Mateusza Morawieckiego, czy "to jest na miejscu, żeby władza obdzwaniała dziennikarzy, aby rozreklamować jakąś wypowiedź".
- Ja podam może taki przykład, kiedy redaktor chyba "Gazety Polskiej" zadzwonił, podając się za pracownika kancelarii premiera Donalda Tuska, do sędziego Milewskiego, sędziego okręgowego w Gdańsku, z życzeniem, aby sprawę Amber Gold przejął jakiś konkretny sędzia. I sędzia Milewski, że tak powiem, pozytywnie zareagował na tę prośbę. To jest przykład bardzo haniebnego zachowania, z którego powinny zostać wyciągnięte konsekwencje w stosunku do funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości. Do jakichś hipotetycznych sytuacji trudno mi się odnosić. Ta była bardzo konkretna. Jeżeli pani redaktor przytoczy konkretną sytuację, która się zdarzyła, to chętnie się odniosę - powiedział premier.
Dziennikarka nie powiedziała, o jaką konkretnie sprawę chodzi - dopytywała jednocześnie, czy równie chętnie spotyka się "z dziennikarzami ze wszystkich redakcji". Zapewne odnosiła się do jednego z wątków tzw. afery mailowej. W czwartek do sieci trafił mail, z którego wynika, że w 2019 roku premier prosił swoich współpracowników o "rozreklamowanie" jego wypowiedzi dotyczącej reformy sądownictwa.
"Mam parę sygnałów, że ta moja wypowiedź do kamer po konferencji prasowej - ws. sądów była bardzo krótka i klarowna zarazem i że warto ją grzać w postaci setek i promocji w różnych miejscach. Czy moglibyście tu i ówdzie to rozreklamować?" - miał napisać Morawiecki (pisownia oryginalna).
Doradca premiera miał w odpowiedzi wymienić nazwiska dziennikarzy przychylnych PiS dziennikarzy i napisać "obdzwonieni".
Mateusz Morawiecki podkreślał na konferencji, że "bardzo często spotyka się z redaktorami". - Średnio zwykle raz na dwa miesiące prowadzimy pewnego rodzaju dialog, polemikę, wyjaśnienia, są to dyskusje czasami bardzo trudne, ale zawsze bardzo ciekawe. Ja sam bardzo często prowadzę różnego rodzaju rozmowy z dziennikarzami, przy czym nie mówię o wywiadach, bo to jest oczywiste, tylko rozmowy z dziennikarzami. Tyle mogę powiedzieć o moim konkretnym podejściu, o moim zachowaniu. Zapraszam dziennikarzy, wyjaśniam, staram się pokazywać plusy i minusy konkretnych sytuacji - mówił.
Od czerwca 2021 roku w internecie regularnie publikowane są maile, które miały pochodzić ze skrzynki elektronicznej szefa kancelarii premiera Michała Dworczyka. Centrum Informacyjne Rządu w odpowiedzi na nasze pytania przesłane w ubiegłym roku twierdziło, że mamy do czynienia z "akcją dezinformacyjną prowadzoną przez osoby z terenu Federacji Rosyjskiej".
"Cybernetyczne ataki na nasz kraj to współczesna wojna hybrydowa. Nie wpisujmy się więc w scenariusz atakujących. Nie rozprzestrzeniajmy także treści materiałów czy rzekomych wiadomości wykradzionych ze skrzynek polskich polityków" - pisało CIR.