Od 11 kwietnia, dnia publikacji raportu, do 5 maja br. z budżetu Ministerstwa Obrony Narodowej wydano na podkomisję smoleńską ponad 100 tys. zł - podaje Onet. Jak informuje serwis, w tym roku łącznie na prace ekspertów Antoniego Macierewicza wydano 613 tys. zł.
Ogłoszony w kwietniu dokument był gotowy już kilka miesięcy wcześniej - raport przyjęto w sierpniu 2021 r. Nie upubliczniono go jednak z powodu "konfliktu wewnętrznego ekspertów" i niesprzyjających okoliczności politycznych. Te pojawiły się wraz z inwazją Rosji na Ukrainę. Antoni Macierewicz od lat forsuje tezę, że katastrofa prezydenckiego samolotu to efekt zamachu, o którego zorganizowanie podejrzewa Kreml.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Kamil Dziubka, dziennikarz Onetu, który zapoznał się z wydatkami podkomisji, postanowił zgłosić się do Ministerstwa Obrony Narodowej z pytaniami, czym konkretnie zajmowała się komisja po publikacji raportu i czy nadal pracuje. Niestety jednak nie uzyskał odpowiedzi. Nie udało się również porozmawiać w tej sprawie z Antonim Macierewiczem.
Onet przypomina, że zgodnie z rozporządzeniem ministra obrony powołującego podkomisję, powinna ona formalnie przedstawić końcowy raport właśnie szefowi MON. Taki dokument Macierewicz podpisał 14 kwietnia. W dzienniku urzędowym resortu nie ma jednak decyzji o likwidacji podkomisji.
Serwis przypomina, że dane o pracach podkomisji z lat 2016-2022 zostały podane do publicznej wiadomości po wniosku senatora Krzysztofa Brejzy. Zgodnie z informacjami MON od początku funkcjonowania podkomisji na działalność Antoniego Macierewicza i jego ludzi wydano 24,7 mln zł. Zdaniem Brejzy członkowie podkomisji "przepalają te pieniądze nadal, robią to w sposób bezwstydny."
Przecież ten pseudo raport przyjęli w sierpniu 2021 r. i ta podkomisja pseudo ekspertów dawno już straciła rację bytu. Powinna być rozwiązana, a nadal wydaje ona pieniądze Polaków. Nawet teraz, 10 miesięcy po przyjęciu pseudo raportu, traktują budżet państwa jako dojną krowę
- oceniał Brejza.
Antoni Macierewicz ogłosił, że katastrofa smoleńska z 2010 r. była efektem "ingerencji zewnętrznej", w domyśle - zamachu zorganizowanego przez Kreml.
Z dokumentu podkomisji wynika, że przyczyną katastrofy 96 pasażerów Tu-154 M był "wybuch w lewym skrzydle na 100 metrów przed minięciem brzozy", który wywołał następnie "eksplozję w centropłacie kilkanaście metrów nad ziemią, która zniszczyła cały samolot i zabiła polską delegację na czele z prezydentem".
Według Macierewicza w toku prac podkomisji wykryto ślady materiałów wybuchowych na 190. elementach samolotu Tu 154 M. Są to rzekomo materiały typu RDX, trotyl i pentryt, które znaleziono w 89 spośród 238 przebadanych próbek. Część śladów tych materiałów znajdowała się w miejscach niedostępnych dla pasażerów ani załogi samolotu.
Raport z kwietnia br. znacząco różni się od tego przedstawionego w 2011 roku przez Komisję Badań Wypadków Lotniczych Lotnictwa Polskiego (PKBWL) pod przewodnictwem Jerzego Millera.
Zgodnie z oficjalnym raportem bezpośrednią przyczyną katastrofy pod Smoleńskiem, do której doszło 10 kwietnia 2010 roku, było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania (100 m), przy zbyt dużej prędkości opadania, w połączeniu z niesprzyjającymi warunkami pogodowymi.
Według komisji Millera piloci tupolewa złamali procedury bezpieczeństwa, co doprowadziło do zderzenia samolotu z drzewem, oderwania lewego skrzydła maszyny i utraty jej sterowności, aż w końcu zderzenia się z ziemią.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>