Z danych Fundacji Rodzić po Ludzku wynika, że 54 proc. kobiet doświadcza nadużyć lub przemocy w szpitalu. W trakcie pandemii, według informacji uzyskanych przez fundację, większość praw, które należą się pacjentkom w sytuacjach szczególnych, nie została zapewniona.
Kobiety nie miały zapewnionego odpowiedniego wsparcia ze strony osób bliskich, gdyż te nie były wpuszczane na teren szpitala. Nie zagwarantowano również możliwości skorzystania z pomocy psychologicznej ani kontaktu z duchownym wyznania kobiety.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
W sprawie interweniowało biuro RPO, które jeszcze w styczniu zwróciło się do ministerstwa zdrowia z prośbą o odniesienie się do problemu. W odpowiedzi resort zdrowia napisał, że raport jest mu znany oraz że planowane jest spotkanie z przedstawicielami fundacji Rodzić po ludzku w celu omówienia zaproponowanych w raporcie możliwych działań i rekomendacji.
Teraz RPO ponownie zwrócił się do ministra zdrowia z prośbą o wskazanie, jakie zostały podjęte działania i wypracowane rezultaty po tym spotkaniu. "Obawy RPO budzą doświadczenia kobiet rodzących oraz personelu medycznego przedstawione w raporcie Fundacji, które znacząco odbiegały od standardów" - czytamy w komunikacie Rzecznika.
Organizacje zajmujące się prawami kobiet (a także organy państwowe, jak choćby Najwyższa Izba Kontroli) od lat alarmują, że opiece okołoporodowej w Polsce daleko do wysokiego poziomu - wielu kobietom nieobca jest trauma związana z pobytem w szpitalu. Powodują ją m.in. poczucie osamotnienia i braku informacji na temat własnego stanu zdrowia (a także stanu zdrowia dziecka) czy zderzenie się ze wciąż często spotykanym brakiem empatii personelu, którego postawa często opisywana jest jako "arogancka, oziębła i ignorująca".
W przypadku utraty ciąży brak opieki psychologicznej jest szczególnie dotkliwy, a stosowane metody nie tylko nie pomagają w przeżyciu straty, lecz także potęgują traumę z nią związaną. Chodzi m.in. o umieszczanie kobiet po utracie ciąży w jednej sali z kobietami, które dopiero co urodziły zdrowe dzieci, brak tzw. pokojów pożegnań czy wreszcie - umieszczanie pacjentek po utracie ciąży na korytarzach i - to cytat z raportu NIK - przypadki "wręczania przy wypisie pacjentkom, które poroniły, broszur o karmieniu piersią i przestrzeganiu diety matki karmiącej, co mogło pogłębiać ich traumę powstałą po stracie dziecka".
Ale ostatnie lata przyniosły kolejne zmiany - spowodowane nie tylko przez wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który ograniczył niemal do zera prawo do aborcji, lecz także przez trwającą od dwóch lat pandemię. W rozmowach z Fundacją Rodzić po Ludzku swoimi doświadczeniami z tego okresu podzieliły się tysiące kobiet, a także położne, pielęgniarki, lekarki i lekarze.
"Podczas pandemii standardy nie były w pełni realizowane, a część praw była kobietom odbierana w sposób brutalny i czasem nieuzasadniony - tak się działo w przypadku porodów z bliską osobą, separowania matek od dzieci zaraz po porodzie, ograniczania wsparcia i bezpośredniego kontaktu z bliskimi w połogu. Tam, gdzie pojawiały się sytuacje niepewności, brakowało jasnych zapisów prawa i wytycznych, personel często ograniczał bez wahania prawa kobiet, zasłaniając się bezpieczeństwem pacjentów i personelu medycznego, a zapominając o udowodnionych naukowo korzyściach z przestrzegania procedur" - czytamy w raporcie. Na jakie kwestie w opiece okołoporodowej jeszcze zwrócono uwagę?
Z badania fundacji wynika, że niemal dwie trzecie rodzących (62 proc.) rodziło w czasie pandemii samotnie (w porównaniu do 12 proc. w 2018 roku). Aż 72 proc. badanych wskazało, że z powodu restrykcji epidemicznych ich osoby bliskie nie mogły brać udziału w tzw. kangurowaniu.
Pandemia miała też wpływ na ograniczenie dostępu do świadczeń - 17 proc. badanych wskazało, że zamiast tradycyjnej wizyty w przychodni zaproponowano im teleporadę, 15 proc. - że część ich wizyt odwołano. 8 procent miało problemy z zapisaniem się do określonego lekarza, a w przypadku 6 procent czas oczekiwania na wizytę "znacznie się wydłużył". "Co czwarta ankietowana (26 proc.) zrezygnowała z części wizyt u osoby prowadzącej ciążę, co dziesiąta - z części badań laboratoryjnych, badania KTG, kwalifikacji do porodu w domu narodzin (11 proc.)" - podaje Fundacja Rodzić po Ludzku.