Do zdarzenia miało dojść w minioną niedzielę, 10 lipca. Jak podaje "Super Express", limuzyna z Jarosławem Kaczyńskim jechała z Żoliborza do kościoła na Krakowskim Przedmieściu. "A że czasu miał mało, (...) postanowiono pojechać umożliwiającą szybszą jazdę Wisłostradą" - podkreśla, dodając, że trasa ta przechodzi obecnie remont. Dlatego też nastąpiła tam zmiana organizacji ruchu, a także wprowadzono ograniczenie prędkości.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Według znaków kierowcy powinny zwolnić na tym odcinku do 50 km/h. Jednak, zaznacza "Super Express", kierowca prezesa Prawa i Sprawiedliwości nie dostosował się do ograniczenia i jechał 90 km/h, co oznacza, że przekroczył prędkość niemal dwukrotnie.
"SE" zaznacza, że za tego typu występek kierowcy groziłoby 800 zł i 6 pkt karnych.
Były rzecznik policji insp. Mariusz Sokołowski w rozmowie z dziennikiem przypomniał, że w takich warunkach kierujący pojazdami powinni zachować szczególną ostrożność - na ulicę może wyjść pracownik lub wyjechać maszyna budowlana. - Nadmierna prędkość zmniejsza czas reakcji kierowcy i zwiększa prawdopodobieństwo nieszczęścia - dodał.
10 kwietnia 2010 roku Tu-154M uległ katastrofie w Smoleńsku. W wypadku zginęło 96 osób, wśród nich: prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką Marią Kaczyńską i ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Samolot został zbudowany w rosyjskich zakładach w Kujbyszewie, obecnie Samara. Polska kupiła tę maszynę za 14 milionów rubli.
Oficjalnym raport Komisji Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Polskiego wskazał, że bezpośrednią przyczyną katastrofy pod Smoleńskiem, do której doszło 10 kwietnia 2010 roku, było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania (100 m), przy zbyt dużej prędkości opadania, w połączeniu z niesprzyjającymi warunkami pogodowymi.
Według komisji pod przewodnictwem Jerzego Millera piloci tupolewa złamali procedury bezpieczeństwa, co doprowadziło do zderzenia samolotu z drzewem, oderwania lewego skrzydła maszyny i utraty jej sterowności, aż w końcu zderzenia się z ziemią.