Andrzej Duda ułaskawił Paulinę P. skazaną za rozprowadzanie co najmniej dwóch kilogramów substancji odurzających. Prezydent wydał akt ułaskawienia mimo sprzeciwu sądu oraz Prokuratora Generalnego.
Dziennikarze "Faktu" kontynuują sprawę dziwnego ułaskawienia - przeanalizowali akta sądowe, prokuraturę i teczkę dozoru P. Na ich podstawie stwierdzili, że powody wymienione przez Dudę nie odpowiadają rzeczywistości. Pałac Prezydencki poinformował, że Andrzej Duda brał pod uwagę "bardzo trudną sytuację rodzinną", względu humanitarne i surowość kary.
Więcej informacji z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Paulina P. po raz pierwszy w konflikt z prawem popadła w 2010 roku. Wówczas za kradzież została skazana na rok pozbawienia wolności w zwieszeniu na trzy lata, 500 złotych grzywny oraz dozór kuratora. Po raz kolejny w ręce funkcjonariuszy wpadła za rozprowadzanie metamfetaminy. W sprawę zamieszana była również jej rodzina i partner. Dwa lata później sąd skazał ją za wprowadzenie do obrotu przynajmniej dwóch kilogramów substancji odurzających. Sąd zdecydował o skazaniu kobiety na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat oraz dozór kuratora, grzywnę w wysokości dwóch tysięcy złotych i wpłatę 1,5 tys. złotych na rzecz stowarzyszenia Monar.
Mimo że kobieta miała informować kuratora lub sąd o zmianie miejsca zamieszkania, nie stosowała się do tego, choć przeprowadzała się wielokrotnie. W związku z tym kurator w 2017 roku zwrócił się do sądu o odwieszenie jej kary więzienia, jednak sąd nie przychylił się do jego wniosku. W 2020 roku kurator ponownie wnioskował o uchylenie zawieszenia. 5 listopada Sąd Rejonowy Warszawa-Wola zdecydował o odwieszeniu wykonania kary. Kobieta 17 lutego 2021 miała stawić się w areszcie śledczym Warszawa-Grochów i rozpocząć odsiadywanie dwuletniej kary więzienia.
Paulina P. próbowała odroczyć karę lub ją zmienić, np. na prace społeczne. Sąd 7 października ubiegłego roku odroczył jej wyrok o pół roku, aby mogła w tym czasie zorganizować opiekę dla swoich dzieci (mąż kobiety również ma do odbycia karę więzienia). Następnie obrońcy Pauliny P. złożyli 31 maja 2021 roku do prezydenta wniosek o ułaskawienie, które kobieta otrzymała 11 maja bieżącego roku.
Dziennikarze "Faktu" skupiają się m.in. na rzekomo "bardzo trudnej sytuacji rodzinnej". W wywiadach kuratorskich nie ma ani jednej wzmianki na ten temat. Co więcej, w wywiadzie telefonicznym przeprowadzonym po złożeniu wniosku o ułaskawienie, Paulina P. - przebywająca wówczas na wakacjach w Grecji - miała określić relacje rodzinne jako "zgodne i dobre".
W maju 2020 roku kurator zanotował z kolei: "Obecnie jak twierdzi prowadzi zdrowy tryb życia dba o siebie i swoich bliskich, w umiarkowanym stopniu poddaje się ingerencji chirurga plastycznego. Ponadto podopieczna twierdzi, że ma liczne grono znajomych zaprzyjaźnionych klientek i prowadzi ożywione życie towarzyskie. W ocenie kuratora jest osobą o wysokiej samoocenie i poczuciu własnej wartości [pisownia oryginalna - red]".
Skazana nie narzekała również na sytuację finansową. W 2020 roku miała kupić luksusową nieruchomość niedaleko Warszawy - 90 tys. zł wpłaciła gotówką, resztę pokryła z kredytu. Konieczność spłacania zobowiązania miała być kolejną przesłanką do zastosowania prawa łaski. Dziennikarze dotarli również do dokumentów, z których wynika, że dochód miesięczny kobiety waha się od 20 do 30 tys. zł.
Po publikacji "Faktu" posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba chcieli przeprowadzić kontrolę w Kancelarii Prezydenta. Posłom odmówiono dostępu do informacji i rozmowy z szefową kancelarii Grażyną Ignaczak-Bandych. - To, że Kancelaria Prezydenta panicznie boi się dostępu do informacji w tej sprawie, potęguje nasze pytania i wątpliwości, czy ta procedura została przeprowadzona w sposób zgodny z prawem, a w szczególności, czy nie ma tutaj jakiegoś drugiego dna - uważa Szczerba.
Posłowie przypomnieli też sprawę Artura P., doradcy Lecha Kaczyńskiego ds. sportu. W 2007 roku P. został zatrzymany, postawiono mu zarzut wprowadzenia do obrotu 1,2 kg kokainy. On sam przekonywał, że nie sprzedawał, a posiadał narkotyki jedynie na własny użytek. Prokuratura zmieniła mu w końcu kwalifikację czynu - z handlowania, na posiadanie. Zdaniem Szczerby Artur P., mógł mieć związki z obecnymi pracownikami kancelarii i miał być "blisko zaprzyjaźniony" z Andrzejem Dudą.
- Trzeba sprawdzić, czy występowały jakieś powiązania z tą sprawą. Drugi wariant, który trzeba zbadać, to wariant szantażu. Jeżeli okazałoby się, że pracownicy Kancelarii Prezydenta w przeszłości mieli jakieś kontakty ze środowiskiem narkotykowym, trzeba sprawdzić, czy nie mamy do czynienia z ordynarnym szantażem któregoś z urzędników, czy jakiejś osoby związanej z kancelarią prezydenta - komentował Szczerba w rozmowie z "Faktem".