Wiceminister edukacji Tomasz Rzymkowski przyznał w czwartek (23 czerwca) na antenie Radia Zet, że zarabia 11 tysięcy złotych. Prowadząca wywiad Beata Lubecka dopytywała wiceszefa MEiN o wynagrodzenie nauczycieli. Polityk unikał odpowiedzi. Podkreślał, że on sam taką kwotę dostaje za pracę siedem dni w tygodniu. Na uwagę dziennikarki "widziały gały, co brały", odparł: - Nauczyciele też widzieli, co brali.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk na korytarzu sejmowym został zapytany przez dziennikarzy TVN o słowa Tomasza Rzymkowskiego.
- Jak zobaczyłem wypowiedź ministra, to nie uwierzyłem, że jest to możliwe. On pluje w twarz nauczycielom. Ja jestem z zawodu nauczycielem i mam z tego względu dokładną orientację, ile nauczyciel tak naprawdę pracuje, jak to jest ciężka praca, i jak to jest haniebnie wynagradzane. Z tego co wiem, nikt nie szedł do zawodu nauczycielskiego z informacją, że będzie 15-procentowa inflacja. Podwyżki PiS to 4 proc. dla nauczycieli, 40 proc. dla wiceministra - oburzał się polityk.
Wiceminister edukacji i nauki wyraźnie zaznaczył, że nie ma sobie nic do zarzucenia w sprawie zarobków nauczycieli. - Jeśli ktoś chce bić się w piersi i przepraszać za to, że nauczyciele zarabiają mniej, a mogli zarabiać więcej, to powinny to zrobić związki zawodowe i na przykład pan Broniarz. Leżała na stole propozycja. Proponowaliśmy zwiększenie pensum nauczycieli do 22 godzin przy tablicy, przy podwyżce zarobków 36 proc. Związki zawodowe zaoponowały - mówił.
Natomiast Sławomir Broniarz, szef Związku Nauczycielstwa Polskiego, stwierdził w Interii, że Tomasz Rzymkowski jest odpowiedzialny za 600 tys. nauczycieli i musi mieć to na uwadze. - Powinien dołożyć wszelkich starań, by proporcje między nauczycielską pensją a pensją pana ministra były jak najmniejsze - podkreślił. - Tysiące nauczycieli ma kwalifikacje podobne, a nawet wyższe niż pan minister. Wobec tego to skandaliczna wypowiedź. Obowiązkiem wiceministra jest takie działanie, by środowisko nauczycielskie nie było najgorzej wynagradzaną grupą w tzw. sferze budżetowej - dodał prezes ZNP.
Wypowiedź wiceministra Tomasza Rzymkowskiego skomentowali także w mediach inni politycy, dziennikarze oraz pedagodzy.
"'Niech jadą' do młodych lekarzy - pojechali. 'Wiedzieli co brali' do nauczycieli - odchodzą z zawodu. Choć odejść, to powinien pan Rzymkowski - z MEiN" - skomentowała na Twitterze posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk.
"Rzymkowski jest wiceministrem edukacji, który wprost nienawidzi nauczycieli... Paradoks rządu PiS" - napisał polityk Platformy Obywatelskiej, Marcin Kierwiński.
"Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza dla naszego kraju minister Rzymkowski Tomasz… Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje! I jeszcze inni, nauczyciele, wtykają mu szpilki. To nie nauczyciele, to wilki!" - udostępniła ironiczny wpis posłanka PO Marzena Okła-Drewnowicz.
"Rzymkowski tak swobodnie używa pogardy wobec nauczycieli, bo PiS uważa ich za elektorat opozycji. W mailach Dworczyka też o tym było. Ta wypowiedź nie tylko nie zaszkodzi rządzącym - jak błędnie sądzi część IV władzy - ale wręcz połechce najniższe instynkty. Czysty resentyment" - stwierdził dziennikarz Przemysław Szubartowicz.
"Panie Rzymkowski, skandalem nie są pańskie słowa, bo chyba nikt poważny w środowisku oświatowym nie spodziewa się po Panu klasy, taktu i przyzwoitości. Skandalem jest pańska obecność w Ministerstwie Edukacji i Nauki. Chciałoby się wręcz zacytować "won z Sejmu", ale wrodzona uprzejmość nie pozwala" - zwrócił się bezpośrednio do wiceministra dyrektor XXX Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego w Warszawie.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.