Podwyżki dla polityków to temat, na który niedawno zwrócił uwagę "Fakt". Jak wynika z obserwacji dziennika, plany dotyczące zwiększenia wynagrodzeń polityków wyszły przy okazji ubiegłotygodniowych prac nad projektem planu finansowego na 2023 rok.
Szefowa Kancelarii Sejmu Agnieszka Kaczmarska mówiła wówczas, że do kancelarii wpłynęło pismo z Ministerstwa Finansów z informacją o podwyższeniu o 7,8 proc. kwoty bazowej. Służy ona do wyliczenia m.in. wynagrodzeń polityków. Docelowo ma wzrosnąć z 1789,42 zł do 1928,99 zł. Jeśli zmiany weszłyby w życie, prezydent Andrzej Duda zarabiałby o 2 tys. zł brutto więcej - czyli ok. 27 tys. zł. Rząd ma planować podwyżki również dla wszystkich pracowników sfery budżetowej.
Więcej informacji na temat polityki znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Kwestię podwyżek komentował we wtorek poseł Solidarnej Polski Tadeusz Cymański. - Sejm nie jest potraktowany ani lepiej, ani gorzej, bo podwyżki będą w całej sferze budżetowej - mówił. - To nie podwyżka, tylko waloryzacja. W tej chwili, niestety, wzrost wynagrodzeń jest niższy niż wzrost cen. Mamy do czynienia z kryzysem i ciężkimi czasami - dodał w rozmowie z Interią. Politycy opozycji mają jednak nieco inne zdanie na ten temat.
- Władza sama się wyżywi. Kaczyński potrzebuje tej umownej marchewki, oprócz kija, w postaci zakazu kandydowania, czy zrzucenia z list wyborczych. Musi mieć marchewkę, czyli zachętę, żeby posłowie chcieli z nim być - mówił w środę Borys Budka z Koalicji Obywatelskiej w rozmowie z TVN24.
Premiera Mateusza Morawieckiego nazwał natomiast "rekordzistą". - To jego budżet, budżet Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, wzrósł o kilkaset procent w porównaniu do rządów Donalda Tuska. To bizancjum, kolejne limuzyny, kolejne stanowiska. To wszystko generuje koszty, które oczywiście ponosi polski podatnik - kontynuował. Na pytanie o to, czy KO zagłosuje przeciwko podwyżkom, zadeklarował, że tak właśnie się stanie.
Paweł Bejda z Koalicji Polskiej kwestię podwyżek dla polityków skomentował krótko. - Wstyd, hańba i żenada - stwierdził. Zauważył, że to "absolutnie zły czas" na takie kroki, ponieważ wielu Polaków z trudem wiąże koniec z końcem, a także nie ma pewności, czy zdobędą węgiel, którym ogrzeją się zimą.
Arkadiusz Iwaniak z Lewicy przekazał natomiast, że jego klub zaproponował 20-procentową podwyżkę dla sfery budżetowej. - To oni tak naprawdę pracują na sprawne państwo, a nie kancelaria Sejmu, czy kancelaria premiera. To obrzydliwe, że politycy PiS-u w dobie dużego kryzysu dbają wyłącznie o siebie - stwierdził w rozmowie z TVN24.
Donald Tusk również odniósł się do sytuacji. W filmiku opublikowanym w środę na Twitterze porównał, jakie podwyżki dostaną posłowie, a jakie np. nauczyciele.
- Są tacy, którzy twierdzą, że pisowska władza co prawda kradnie, ale się dzieli. Jak kradnie, to już wszyscy wiemy, a jak się dzieli? Tu w ręku mam 2 tysiące złotych, tyle podwyżki ma dostać pan prezydent, niewiele mniej pan premier, ministrowie, marszałkowie. I to w czasie, kiedy drożyzna zżera ludziom oszczędności, kiedy wielu Polaków nie wie, czy przeżyje od pierwszego do pierwszego - mówił na nagraniu.
- Są też podwyżki dla nauczycieli. Nauczyciel mianowany na pensji zasadniczej w tym samym czasie dostanie 152 zł. Ta władza mówi, że im się to należy, niejako z automatu. Z automatu to tej władzy należy się wyrok wyborców - stwierdził.
"Podwyżki dla polityków w czasie powszechnej drożyzny, która tak dotkliwie dotyka polskie rodziny, to wyraz wyjątkowej arogancji, buty i pogardy dla społeczeństwa. Bezwstyd" - pisał na Twitterze poseł Porozumienia Michał Wypij.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.