Minister edukacji i nauki w rozmowie z dziennikarzami "Super Expressu" mówił o inflacji, wysokich cenach i swoich planach na tegoroczne wakacje. Przemysław Czarnek przyznał, że w podróży spędzi 10 dni, a sporo z wakacyjnego budżetu pochłonie zakup paliwa.
- Jadę w podróż prywatną do znajomych w Polsce i za granicą. W sumie 10 dni podróży. Będę osobiście kierował samochodem. Będzie też dużo przystanków. Mam mnóstwo zaproszeń od znajomych i w Polsce, i we Włoszech, i w Austrii - mówił o swoich planach polityk.
Przemysław Czarnek przyznał też, że i jemu wysokie ceny dają się we znaki. Minister ma jednak sposób na to, by radzić sobie z drożyzną.
- Dlatego (przez wysokie ceny - red.) jadę do znajomych, nie jadę na wypoczynki w hotelach - mówi Czarnek. Minister został zapytany o to, czy to oznacza, że zrezygnuje z jedzenia w lokalnych knajpach. - Czasami coś będziemy pichcić, znajomi zaproszą na obiady, ale bez przesady, drożyzna nie oznacza, że nie można jeść. Można jeść trochę mniej i trochę taniej - powiedział dalej.
Przeczytaj więcej informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak zauważają dziennikarze "SE", Przemysław Czarnek w ubiegłym roku zarobił ok. 220 tys. złotych. Jego rada może więc być nieco nieodpowiednia dla Polaków, którzy nie cieszą się takimi zarobkami. Z danych firmy GfK wynika, że aż 21 proc. Polaków nie pojedzie w tym roku na wakacje. Aż 57 proc. badanych zmieniło też plany urlopowe z powodu drożyzny.