Łukasz Mejza z Partii Republikańskiej, a do niedawna także wiceminister sportu i turystyki, był w poniedziałek 13 czerwca gościem programu "O co chodzi?" TVP Info. Polityk wypowiadał się między innymi na temat sytuacji w Ukrainie, ale także odniósł się do niedawnych słów przewodniczącego Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska. Jego powrót do telewizji wzbudził jednak poruszenie wśród dziennikarzy.
Ponowne pojawienie się polityka w telewizji odbiło się echem w mediach społecznościowych. "Redemption? [odkupienie - red.] Pan Łukasz już pięknie komentuje poczynania Zachodu na antenie TVP Info" - napisał dziennikarz Onetu Daniel Olczykowski na Twitterze. Zdaniem Rafała Mrowickiego z Wirtualnej Polski "zaczęło się medialne odkurzanie [...] skompromitowanej persony". "Mejza w TVP Info ekspertem od spraw międzynarodowych. Chore" - dodał dziennikarz "Newsweek Polska" Mariusz Kowalczyk.
"Komentatorzy się dziwią, że niesławny poseł Łukasz Mejza wypowiada się w TVP na tematy międzynarodowe. Tymczasem poseł Mejza ma bardzo ciekawe międzynarodowe koneksje" - skwitował pisarz i dziennikarz Tomasz Piątek, linkując swój artykuł na temat polityka.
Więcej aktualnych wiadomości ze świata polskiej polityki znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Łukasz Mejza podał się do dymisji po tym, jak 24 listopada Wirtualna Polska opublikowała tekst o "biznesowej" działalności ówczesnego wiceministra. Miał on w założonej przez siebie spółce oferować ciężko bądź nieuleczalnie chorym i ich bliskim organizację terapii "pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi"; terapia była skierowana do pacjentów z chorobami nowotworowymi oraz neurologicznymi. Cena usługi zaczynała się od 80 tys. dolarów, a eksperci podkreślali brak dowodów na skuteczność leczenia.
Mejza w przesłanym Gazeta.pl oświadczeniu stwierdził, że tekst portalu to "kolejny nierzetelny atak na jego wizerunek i dobre imię". Następnie w mediach pojawiły się informacje, jakoby departament funduszu społecznego Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubuskiego wykrył nieprawidłowości w związku z wydawaniem przez firmę polityka unijnych pieniędzy. Według doniesień polityk oraz jego asystentka mają włącznie zwrócić ponad 107 tys. zł.