W sobotę Jarosław Kaczyński odwiedził Kórnik w woj. wielkopolskim. Tam powitali go protestujący, skandując m.in.: "Bohaterze! Pokaż się!", "Złodzieje! Złodzieje! Złodzieje!", "Będziesz siedział!" czy "Spie***aj, dziadu!". Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie podszedł jednak porozmawiać ze swoimi przeciwnikami, a na spotkanie z mieszkańcami wszedł tylnym wejściem.
Przed budynkiem, w którym odbywało się spotkanie, porządku pilnowało kilkudziesięciu funkcjonariuszy, w tym policja konna. "Na serio spotkanie prezesa partii z działaczami tej partii trzeba obstawiać Zespołem Konnym?" - zapytał senator Krzysztof Brejza.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Do tej sytuacji Jarosław Kaczyński odniósł się w czasie swojego następnego wystąpienia - w Poznaniu. - Taki ogromny kontrast. Z jednej strony sala pełna życzliwych ludzi w Kórniku, ale później, kiedy wychodziłem i rozmawiałem z kilkoma osobami, to wiem, że były tam też osoby krytycznie nastawione, ale spokojne, wysłuchujące argumentów - mówił.
- No i później to, co zobaczyłem pod budynkiem hotelowym. Rozwrzeszczane grupy ludzi, którzy naprawdę upadli bardzo nisko, biorąc pod uwagę ich język, ich agresję, ich twarze. To wszystko, co by wskazywało na to, że nie byli tylko i wyłącznie pod wpływem własnych emocji, ale też jakichś elementów dodatkowych - stwierdził prezes PiS. - Te okrzyki, przecież nie w tym jednym miejscu występujące, to jest zjawisko występujące w całym kraju. Te twarze, te zachowania, które przenoszą się także w inne miejsce, może nie aż w tak drastycznym wydaniu, ale nawet i parlament nie jest od tego wolny - dodał.
Tymczasem na Twitterze "Szkła Kontaktowego" TVN24 pojawił się fragment "przygotowań" do spotkania z prezesem PiS w Poznaniu: